Rozdział 38

486 54 10
                                    

W chwili, gdy Eon zasiadał w obskurnej karczmie w samym sercu Skelvar, oddając się świętowaniu przedwczesnego triumfu i wciągając do płuc kłęby ciężkiego, papierosowego dymu, Neetrit pchnął drzwi do komnaty Neveli. W momencie przekroczenia progu, został uderzony przez zupełnie inny rodzaj dymu, który wyleciał z pokoju jego brata niczym gęsta mgła. Odruchowo zamachał kilka razy dłonią przed twarzą, próbując przegonić gryzące opary, które wdarły się do jego nozdrzy i oczu. Niemal natychmiast potężny atak kaszlu wstrząsnął jego ciałem, a oczy zaczęły łzawić, jakby broniąc się przed drażniącą substancją. Zgiął się w pół, łapiąc oddech i mrugając zawzięcie, by odzyskać ostrość widzenia w kłębach wszechobecnego dymu.

- Kurwa, kurwa, kurwa! - głos Neveli dobiegł gdzieś ze środka pokoju.

Po chwili jego brat stanął w progu, ledwie widoczny przez gęsty dym, który wypełniał pomieszczenie niczym mgła. Machnął kilka razy ręką, szepcząc pod nosem inkantacje zaklęcia. Dym zaczął wirować wokół jego dłoni, formując się w spirale i kłęby, jakby był żywą istotą. Po chwili zniknął jak za sprawą magicznej różdżki, wciągnięty w nicość przez moc Neveli.

- No i po kłopocie! Czasem zapominam, że te cholerne eliksiry tak dymią - parsknął, odganiając machnięciem dłoni resztki oparów. - Przyszedłeś podziwiać efekty uboczne moich eksperymentów?

- Raczej przyszedłem sprawdzić, czy nie wysadziłeś się przypadkiem w powietrze. Ten dym było widać aż z korytarza.

- Liczy się efekt końcowy - oznajmił Nevela, wzruszając ramionami z nonszalancją. - Proces twórczy bywa chaotyczny i wybuchowy, ale grunt, że finalnie otrzymujemy to, co zamierzyliśmy.

Uśmiechnął się przekornie, jakby rozbawiony własnymi słowami. Przesunął dłonią po rozczochranych włosach, nadając im jeszcze większy nieład.

- A czy efekt końcowy jest zadowalający? - Neetrit uniósł brew, przyglądając się bratu z powątpiewaniem.

- Mam nadzieję, że tak - odparł. - Ale sam oceń.

Wkroczyli do wnętrza komnaty, a jego oczom ukazał się prawdziwy obraz chaosu i zniszczenia. Pomieszczenie wyglądało jak po przejściu tornada, jakby szalała tu dzika, niekontrolowana energia. Na samym środku, niczym epicentrum tego rozgardiaszu, stał niewielki kociołek. Pod nim, w sposób niemal magiczny, unosił się mały płomyczek, trzepocząc i migocząc, jakby drwił sobie z praw fizyki.

W kociołku zawzięcie bulgotała i kipiała szara ciecz, przypominająca gęstą, mętną breję. Bulgotała złowieszczo, jakby w jej wnętrzu kotłowały się mroczne sekrety i zakazane ingrediencje. Wokół naczynia, niczym po eksplozji, porozrzucane były różnorodne buteleczki i fiolki. Niektóre z nich były przewrócone, a ich zawartość wylała się na podłogę, tworząc kolorowe kałuże o niepokojących barwach i konsystencjach.

Na kamiennej posadzce, niczym tajemnicze znaki runiczne, widniały niezrozumiałe dla Neetrita liczby. Wyglądały jak skomplikowane obliczenia alchemiczne, jakieś równania i wzory, których znaczenie znał tylko Nevela.

- Nie patrz tak na mnie - rzucił oskarżycielko, widząc sceptyczne spojrzenie brata. - Przecież nie jestem Xisem, żeby od razu wszystko wychodziło mi perfekcyjnie. To pierwszy raz, kiedy robię coś tak skomplikowanego.

Neetrit pokręcił głową z niedowierzaniem, przyglądając się chaosowi panującemu w komnacie.

- Jak to robisz? Nadal? - zapytał, unosząc brew. - Myślałem, że już dawno skończyłeś. A tu proszę, wygląda jakby dopiero co przeszedł tędy huragan.

- Ha, ha, bardzo śmieszne - prychnął Vel, krzyżując ramiona na piersi. - To, że nie jestem pedantycznym perfekcjonistą jak ty, nie znaczy od razu, że nie wiem co robię.

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz