Shelly
Wracałam do obozu szukając Colta kiedy nagle podbiegły do mnie dwie młodsze dziewczyny najwyraźniej czymś przestraszone. Spojrzałam pytająco na Janet i Bonniem. Dziewczyny po wzięciu kilku wdechów zaczęły coś haotycznie opowiadać jednak mało z tego rozumiałam.
- Spokojnie , powoli - powiedziałam kładąc rękę na ramieniu Janet - co się stało?
- Shelly oni zniknęli! - krzyknęła wystraszona dziewczyna.
- Kto zniknął ? - spytałam zdziwiona - skąd wogóle macie taką pewność?
Dziewczyny zaczęły mi opowiadać o tym co znaleźli w domku. Cholera , mogłam sie domyślić , że tak łatwo sobie nie odpuszczą. Zaprowadziłam dziewczyny do ich domku aby się uspokoiły i prosiłam by nie informowały nikogo o tym , na co te przytaknęły , a ja wyszłam z ich domku pozostawiając je same.
Wróciłam do poszukiwań mojego partnera. Rozmawiał z Rosą i Amber. Na początku nie wiedziałam po co jednak po chwili przypomniałam sobie o zaginięciu el primo. Ah , przez te wybryki tamtych wszystko wylatuje mi z głowy , a jeszcze tego brakuje by ludzie mieli kolejny powód by zachwalać Colta a mnie wytykać palcami. Nie doczekanie.
- Nie przeszkadzam - spytałam chłodno podchodząc do owej trójki.
- Nie nie - odpowiedział chłopak dość hmm... Ciepło? No i wracamy do pocztaku , ja wychodzę na hamską a on na biednego dla którego jestem wredna - tak właściwe to już kończmy rozmowę. Co się stało , jakaś zaniepokojona jesteś?
To jest jeden z minusów pracy z nim. Znamy się tyle lat , że nie ważne jak bardzo bym ukrywała wsyztskie moje uczucia i obawy to on i tak prześwietli mnie na wylot. Na szczęście działa to z wzajemnością, chociaż często nie rozumiem motywów tego co robi. Znalazł się cholerny kobieciarz i robi z siebie wielkiego szeryfa. Płakać się chce jak na to patrzę.
- Wybacz ale jak dobrze powinieneś wiedzieć nasz cudowny szeryfie to nie można przy osobach niewtajemniczonych rozmawiać o sprawach śledztwa - zaczęłam - a teraz się rusz bo czeka nas coś do zrobienia.
Colt
Shelly pociągnęła mnie gdzieś na bok a ja spojrzałem na nią pytająco. A tej znowu co się dzieje? Naprawdę lubię ją ale czasem nie rozumiem tego jej obrażania się bez powodu. W jeden dzień super fajnie razem spędzamy czas a w kolejny zachowuje się jakbym był jej największym wrogiem.
- Ci od sprawy z Maks uciekli. - powiedziała dziewczyna niby obojętnie ale czułem że ma.do mnie jakiś uraz.
- Jak to uciekli? - spytałem dla.pewmsoci czy dobrze zrozumiałem.
- Janet i Bonnie i przyszły nas poinformować że nie ma torb z rzeczami , opatrunków z dom stoi otwarty i nie ma broni - dziewczyna zatrzymała się ale po chwili kontynuowała - dowiedziałeś się czegoś od Amber i Rosy?
- Nic konkretnego - westchnąłem - nie było ich przy porawniu więc mało mogłem się dowiedzieć , dzwoniłem do kilku miejsc obok których mógł przechodzić ale to mało znana okolica i albo jej ma kamer albo objemują sam obiekt.
- No to świetnie - dziewczyna wyglądało na wyraźnie zdenerwowaną - czyli nie mamy nic. Nasz jedyny trop, czyli oni ,właśnie uciekł. Nie ma co trzeba się spakować , zaopatrzyć w broń i iść w ten las.
- Shelly poczekaj - uspokoiłem dziewczynę - nie możemy od razu tak wsyztskiego zrobić. Trzeba się też zająć tymi tutaj. Musimy zakazać wychodzenia za ośrodek i z domków po określonych godzinach i tymczasowo odwołać zajęcia i wsyztsko inne , a nie zrobisz tego od tak.
- nie mów mi co mam robić ! - krzyknęła - Za kogo ty się uważasz?! Co uważasz się za najmądrzejszego bo raz na jakiś czas cos zrobisz?! Nie robisz zazwyczaj nic , zupełnie nic , a i tak ludzie robią sobie z ciebie pieprzony autorytet! Zabierasz mi wsyztsko na co pracuje od kilku lat! Gdyby nie to że podlizujesz się każdemu to byłbyś nikim!
Zamurowało mnie. Cholernie zabolały mnie jej słowa. Wiedziałem , że Shelly bywa zazdrosna o to że przez ludzi jestem bardziej lubiany ale nie sądziłem że dotyka ją to aż tak bardzo. A może to ja tego nie zauważyłem? Cóż często mi dogryzala , ja jej zresztą też ale zawsze myślałem że jesteśmy w jakimś stopniu przyjaciółmi albo chociaż kolegami z pracy. Najwidoczniej trochę się przeliczyłem.
5 lat temu , 2 tydzień pracy Shelly
Wróciłem właśnie do naszego biura. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zdenerwowana Shelly pijąca , chyba już 4 kawe tego dnia. Uśmiechnąłem się i podszedłem do dziewczyny.
- Nie pij tego tyle bo padniesz na zawał serca - zaśmiałem się - co ciężki dzień?
- A weź nawet nie gadaj - westchnęła - Ludzie nawet normalnie nie traktują mnie poważnie. Wszystko co się dzieje źle od razu zrzucane jest nanie bo przecież ja jestem nowa. Pieprzyć to wszystko
- Uspokój się - stanąłem obok niej - z pocztaku zawsze jest ciężko. Nikt jeszcze nie ma do ciebie zaufania , za nerwowa jesteś. Tak strasznie się wcześniej cieszyłeś z tego co będziesz mogła robić
- No tak wiem - odpowiedziała Shelly - cieszę się ale wyobraziłam to sobie inaczej. Wusmie to nie wiem co ja myślałam. Trudno dam sobie jakoś radę nie ważne co by się nie działo
- nie martw się - pogłaskałem ją po ramieniu - wszystko się ułoży , musisz tylko jeszcze trochę poczekać
- Łatwo ci mówić! - podziewała lekko podnosząc głos - to ciebie każdy uwielbia i podziwia a nie traktuje jak odludka ?! Co jest że mną nie tak?! Czemu nie mogę być jak ty !
Shelly tylko odeszła szybkim krokiem. Oj ciężko z niej człowiek. Nie chciałem jej urazić ale jest trochę za ostra w stosunku do ludzi. Wierzę że z czasem się wsyztskiego nauczy i tą jej zazdrość nie przerodzi się w coś większego.
Czasy obecne
Shelly
Dopiero po chwili dotarło do mnie co powiedziałam. Nie nie nie .. nie chaialm tego powiedzieć... Co ja najlepszego zrobiłam... Widziałam tylko zszokowaną i jednocześnie smutną minę colta... Kurwa nie wiem czemu to powiedziałam ... Tak , zabrał wsyztsko co mi się należało przez te lata i wnerwian się na niego co chwile... Ale to jest jakby nie patrzeć jedyna osoba której umiem zaufać ..
- Colt ja naprawdę nie chcia... - zaczęłam jednak ten szybko mi przerwał
- Widzimy się jutro z rana - powiedział zimnym tonem na który aż ciarki mnie przeszły. Z jego ust rzadko słychać coś takiego - spakuj się i idziemy do tego lasu ich szukać , ja się zajmę zaraz tym co dzieje się tutaj
Patrzyłam tylko jak odchodzi nie dając mi powiedzieć żadnego więcej słowa. Nie wiem czego ja oczekuje. Z jednej strony uważam się za niezależną osobę która zawsze poradzi sobie sama jednak bez niego byłoby tak inaczej... Sama myśl o takim stanie rzeczy jest dla mnie wręcz nierealna
____________________________________________
No i mamy pierwsza ich kłótnie
Za bardzo się lubili , a tak być nie może. Chcę wam pokazać też drugą stronę tej relacji.
Następna część już normalnie z Angelo i resztą!
CZYTASZ
Flèche D'amour | brawl stars | pl🇵🇱‼️
ActionAngelo i Willow mieszkają razem jednocześnie chodząc do liceum. Sami zarabiają i utrzymują się jakoś godząc to z nauką. Pewnego dnia Angelo znajduje w lesie naszyjnik z specyficzną zawieszka co pokazuje Willow. Temat jednak schodzi na bok kiedy zbli...