Pt.14 ,,Burza"

22 2 0
                                    


Angelo

       Siedziałem na łóżku w pokoju. Przeglądałem ostatni raz moją torbę. Nic specjalnego , woda , jakieś jedzenie , nóż i jakiś bandaż bo nie wiadomo co nas tam spotka. Wziąłem głęboki oddech i spóściłem głowę. Poczułem tą cholerną bezradność i strach , mimo iż wcześniej nie pozwalałem temu przejąć kontroli nade mną teraz miałem wątpliwości.

        W pewnym momencie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi do pokoju. Spodziewałem się zobaczyć tam raczej Willow jednak gdy tylko podniosłem głowę ujrzałem Emz.

- Cześć , nie przeszkadzam? - spytała z uśmiechem dziewczyna.

- Nie nie , wchodź , to też twój pokój - odpowiedziałem - spakowałaś się już?

- Tak , mam chyba wszytsko - entuzjazm w głosie dziewczyny momentalnie znikł - Jesteś pewien że to wsyztsko jest konieczne?

- A co innego mamy zrobić ? - westchnąłem - Maks i El primo sami się nie znajdą , a wkoncu to przez nas zaginęli. Skoro nie baliśmy się tam iść po raz pierwszy , to teraz też nie możemy

-  a co z tym? - spytała ponownie Emz biorąc do ręki naszyjnik- powinieneś go wziąć

- Jeszcze się zastanawiam - zerknąłem na wisiorek trzymany przez przyjaciółkę - wsumie to do niczego się nam jeszcze nie przydał, wybacz ale muszę iść sprawdzić jak idzie reszcie

- Jasne nie będę się zatrzymać - dziewczyna spojrzała na mnie ciepło - powiedz tylko o której będziemy wyruszać

     Bez dalszego zbędnego przedłużenia tej rozmowy wyszedłem z pokoju kierując się w dalszą część domku. Większość osób była już spakowana bądz właśnie kończyła się pakować. Janet i Bonnie gdzieś poszły przez co nie trzeba było ukrywać całych tych przygotowań.

- My już jesteśmy gotowi - powiedziała Maisie mając na myśli siebie , Fanga i Bustera - o której wyruszamy?

- Myślę że jak najszybciej - zabrała głos Meldoie - wkoncu tamci mogą tu w każdej chwili przyjść a wtedy nic z planu nie wyjdzie

- Racja - poparłem słowa różowowłosej - schowajcie gdzieś narazie te torby, ja sprawdzę czy nikt się nie kreci i jak nie to idziemy.

    Wyszedłem przed domek i dokładnie wszystko obeszłem. Nie widziałem w okolicy nikogo kogo być tu nie powinno. Stanąłem oparty o ścianę domku i dla pewności postanowiłem się jeszcze trochę rozejrzeć.

Shelly

     Wyszłam przed ośrodek zrezygnowana. Jak zwykle nikt nic nie wie i nikt nic nie widział. Ci wychowawcy to jacyś idioci , nawet nie wiedzą gdzie kto jest. Colt też wsumie nie wiem gdzie obecnie może być , a nie ukrywam że jego pomoc by mi się przydała. Ten pedał nie robi zupełnie nic , a jakoś każdy go uwielbia. Ludzie to mają jakieś dziwne upodobania.

- Dzień dobry - słysząc czyjś głos odwróciłam się i ujrzałam jednego z pracowników ośrodka - coś mi się tak zdawało że skąś cię pamiętam

- Dzień dobry - odpowiedziałam ponuro - coś się stało?

- Ostatnio jakaś dziewczyna o ciebie pytała - powiedział dość szczęśliwy? Ciężko jest rozpoznać u niego co ma na myśli - bardziej to o poprzednia właścicielke naszyjnika ale ty nią przecież byłaś

- Mam nadzieję że nie powiedział jej pan za wiele - spojrzałam na niego poddenerwowana - niech się pan w to nie wtrąca

- Jasne jasne - trochę ostudził emocje - nie mówiłem jej nic , wolałem nie siać plotek ale wiesz że oni wkoncu dotrą do tego że ty miałaś naszyjnik i ty jako pierwsza postanowiłaś odkryć co się za nim kryje?

Flèche D'amour | brawl stars | pl🇵🇱‼️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz