Rozdział 31

2 0 0
                                    

Zwiedzaliśmy piękny Nowy York, to najlepsze co mogło mi się przytrafić w tym roku po takim obrocie spraw. Zeszliśmy całe centrum, odwiedziliśmy oczywiście najważniejsze atrakcje które sobie dzisiaj wymyśliłam. Najpierw padło na Central Park, który był na prawdę piękny, wszystkie uliczki były w jakimś stopniu zapełnione ludźmi, dużo osób siedziało na kocach i rozmawiało. Był to na prawdę piękny widok. Potem padło na Metripolitan Museum of Art. Tu już nie mogłam dać rady z Prestonem, było na prawdę pięknie, tyle sztuki w jednym miejscu, było tu niesamowicie. Ale oczywiście on musiał po godzinie zacząć zachowywać się jak dziecko.

- Możemy już iść stąd? - zaczął gdy oglądaliśmy jeden z tysiąca obrazów
- Zachowujesz się jak dziecko. Nie po to płaciłam za nas 60 dolców żeby nie zobaczyć wszystkiego.
- A mówiłem, że ja zapłacę? To wydarłaś się na mnie.
- Nie marudź jak małe dziecko.
- Tak jest mamo - wydał z siebie jęk rozpaczy

Chodziliśmy jeszcze godzinę aż wyszliśmy bo Preston zrobił się taki upierdliwy, że aż było mi wstyd tam dalej przebywać. Podążyliśmy następnie do sklepów, kupiłam szczotkę do włosów, parę drobiazgów do domu i piękne jeansy które od razu wpadły mi w oko. Wracaliśmy właśnie windą do mieszkania, Preston trzymał cztery torby z zakupami a ja dwie.

- Miałaś zrobić tylko małe zakupy! - zaczął w końcu stawiając torby na blacie kuchennym - A kupiłaś tyle że mamy teraz sześć toreb zakupów! Ile ty do cholery wydałaś pieniędzy?
- Wstyd się przyznać tak szczerze. Dziwne że Ethan jeszcze nie dzwonił do mnie żeby mnie ochrzanić. Wszystkie pieniądze były z karty firmowej. - wzruszyłam ramionami i usiadłam na blacie wyjmując wszystkie rzeczy. Nagle zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu zauważyłam zdjęcie brata
- Chyba jednak ktoś zbierze opieprz. - zaśmiał się chłopak

- Heeeej - zaczęłam
- Kim kurwa na co ty wydałaś ponad tysiąc dolców?
- Ehm - zaczęłam - No wiesz, tak trochę pusto w tym mieszkaniu, chciałam je trochę przystroić. I ciuchy też mi się podobały.
- Nie, nie kończ nawet. - zaczął mój brat - Ale dlaczego Preston cię nie powstrzymał?
- Próbowałem! - wrzasnął chłopak wychodząc ze swojego pokoju, serio aż tak było słychać Ethana?
- No nie widać! Kim ja wiem, że powiedziałem ci że możesz wydawać tyle ile chcesz i nie mam nic do tego że wydałaś te pieniądze ale do cholery ponad tysiąc dolców w dwie godziny?
- Ile kurwa?! - wypalił nagle Preston
- No nie wiedziałam, że aż tyle wyjdzie. Tu jest cholernie drogo! - dodałam na swoje usprawiedliwienie.
- Preston dopilnuj żeby przez tydzień nie wydała miliona bo zbankrutuje!
- Tak jest szefie.
- Dobra Kim, pamiętaj co ci mówiłem wcześniej, jak coś to dzwoń. Muszę kończyć, trzymajcie się tam.
- Paaaa.

Widziałam jak Preston na mnie patrzył po słowach mojego brata, zapewne był ciekawy o co chodzi jednak ja zaczęłam rozstawiać wszystkie rzeczy na swoje miejsce, kupiłam dziesięć kwiatków. Zgadza się, dziesięć. Dwa do kuchni, dwa do salonu, dwa na balkon, dwa do mnie do pokoju i dwa do Prestona pokoju, chociaż chłopak usilnie ich nie chciał i podejrzewam, że podrzuci je do mojego pokoju któregoś dnia. Ale na razie to ja nie dawałam za wygraną, kupiłam świeczki, i to mnóstwo świeczek. Jakieś ramki na zdjęcia, dodatki i duperele do całego mieszkania. Ogólnie faktycznie było tego sporo, jedna torba była z samymi moimi ciuchami, mówiąc wcześniej o jednej parze spodni, skłamałam. Było tego dużo więcej, jedna torba też była z jedzeniem i napojami, aż dziwne że pod ciężarem się nie urwała.

Stanęłam właśnie na balkonie przy balustradzie, byłam zmęczona, dochodziła osiemnasta a ja miałam ochotę pójść spać i obudzić się jutro w południe. Odpaliłam papierosa i wpatrywałam się w taksówki na jezdni pod wieżowcem. Nie wiem ile stałam tak pochłonięta w myślach ale z myśli nagle wyrwał mnie głos Prestona, który nagle wyrósł za moimi plecami.

- Ile naliczyłaś taksówek tym razem? - zapytał a ja gwałtownie się odwróciłam, dopiero teraz zauważyłam, że stał bliżej niż mogło mi się wydawać, prawie stykaliśmy się ciałami
- Przestałam liczyć po trzydziestu ośmiu. - oznajmiłam i nie wiedzieć czemu moje ciało się spięło
- Czemu jesteś taka zdenerwowana? - chłopak również to zauważył - Czyżby to moja wina? - uśmiechnął się zadziornie, nie wiem w co on gra i nie wiem czy mi się to podoba czy wręcz przeciwnie.
- Przestraszyłeś mnie, pewnie dlatego.
- Jesteś pewna? - chłopak zbliżył się jeszcze bardziej, jedną ręką oplótł moją talię a drugą zabrał mi papierosa którym się zaciągnął
- Preston - nie wiedziałam co ze sobą zrobić, jego oczy błądziły po mojej twarzy, raz patrząc na moje oczy raz na moje usta, znowu to robi, pewnie znowu odejdzie i mnie zostawi z myślami.
- Tak? - zbliżył twarz do mojej i delikatnie musnął ustami moje czoło - Co się dzieje mała?
- N-nic.
- Niech będzie. - zaciągnął się papierosem ostatni raz i zgasił pęta w popielniczce. Znowu jak gdyby nigdy nic odwrócił się na pięcie i wyszedł.
- O cholerę ci chodzi człowieku?! - wypaliłam podążając za chłopakiem do salonu - raz mnie przytulasz i całujesz a raz odwracasz się na pięcie i uciekasz jak tchórz!
- Nie powinienem tego robić wiem, ale też nie powinienem cię całować Kim! Twój brat by mnie zabił jakby się dowiedział!
- Patrz a wie i żyjesz! A miał cały dzień żeby cię zabić!
- Co? - zmieszał się, nie dziwię się.
- No to co słyszałeś.
- Chcesz powiedzieć że powiedziałaś bratu, o tym że się całowaliśmy!?
- Tak. Dokładnie tak.
- Ty sobie żartujesz? Jak mogłaś mu powiedzieć?!
- Powiedział tylko że cieszy się że jestem szczęśliwa. Nie musisz się tak unosić od razu ale no tak, jedno moje słowo dostajesz kulkę. Ale no skoro masz się mną tylko tak bawić, próbujesz pocałować a potem odchodzisz w milczeniu to okej. Będziemy się tak bawić cały czas tak?
- Nie miej mi za złe tego co się działo te kilka razy, nie miałem pojęcia, że Ethan nie zareaguje groźbami śmierci w moją stronę.
- Jasne. - wyminęłam chłopaka i ruszyłam w stronę swojego pokoju jednak nie było mi dane tam dotrzeć.
- Kim no nie złość się na mnie, teraz będzie inaczej. Skoro Ethan wie to przysięgam, że więcej cię tak nie zostawię. Przepraszam cię za to jak się zachowywałem. Byłem dupkiem, fakt.
- Fakt. A teraz wybacz ale chce iść się umyć.
- Zrobię nam kolację co ty na to?
- Mhm.

Weszłam do swojego pokoju i zabrałam piżamę wraz ze świeżą parą bielizny i udałam się do łazienki. Umyłam się i osuszyłam ręcznikiem oraz ubrałam się a gdy już wchodziłam do pokoju mój telefon zawibrował, na ekranie wyświetlało się nieodebrane połączenie od nieznanego numeru. Kurwa nie mogło być przecież pięknie.

- Preston! - od razu zawołałam chłopaka a w momencie gdy wbiegał do pokoju przyszedł sms również od numeru zastrzeżonego „Myślisz że możesz mnie olewać i nie odbierać telefonu? Wiem gdzie jesteś i to doskonale"
- Co się stało? - patrzył na mnie gdy ja jak wryta stałam i gapiłam się w wyświetlacz telefonu - Kim?! - podszedł bliżej i zabrał mi telefon, w tym momencie z moich oczu spłynęły łzy. Tylko sama nie wiem jaki powód miały aby się wydostać. Nagle Prestona telefon zaczął dzwonić. Był to Ethan.

- Co jest kurwa? - zapytał w złości Preston przyglądając się wiadomości
- Powiedz proszę że jesteście w mieszkaniu. - odezwał się mój brat
- Tak kurwa jesteśmy.
- Zamknij drzwi na tyle zamków ile to możliwe. I niech Kimberly nie panikuje.
- Jak mam nie panikować?! - odezwałam się i opadłam na łóżko
- Dostałaś sms albo coś?!
- Tak. Akurat się myłam gdy telefon dzwonił a potem dostałam wiadomość.
- Jaką? - odezwał się drugi głos a był to Otis
- Myślisz że możesz mnie olewać i nie odbierać telefonu? Wiem gdzie jesteś i to doskonale - przeczytał chłopak wychodząc z pokoju i zapewne zmierzając do drzwi a ja podążyłam za nim. - zamknąłem drzwi, co cię do cholery dzieje?!
- Przed chwilą Orion wyszedł od siebie i jedzie w stronę lotniska, widzieliśmy że dzwonił do Kimberly więc chcieliśmy sprawdzić czy wszystko gra. - odezwał się Ethan
- A po za tym - wtrącił Otis - tylko młoda proszę cię nie świruj.
- Jasne - odpowiedziałam od niechcenia żeby w końcu wytłumaczyli czym mam się tak nie przejmować
- No więc po telefonie do ciebie - kontynuował - wykonał telefon do NY i to nie jeden a z pięć conajmniej.
- Jaja sobie robisz?! - zdenerwował się chłopak koło mnie - tyle spokoju było! Miesiąc kurwa! I co wyszła na ulicę i już po pierdolonym spokoju?!
- Preston kurwa co ja mam ci powiedzieć! Nie jest to moja wina! Nie mieliśmy na nic wpływu! Jakbym wiedział że tak będzie to bym jej nie pozwolił wyłazić z tego mieszkania.
- Preston jest jakieś miejsce gdzie możecie się przenieść?
- Tutaj nie. Jedynie do waszego ojca a tak jej narażał nie będę. - spojrzał na mnie i mnie przytulił a ja od razu wtopiłam się w jego ramię.
- I słusznie. Ja też nie mam zamiaru pozwalać na to żeby jej się coś stało. Masz jej pilnować jak nigdy rozumiemy się?
- Jasne.
- A teraz słuchajcie.

Roses Of Love And HatredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz