Rozdział 14

7 0 0
                                    

Siedzieliśmy przy stole w jadalni, jedliśmy pyszny posiłek który zrobiła gosposia, panowała niezręczna cisza. Wyglądało to jakby każdy bał się odezwać, Ethan cały czas siedział spięty, Samuel co chwilę na niego spoglądał, a mój brat gdyby mógł to chyba wydłubał by mu te piękne oczy. Dzieliła ich nieznacznie mała odległość, szerokość stołu.

Jeśli tak wyglądają ich każde spotkania to nie dziwię się Ethanowi że nie chce na nich siedzieć. Każdy już skończył jeść i cisza momentalnie zniknęła.

- Gdzie planujesz iść teraz do szkoły Kimberly? - zapytała Gisele
- Szczerze nie zastanawiałam się nad tym, pewnie wybiorę coś w mieście.
- Twoja mama kiedyś wspominała że podobał ci się jakiś college w Madrycie.
- Tak to prawda.
- Który? - zapytał Abel z ciekawością.
- King's college. To duża szkoła, ale bardzo ładna.
- Brytyjska prawda? - wtrącił Felipe
- Tak. Ale jest to bardzo daleko.
- Mieszkamy aktualnie w Madrycie, miałabyś od nas blisko. Myślę że jesteśmy w stanie zapewnić ci mieszkanie u nas na czas szkoły, prawda chłopcy? - z dumą powiedziała Gisele a wszyscy trzej pokiwali głowami na znak zgodny z jej zdaniem.
- Dziękujemy wam ale jest do dość daleko - wtrącił tata - Kim po tym wszystkim ledwo odnajduje się tutaj a co powiedzieć w tak dużym mieście. Jeszcze bez znajomości języka.
- Rozumiem was, w każdym razie zawsze możesz to przemyśleć.
- Dziękuję

Państwo Garcia i Tato zanurzyli się w rozmowie, Ethan stwierdził że musi już iść i zwrócił się do mnie z prośbą o rozmowę.

- Coś się stało? Gdzie idziesz? - wyszliśmy na korytarz by nikt nas nie słyszał
- Muszę wyjść, byłem umówiony z chłopakami.
- Powiesz proszę Asherowi żeby do mnie napisał?
- Nie będzie go, nie ma go w mieście.
- Znowu? - ciekawie
- Mówił że wróci w piątek, wybacz. A teraz posłuchaj, trzymaj się od Samuela z daleka, proszę cię.
- Wytłumacz mi dlaczego to takie dla ciebie ważne.
- Nie mogę, ale po prostu obiecaj mi że jak już musisz z nim rozmawiać to trzymaj go na dystans dobrze?
- Ugh no dobrze.
- Będę jutro, przyjadę po ciebie rano.

Wyszedł i zostawił mnie po środku jednej nie wiadomej kolacji. Siedzieliśmy tak trzy godziny, nie wydawało się jakby mieli wychodzić. W końcu wstałam od stołu i poszłam do salonu, nie miałam ochoty siedzieć już w tej jadalni. Gdy tylko włączałam telewizor usłyszałam jak drzwi do salonu się zamykają, jednak zanim zdążyłam się odwrócić poczułam oddech na karku i usłyszałam zachrypnięty głos, Samuel.

- Czemu uciekłaś gwiazdko?
- Znudziło mi się - serce biło mi bardzo szybko, chłopak był bardzo blisko a ja go nie widziałam.
- Mogę przyłączyć się do ciebie?
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - w tym momencie było słychać jak drzwi znowu się otwierają.
- Myślę że przyszedłem w dobrym momencie dla Kim - to był Abel
- Nie koniecznie - dodał Samuel
- Dla ciebie oczywiście że nie koniecznie, myślisz że mama nie domyśliła się że za nią poszedłeś? Jestem młodszy a to ja mam pilnować ciebie.
- Śmieszny jesteś.
- Ty jesteś a nie ja. Co oglądamy? - usiadł obok mnie Abel i chwycił za pilota - lubisz Harrego Pottera?
- Uwielbiam - uśmiechnęłam się co chłopak od razu odwzajemnił
- Ja też.

🥀

Oglądaliśmy Harrego Pottera tak jak zaproponował Abel, siedzieliśmy tak już dłuższy czas, zapadnięci w kanapie, śmiejąc się i jedząc popcorn. Dwójka nastolatków ubrana w garnitur i sukienkę, no i Samuel który co chwilę miał dosyć. Argumentował to tym, że ta seria filmów jest nudna i nie w jego stylu, za każdym razem gdy wyciągał ten argument wraz z Ablem zachodziliśmy się śmiechem.

Dochodziła północ, właśnie drzwi salonu się otworzyły, dostrzegliśmy trójkę rodziców w równie dobrym humorze co ja i Abel.

- Chłopaki, wychodzimy. - zaczęła Gisele
- Ale my tu wsiąknęliśmy w Harrego Pottera! - oznajmił oburzony chłopak
- I tak już długo tu jesteśmy, Kim rano wstaje do pracy, powinna się przespać.
- Pracujesz? - pytanie jednoczenie wybiło się od braci
- Tak, w firmie Ethana.
- Wy też moglibyście zacząć pracować - wtrącił Felipe
- Jasne - zaśmiał się Abel
- Chodźcie, czekamy w samochodzie.

- Milo się z tobą rozmawia - zwrócił się do mnie Abel przy wyjściu - masz jakieś plany na weekend?
- Nie wydaje mi się, czemu pytasz?
- Może byśmy skoczyli na imprezę, mój przyjaciel organizuje urodziny, przyda ci się odskocznia.
- Kim nie ma dla ciebie czasu młody, jest zajęta późnymi godzinami. - oczywiście Samuel się wtrącił
- A ty musisz się zawsze wtrącać? Co takiego niby robi?
- Myślisz że Ethan sam teraz prowadzi wyścigi skoro ma siostrę pod ręką? Ta mała panienka siedzi w tym gównie razem z nim i się marnuje. 
- Znajdę czas, obiecuję. - uśmiechnęłam się do chłopaka olewając jego brata - zadzwoń do mnie dzień wcześniej.
- Nie mam twojego numeru.
- Tu masz - podałam mu telefon z włączonym numerem na ekranie
- Też mogę skorzystać z tej wizytówki?
- Nie możesz - czy napewno powinnam być taka nie miła? - Do zobaczenia.

🥀

Tydzień minął mi dość spokojnie, jest piątek po południe i przed chwilą wróciłam do domu, metrem niestety. Była to najgorsza podróż metrem jaką dotąd przebyłam, było strasznie tłoczno, połowę drogi stałam a połowę siedziałam między jakimiś paniami które postanowiły głośno rozmawiać między sobą nie patrząc na to, że siedzę między nimi. Cały ten tydzień miałam kontakt z młodszym z braci Garcia, pisaliśmy dużo i bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Chłopak był dużo milszy i że tak powiem normalniejszy od swojego brata.
Po długim dniu w pracy postanowiłam zjeść jakiś posiłek, bardziej wartościowy niż prosta sałatka, akurat zastałam gosposię która skończyła robić kurczaka w sosie pieczarkowym, mój ulubiony. Zjadłam i już wchodziłam do swojego pokoju gdy zadzwonił telefon.

- Tak? - zapytałam bo nie spojrzałam na to kto akurat dzwoni
- Hej! Tu Abel! - rozbrzmiał wesoły głos - prosiłaś abym zadzwonił dzień wcześniej.
- Hej, tak dziękuję.
- Jutro o dwudziestej drugiej po ciebie będę.
- Tak późno?
- Zaczyna się w sumie o dwudziestej trzeciej ale trochę nam zejdzie droga. Gadałem z Ethanem, mówił że nie ma nic przeciwko.
- Tak, pytałam go w drodze do domu, jutro nie ma wyścigów więc się nie przydam.
- A dzisiaj są?
- Tak, a co tam?
- O której zaczynacie?
- Normalnie gdzieś o dwudziestej trzeciej każdy już jest, ja z Ethanem o tej godzinie wychodzimy z domu.
- Co powiesz na wyścig? - zaśmiał się co również i ja zrobiłam
- Wyścig z drugim Garcia? Jeden już wygrałam, chcesz żebym miała kolekcję pucharów?
- Czekaj, ścigałaś się z Samuelem? Kiedy?
- W niedzielę. Rzucił wyzwanie Ethanowi i zremisowali, chciał rewanżu ścigając się ze mną i no wiesz, przegrał.
- Nie wiedziałem. Samuel dawno przegrał jakiś wyścig. Nic dziwnego że tak na ciebie patrzy.
- Nie rozumiem - patrzy? Jak? O co chodzi?
- Nie dostał pucharu, przegrał. Będzie się za tobą ciągał dopóki to ty nie zostaniesz jego pucharem.
- Próbuje mnie zdobyć?
- Można to tak ładnie nazwać.
- Czyli Ethan miał rację.
- To znaczy?
- Mówił żebym uważała na Samuela, prosił abym się nie zbliżała ani nie pozwoliła żeby on się do mnie zbliżył.
- Mój brat to dupek, znam go całe życie. Będzie chciał cię mieć przy sobie, chyba że wygra z tobą wyścig.
- Nie ma mowy.
- W takim razie posłuchaj Ethana i uważaj na siebie. Niestety muszę kończyć Kim, do zobaczenia na wyścigach młoda damo. Muszę wymyślić ci jakieś przezwisko. Dobra pa.
- Pa Abel.

Roses Of Love And HatredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz