3.

90 14 8
                                    

- Zależy co zrobiłeś. - powiedziałem, a on westchnął. Zamknął oczy, tak jakby powstrzymywał się od płaczu na pewne wspomnienia.

- Vince kazał mi zabić człowieka. - wydusił na jednym wdechu. - Jest to również na nagraniach.

- W niezłe towarzystwo się wpierodliłeś. - powiedział Kounde, a ja go zgromiłem wzrokiem. Takim gadaniem pogarszał tylko sytuację.

- Dobrze. - kontynuowałem. - Zostaniesz świadkiem koronnym. Dasz nam pendrive'a ze wszystkim co masz na Vince. - skinął głową. Wsiadaliśmy do auta i pojechaliśmy za świadkiem do jego domu.

Jechaliśmy w milczeniu, każdy z nas pogrążony w swoich myślach. Mężczyzna, którego zabraliśmy ze sobą, wyglądał na skrajnie zmęczonego. Jego oczy były puste, jakby widział zbyt wiele, by jeszcze cokolwiek mogło go zaskoczyć.

Kounde prowadził samochód pewną ręką, a ja obserwowałem mijane ulice, czując, że każde drgnięcie to kolejne wyzwanie, z którym będziemy musieli się zmierzyć.

Dotarliśmy na miejsce po kilkunastu minutach. Dom był stary, zniszczony, jakby sam widok miał odstraszać nieproszonych gości. Świadek zaprowadził nas do niewielkiego pokoju na piętrze.

- Tutaj - powiedział, wskazując na szafkę w rogu pomieszczenia. - Pendrive jest schowany w tajnej skrytce.

Z drżącymi rękami otworzył szafkę i delikatnie pociągnął za jeden z jej boków. Wyszła na jaw mała, ukryta przegroda, w której leżał pendrive. Wziąłem go do ręki, czując, jak ogromne znaczenie ma ten mały przedmiot.

- Dobrze - powiedziałem, starając się zachować spokój. - Teraz musimy się stąd ruszyć.

W momencie, gdy obróciliśmy się w stronę drzwi, usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła. Kounde błyskawicznie wyciągnął broń, a ja poczułem, jak napięcie osiąga apogeum.

- Vince ma swoich ludzi wszędzie - wyszeptał świadek. - Oni wiedzą, że tu jestem.

- Musimy się stąd wydostać - powiedział Kounde stanowczo. - Nie ma czasu do stracenia.

Ruszyliśmy w stronę wyjścia, poruszając się szybko, ale ostrożnie. Schodząc po schodach, słyszałem, jak kroki naszych prześladowców zbliżają się coraz bardziej. W momencie, gdy dotarliśmy do drzwi wejściowych, Kounde otworzył je gwałtownie i wyprowadził nas na zewnątrz.

- Do auta! - krzyknął.

Wbiegliśmy do samochodu, a Kounde natychmiast odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. W lusterku widziałem, jak kilku mężczyzn wybiegło na ulicę, ale byliśmy już zbyt daleko, by mogli nas dogonić.

- Teraz musimy znaleźć bezpieczne miejsce - powiedziałem, obracając się w stronę świadka. - Ochronimy cię, obiecuję.

Mężczyzna skinął głową, wciąż z trudem oddychając. Wiedziałem, że to dopiero początek naszej walki, ale mieliśmy coś, co mogło zniszczyć Vince'a. A teraz musieliśmy zrobić wszystko, by dotrzeć z tym dowodem w bezpieczne miejsce.

- Dokąd teraz? - zapytał Kounde, nie odrywając wzroku od drogi.

- Do naszego kryjówki w starym magazynie na obrzeżach miasta - odpowiedziałem. - Tam będziemy bezpieczni, przynajmniej na chwilę.

Samochód mknął przez wąskie uliczki, zgrabnie omijając ruch uliczny. W lusterku wciąż widziałem zarys postaci, ale odległość między nami się zwiększała.

Świadek siedział obok mnie, wciąż wyraźnie przestraszony. Położyłem rękę na jego ramieniu, próbując go uspokoić.

- Spokojnie, jesteśmy już blisko. Vince nie ma szans nas znaleźć - powiedziałem z determinacją w głosie.

Prosecutor and Lawyer - Pedri & GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz