8.

78 14 21
                                    

- Głowa już mnie boli. - powiedział Gavira, rzucając papiery na stół. Spojrzałem na niego znad laptopa. - Siedzimy tyle godzin, a i tak nic nie znaleźliśmy.

- Masz wino? - zapytałem, a on skinął głową.

Gavira wstał z ciężkim westchnieniem i podszedł do szafki, z której wyjął butelkę czerwonego wina oraz dwa kieliszki. Otworzył butelkę i nalał wino do kieliszków, a potem jeden z nich podał mi.

- Na zdrowie - powiedział, unosząc swój kieliszek. - Może to nam pomoże.

Uśmiechnąłem się i stuknęliśmy się szkłem. Wziąłem łyk wina, czując, jak ciepły, owocowy smak rozchodzi się po moim podniebieniu.

- Musimy spojrzeć na to z innej perspektywy - powiedziałem, odkładając kieliszek na stół. - Może coś przeoczyliśmy, jakiś mały szczegół, który zmieni wszystko.

Gavira skinął głową, wyraźnie przygnębiony, ale z nową iskierką nadziei w oczach.

- Dobra, spróbujmy jeszcze raz - powiedział, siadając z powrotem przy stole i rozkładając papiery. - Może tym razem nam się uda.

Wszystko szło jak krew z nosa. Przeglądanie wszystkiego nie wiem, który raz się bardzo ciągnęło.

- Kurwa. - wstałem i rzuciłem papiery, które miałem w rękach. - Tu nic więcej do chuja nie ma.

- Uspokój się. - powiedział Pablo, a ja go zgromiłem wzrokiem. - Jesteś strasznie niecierpliwy.

- Nie musisz mnie uświadamiać o tym, bo wiem. - podszedłem do okna, patrząc na ciemne niebo. - Idę zapalić. - poinformowałem, wychodząc na balkon.

Wyciągnąłem paczke z kieszeni spodni, bo czym wyciągnąłem jednego papierosa. Nagle usłyszałem otwieranie drzwi. Poczęstowałem Gavire jedną fajką. Paliliśmy w ciszy.

Chcąc, wyciągnąć drugiego papierosa, Pablo zatrzymał moją rękę. Spojrzałem na niego z niezrozumieniem.

- Nie pal tyle. - powiedział. - Nie da ci to nic.

- Uspokoję się bardziej.

- Uspokoisz się przez chwilę. - w sumie miał rację.

Spojrzałem na niego, próbując zrozumieć jego intencje. Pablo zawsze miał dar do mówienia rzeczy, które były zarówno irytujące, jak i prawdziwe. Westchnąłem i schowałem papierosa z powrotem do paczki.

- Może masz rację – odpowiedziałem, opierając się o barierkę balkonu. – Ale czasami ta chwila spokoju jest wszystkim, czego potrzebuję.

Pablo milczał przez chwilę, jakby zastanawiając się nad moimi słowami. W końcu odezwał się cicho, patrząc na ciemne niebo.

- Znam to uczucie. – Jego głos brzmiał niespodziewanie miękko. – Ale musisz znaleźć coś, co da ci więcej niż chwilowe wytchnienie.

Patrzyłem na niego przez moment, próbując odczytać coś z jego twarzy. Pablo rzadko kiedy pozwalał sobie na takie otwarte wyznania.

- Może masz rację – powtórzyłem, tym razem bardziej do siebie niż do niego. – Ale co by to mogło być?

Pablo wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko.

- To już musisz odkryć sam. Ale wiem, że jesteś w stanie to zrobić.

Zamilkliśmy obaj, pogrążeni w swoich myślach. Ciemność nocy wydawała się teraz mniej przytłaczająca, a cisza między nami – bardziej zrozumiała.

- Chyba wiem co zrobić. - rzuciłem nagle. - Masz numer telefonu do rodziców Vince?

- Gdzieś powinienem mieć. Poszukam. - powiedział, przeglądając kontakty. W tym czasie wypiłem już chyba piąty kieliszek wina. Spojrzałem na zegarek. Było grubo po drugiej w nocy. - Mam.

Prosecutor and Lawyer - Pedri & GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz