14.

83 13 169
                                    

Ocknąłem się powoli, jakby wracając z głębokiego snu, który wcale nie przyniósł mi odpoczynku. Pierwsze, co poczułem, to ból. Rozlewał się po całym ciele, tępy i uporczywy, jakby przypominając mi, że wciąż jestem żywy. Głowa pulsowała przy każdym oddechu, a klatka piersiowa paliła, jakby coś ciężkiego na niej spoczywało.

Otworzyłem oczy, ale światło było zbyt ostre, zmusiło mnie do ich natychmiastowego zamknięcia. Spróbowałem ponownie, tym razem powoli, przystosowując się do jasności. Białe ściany, sufit, dźwięk aparatury... Byłem w szpitalu.

Czułem się, jakbym był w ciele, które nie do końca należy do mnie. Każdy ruch był wyzwaniem, jakby ktoś przykleił mnie do łóżka. Próbowałem unieść rękę, ale nawet to było bolesne. Kroplówka, rurki – wszystko to potwierdzało, że przeszedłem przez coś poważnego.

Wziąłem głęboki oddech, ale ból przeszył moje ciało na tyle mocno, że przez chwilę wstrzymałem powietrze, próbując się uspokoić. Co się właściwie wydarzyło? Pamiętam Pabla, Cancelo, syreny... Potem ciemność.

- Pablo? - wyszeptałem. Mój głos brzmiał obco, słabo.

Zobaczyłem, jak postać na krześle miała głowę położona na brzegu łóżka. Jego oddech był spokojny i równomierny, co oznaczało, że zasnął. To był Pablo. Siedział tam, czekając, aż się obudzę.

Lekko przejechałem ręką po jego włosach, wymagało to ode mnie dużo siły. Niestety obudziłem go tym, kiedy zobaczył, że jestem przytomny, szybko się podniósł, a na jego twarzy zobaczyłem coś, co przypominało ulgę, choć nadal przeważał niepokój.

- Pedro... Dzięki Bogu, że się obudziłeś – powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu. Czułem ciepło jego dotyku, ale jednocześnie byłem świadomy, jak bardzo jestem obolały. – Jak się czujesz?

- Jakby przejechał po mnie pociąg – odpowiedziałem, próbując się uśmiechnąć, ale ból nie pozwolił mi na więcej niż grymas.

Pablo kiwnął głową, w jego oczach zobaczyłem cień smutku i zmartwienia. Wiedziałem, że musiałem wyglądać źle. Bardzo źle.

- Lekarze mówią, że kula nie przeszła na wylot, została w ciele, na szczęścia ją wyciągnęli. Ale musisz teraz odpoczywać, żeby wrócić do siebie – powiedział spokojnym, ale stanowczym głosem. - Pójdę po lekarza.

Zamknąłem oczy, czując, jak zmęczenie ponownie mnie ogarnia. Ból był wciąż obecny, przypominał mi o tym, co się wydarzyło, ale jednocześnie czułem coś więcej – jakąś ulgę, że wciąż tu jestem. Że mam szansę. Droga do zdrowia wydawała się długa, ale byłem gotów ją przejść. Na razie jednak potrzebowałem snu. Odpocznienia od wszystkiego, co się wydarzyło.

Po chwili przyszedł Gavi z lekarzem.

- Dzień dobry. - przywitał się lekarz. Kiwnąłem mu głową. - Jestem Ilkay Gundogan. Operowałem pana. Jak się czujesz?

- Chyba pan woli nie pytać. - uśmiechąłem się lekko. Lekarz lekko się zaśmiał i skinął głową, coś zapisując.

- Wiadomo, że pierwsze dni będą ciężkie. - powiedział. Nagle usłyszałem, że kogoś telefon dzwoni. Okazało się, że to telefon Pablo. Przeprosił i wyszedł na chwilę. - Siedział z tobą kiedy ty byłeś w śpiączce. Całe cztery dni.

- Kto? - zapytałem mrużąc oczy. - Ma Pan na myśli Pablo?

- Tak. - skinął głową. Zdziwiłem się, lecz nie dałem po sobie tego poznać. Lekarz powiedział, że jak wszystko pójdzie dobrze to będę mógł wyjść za dwa dni. Ucieszyłem się na tą wiadomość, bo nienawidze leżeć bezczynnie. Gundogan podniósł mi trochę górę od łóżko, przez co mogłem się wygodniej ułożyć i usiąść.

Prosecutor and Lawyer - Pedri & GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz