18.

86 13 175
                                    

Wstałem po jakiejś godzinie. Na dworzu nadal było ciemno. Słyszałem jedynie szum wiatru, który poruszał gałęziami drzew za oknem. Cisza w domu była niemal namacalna, przerywana jedynie tykaniem zegara na ścianie. Czułem jakby czas stanął w miejscu, a noc wydawała się nie mieć końca. Rozejrzałem się po pokoju, próbując zorientować się, czy to już świt, czy nadal głęboka noc. Nic się jednak nie zmieniło. Sięgnąłem po szklankę wody stojącą na szafce nocnej i wziąłem mały łyk, mając nadzieję, że może zdołam jeszcze zasnąć. Jednak coś w tej chwili sprawiało, że sen wydawał się odległy i nieosiągalny.

Po chwili usłyszałem jakiś hałas z dołu. Tak jakby ktoś wchodził do domu. Uznałem, że zejdę i to sprawdzę. Schodząc po schodach, stawiałem bardzo cicho kroki. Gdy zszedłem na dół nie mogłem uwierzyć.

Stałem na przeciwko siebie ze swoją matką. Zacisnąłem zęby ze złości. To było nierealne, że właśnie teraz, po tylu latach, pojawiła się bez zapowiedzi. Ostatni raz widzieliśmy się, gdy wyrzuciła mnie z domu, mówiąc, że dla niej już nie istnieję. Po tej kłótni wszystko się zmieniło. Zerwałem z nią kontakt, próbując ułożyć sobie życie na nowo, daleko od jej kontrolującej obecności.

Patrzyłem na nią, czując, jak wszystkie te lata gniewu i żalu wracają ze zdwojoną siłą. Była starsza, bardziej zgarbiona, a jej włosy zdawały się bardziej siwe niż kiedyś. Ale w mojej pamięci wciąż była tą samą osobą, która sprawiła, że czułem się odrzucony i nieważny.

- Co ty tutaj robisz? - wycedziłem przez zaciśnięte zęby. W moim głosie było słychać zimny ton, który nawet mnie samego zaskoczył.

Jej twarz drgnęła, jakby nie spodziewała się takiego przywitania, ale nie cofnęła się ani o krok.

- Pedro, musimy porozmawiać. - powiedziała cicho, jakby te lata milczenia nagle przestały mieć znaczenie.

- Naprawdę? - Zatrząsłem się z wściekłości. - Po tylu latach, po tym, co powiedziałaś, myślisz, że możemy po prostu porozmawiać?

Nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego patrzyła na mnie z czymś, co mogło być smutkiem, ale ja widziałem w tym tylko zimną kalkulację.

- Nie jesteśmy już rodziną. - dodałem, wyraźnie akcentując każde słowo. - Ty to powiedziałaś, pamiętasz? I ja ci wierzę.

- Pedro, błagam cię, to był błąd. - jej głos drżał, jakby próbowała ukryć rozpacz. Ale dla mnie to było za mało. Za późno na przeprosiny, za późno na próby naprawienia czegokolwiek.

- Nie teraz. - odparłem chłodno. - Nie po tym wszystkim. Lepiej wróć tam, skąd przyszłaś.

Odwróciłem się, słysząc, że mój zaspany brat schodzi z góry. Spojrzałem na niego zły. Wmawiał mi, że nie ma z nią kontaktu.

- Okłamałeś mnie, ty sukinsynie. - krzyknąłem, nie mogąc powstrzymać wściekłości. To, co działo się w tej chwili, było jak cios w plecy. Zaufanie, które pokładałem w bracie, teraz wydawało się iluzją.

- Pedro, to nie tak... - zaczął, wyciągając ręce w obronnym geście, ale jego oczy były pełne zmieszania i winy.

- Jak to nie tak? - W moim głosie brzmiał czysty gniew. - Powiedziałeś mi, że nie masz z nią kontaktu, że nie chciała cię w to mieszać! A teraz jest tutaj, w twoim domu!

Brat przełknął ślinę, wyraźnie szukając słów, ale żadne z nich nie były w stanie zmienić tego, co właśnie się stało.

- Ona po prostu... - zaczął niepewnie, ale nie pozwoliłem mu dokończyć.

- Wiesz co? Nie chcę tego słuchać! - Zrobiłem krok w jego stronę, czując, jak wściekłość pulsuje mi w skroniach.

Matka stała cicho, z twarzą pełną bólu, ale nawet na nią nie spojrzałem. Cała ta scena była dla mnie zbyt przytłaczająca, a gniew zbyt palący.

Prosecutor and Lawyer - Pedri & GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz