16.

72 12 220
                                    

Następne dni mijały bardzo szybko. Nie spałem praktycznie w ogóle, rozprawa następnego dnia bardzo mnie stresowała. Każdy kolejny dzień zlewał się w jedną całość, jakby czas przyspieszył. Noce mijały bez snu, a myśli krążyły wokół nadchodzącej rozprawy. Stres narastał, a każdy telefon czy wiadomość przypominały mi, że nie ma ucieczki od tego, co nieuniknione.

Starałem się zająć czymś umysł, żeby nie myśleć o tym bez przerwy, ale nic nie pomagało. Nawet rozmowy z Felixem, który zawsze miał sposób na rozładowanie napięcia, nie przynosiły ulgi. W nocy przewracałem się z boku na bok, wpatrując się w sufit, czując, jak ciężar sytuacji przygniatał mnie coraz bardziej.

W końcu nadszedł dzień rozprawy. Wstałem wcześnie, choć właściwie nie spałem. Wziąłem prysznic, próbując zmyć z siebie chociaż część tego stresu, ale lęk pozostał. Ubierałem się mechanicznie, skupiając się na każdej czynności, by nie dać myślom uciec w kierunku obaw.

Felix czekał na mnie w salonie, gotowy do drogi. Spojrzeliśmy na siebie i choć żaden z nas nie powiedział ani słowa, wiedziałem, że rozumie, co czuję. Bez zbędnych rozmów wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę sądu.

Każdy krok był coraz cięższy, a serce biło mi jak oszalałe. W głowie przewijały się wszystkie możliwe scenariusze, a ja próbowałem przygotować się na każdy z nich. Gdy dotarliśmy na miejsce, wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na budynek przed sobą. Wiedziałem, że teraz nie ma już odwrotu.

Zapaliłem jeszcze przed wejściem.

- Powodzenia. - powiedział Joao, klepiąc mnie po ramieniu.

- Nie dziękuję. - uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem w stronę wejścia do sądu. Wziąłem głęboki oddech, próbując uspokoić rozszalałe serce. Widok drugiej strony, mimo że wiedziałem, iż Pablo nie będzie tam dzisiaj obecny, wciąż wywoływał we mnie mieszane uczucia - smutek, żal, a przede wszystkim tęsknotę za tym, jak wszystko mogło się potoczyć inaczej.

Z każdym krokiem, gdy zbliżałem się do sali rozpraw, czułem, jak napięcie narasta. Korytarz wydawał się ciągnąć w nieskończoność, a dźwięk moich kroków odbijał się echem od ścian. Drzwi do sali były już otwarte, a ja czułem, jakbym zbliżał się do granicy, której przekroczenie zmieni wszystko.

Wszedłem do środka i zająłem swoje miejsce. Jak zobaczyłem, kto będzie bronił Marco to ręce mi opadły. Kylian Mbappe i jego podopieczny Viniciusz Jr. Żaden z nas nie mógł na siebie patrzeć, bo najchętniej byśmy się pozabijali.

Wokół mnie panowała cicha atmosfera pełna wyczekiwania. Rozglądałem się po sali, próbując ocenić nastroje, ale wszystko wydawało się zamglone przez mój własny strach i niepewność. Ostatnie spojrzenie w stronę drzwi, gdzie jeszcze przed chwilą stał Joao, dodało mi odrobiny otuchy.

Sędzia wszedł do sali, a ja poczułem, jak ściska mnie w żołądku. Wziąłem głęboki oddech i skupiłem się na tym, by zachować spokój, choć wewnętrznie wszystko we mnie drżało. Rozprawa właśnie się zaczynała, a ja wiedziałem, że to moment, w którym muszę stawić czoła wszystkim obawom i wyzwaniom. Teraz nie było już miejsca na wątpliwości ani odwrotu.

Przedstawiłem wszystkie dowody. Obrońca próbował jakoś przeinaczać, niektóre fakty, ale widać było, że sędzia niezbyt był do tego przekonany. No cóż tym razem Mbappe i jego pies się nie popisali. Spojrzałem na nich z pewnością siebie, a oni posłali mi wzrok pełen nienawiści.

- Sąd wnosi o 30 minutową przerwę. - powiedział. Media zaczęły wychodzić. Ja również wziąłem wszystkie moje rzeczy i ruszyłem na tył sądu. Zapaliłem papierosa. Tym razem jednak sam. Nie było ze mną Pablo. Bolał mnie fakt, że nie odezwał się od momentu, kiedy do niego zadzwoniłem. Nie miał dla mnie czasu.

Prosecutor and Lawyer - Pedri & GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz