5.

76 14 17
                                    

Ruszyłem w stronę Pabla, czując, jak alkohol dodaje mi pewności siebie. W tłumie klubowiczów manewrowałem z gracją, starając się nie myśleć o ewentualnych konsekwencjach. Gdy byłem już blisko, Gavira odwrócił się i nasze spojrzenia się spotkały.

- O cześć Pablo. - zacząłem, starając się brzmieć naturalnie. - Co tu robisz?

Spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem, ale po chwili jego wyraz twarzy się rozluźnił.

- Przyszedłem do klubu z przyjacielem. To Miguel. - skinąłem w jego stronę głową, a on się uśmiechnął uprzejmie.

- Może dołączycie do nas na drinka? - zapytałem.

- Jasne, czemu nie? - odpowiedział po chwili namysłu.

Wróciliśmy razem do naszego stolika, gdzie Felix i Kounde już na nas czekali.

- O, widzę, że się udało - powiedział Joao z zadowoleniem, klepiąc mnie po plecach.

- Dwie stówy się należą - przypomniałem mu z uśmiechem, na co on wyciągnął portfel i wręczył mi pieniądze.

Rozmowa przy stoliku szybko się rozkręciła. Alkohol bardzo pomagał. Felix mocno rozkręcał rozmowę, ale on zawsze był duszą towarzystwa. Opowiadał różne dowcipy i zabawne historię z jego życia.

Atmosfera była coraz swobodniejsza, a tematy przenosiły się od podróży, pasji aż do marzeń.

- A wy? - zapytałem, patrząc na Pabla i Miguela. - Macie jakieś plany na przyszłość?

- Z pracą bez zmian, ale chciałbym zwiedzić Amerykę Południową. - powiedział Pablo. - Zawsze chciałem zobaczyć Amazonię.

- To wspaniałe miejsca. - wtrącił się Felix. - Byłem tam kilka lat temu. Musisz koniecznie pojechać!

Wieczór mijał szybko, a my zaczęliśmy jeszcze więcej ze sobą rozmawiać. W pewnym momencie muzyka była głośniejsza, a klub wypełnił się jeszcze bardziej tańczącymi ludźmi.

- Miguel chodź potańczymy. - zaproponował, a ten drugi się zgodził.

Patrząc, jak oboje się oddalają, zostaliśmy sami.

- Też idziemy? - zapytałem, a on skinął głową. Za dużo alkoholu, zdecydowanie. Jak weszliśmy na parkiet zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek, czyli ,,La Gozadera".

Muzyka wypełniła całe pomieszczenie, a my zaczęliśmy tańczyć. Każdy ruch ciała był zgodny z rytmem piosenki, która niosła w sobie tyle energii i radości. Pablo okazał się być beznadziejnym  tancerzem. Razem z innymi tańczącymi, tworzyliśmy jednolitą masę poruszającą się w takt muzyki.

Nasze śmiechy i krzyki mieszały się z dźwiękami bębnowych rytmów, tworząc atmosferę pełną euforii. Przez chwilę zapomnieliśmy o całym świecie, liczyła się tylko ta chwila, ten taniec. Każdy krok, każde spojrzenie i uśmiech budowały magiczny moment, który na długo pozostanie w naszej pamięci.

Na parkiecie zostaliśmy dłuższy czas. Nie widzieliśmy od tamtego czasu Felixa ani Miguela, jedynie mignął mi się gdzieś Kounde, tańczący z jakąś blondynką.

Puszczane piosenki były coraz wolniejsze. Gdy chciałem już usiąść, zaczęła lecieć piosenka od Elvisa Presleya, czyli ,,Can't Help Falling in Love". Bardzo kojarzyła mi się z filmem ,,Obecność".

- Zatańczymy jeszcze do tego? - zapytałem Pablo. On skinął głową.

Położyłem jedną rękę na jego ramieniu i przyciągnąłem go blisko siebie. Nasze ruchy stawały się delikatniejsze, dopasowane do nostalgicznej melodii. W tej chwili nie liczyło się już nic oprócz naszej obecności tutaj, wśród wolno tańczących par. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, odczuwając silne połączenie, które narastało między nami od tego wieczoru.

Prosecutor and Lawyer - Pedri & GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz