15.

79 14 142
                                    

Drugi dzień w szpitalu minął bardzo szybko. Musiałem zostać w szpitalu dwa dni dłużej niż przewidywali. Trzeciego dnia byłem już w pełni sił, ale rana nadal bolała.

Usiadłem na szpitalnym łóżku, pogrążony we własnych myślach, oglądając, jak niebo coraz bardziej się ściemnia. Światła miasta powoli zaczynały migotać w oddali, a dźwięki szpitala, które wcześniej wydawały mi się tak obce i niepokojące, zaczynały stapiać się w jedną, kojącą melodię. Czułem, jak zmęczenie dnia zaczyna mnie przytłaczać, ale jednocześnie myśli nie dawały mi spokoju.

Byłem już w pełni sił, a jednak coś we mnie wciąż nie pozwalało na pełen odpoczynek. Rana bolała, przypominając o sobie każdym pulsującym bólem. Próbowałem się skoncentrować na czymś innym – na czekającym na mnie powrocie do normalności, na ludziach, którzy na mnie czekają. Mimo to, trudno było odsunąć od siebie niepokój o to, co przyniosą kolejne dni.

Zastanawiałem się, jak szybko będę mógł wrócić do codziennych obowiązków. Czy ból minie na tyle, że będę mógł normalnie funkcjonować? Myśli kłębiły się w mojej głowie, a ja czułem, jak ogarnia mnie coraz większe zmęczenie. W końcu położyłem się z powrotem na łóżku, pozwalając, by ciężar powiek w końcu przeważył. Nie dane mi było jednak zasnąć przez dźwięk telefonu. Ktoś mi wysłał wiadomość. Sięgnąłem po komórkę i spojrzałem na wyświetlacz. Nie znany numer.

,,On od początku wiedział."

Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co chodzi. Po chwili kolejna wiadomość.

,,Oszukał cię, a teraz wyjeżdża."

Jeszcze bardziej mnie to zdezorientowało. Pewne było tylko, że chodziło o Pablo. Nie zadzwoniłem jednak do niego, bo chciałem się dowiedzieć o co dokładnie chodzi.

Chcąc wybrać numer tej osoby, która do mnie pisała, przyszedł kolejny sms.

,,Podpisał, że nikomu tego nie powie. Więcej się dowiesz od niego samego".

Na końcu było zdjęcie pisma, które było podpisane przez Gavire. Wyjebał mnie. Poprostu mnie oszukał. Przebrałem się i spakowalem swe rzeczy.

- Dobry wieczór. - zacząłem do jednej z lekarek. - Chciałbym się wypisać na żądanie. Już teraz.

- Ale Pana miał jeszcze... - nie dałem jej dokończyć.

- Nagła sprawa rodzinna. - przerwałem jej. Ona westchnęła i kazała jeszcze na chwilę iść za nią. Opatrzyła mi na nowo ranę i podpisałem jeszcze pismo, że wychodzę wcześniej.

Wyszedłem z budynku i zapaliłem papierosa. Jak spaliłem to bez namysłu wsiadłem do samochodu, a następnie skierowałem się w stronę mieszkania Pablo, który prawdopodobnie już się pakuje by wyjechać. Byłem bardzo zły.

Po drodze próbowałem poskładać wszystkie myśli w całość. Kiedy dotarłem pod mieszkanie Pablo, moje serce biło jak szalone, a w głowie kłębiły się różne scenariusze. Wiedziałem, że muszę się dowiedzieć prawdy, niezależnie od tego, jaka by ona nie była. Wysiadłem z samochodu, zatrzasnąłem drzwi i szybkim krokiem podszedłem do wejścia. Drzwi były lekko uchylone, co tylko potęgowało moją złość.

Wszedłem do środka i od razu poczułem zapach papierosów, który zawsze unosił się w mieszkaniu Pablo. Przez chwilę zastanawiałem się, czy powinienem go uprzedzić, że przyszedłem, ale w końcu zdecydowałem się na coś innego. Poszedłem prosto do sypialni. Pablo stał przy łóżku, właśnie pakował swoją walizkę.

Kiedy mnie zobaczył, na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, a zaraz potem wyraz zaniepokojenia.

– Co ty tu... – zaczął.

Prosecutor and Lawyer - Pedri & GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz