𝘗𝘙𝘖𝘓𝘖𝘎𝘜𝘌

1.8K 53 1
                                    

Słyszę świst mojego zduszonego oddechu i to jedyne, na czym się skupiam. Przymykam moje powieki i cicho liczę do dziesięciu.

— Zapraszamy na scenę numer dwudziesty, Elaine Lòpez! — krzyknął jeden z komentatorów, a ja poruszyłam moją stopą w stronę sceny. Reflektory z światłem niemiło drażnią moje oczy. Słyszę głośne wiwaty i klaski, gdy wychodzę zza kurtyny.

Przyjmuje na twarz sztuczny uśmiech i kłaniam się przed publicznością. Siadam na scenie. Poprawiam moją granatową, zwiewną sukienkę. Ustawiam się w odpowiedniej pozycji, czyli tyłem do widowni.

Dyskretnie spoglądam na mojego trenera, a on patrzy na mnie z hardą miną. Cicho wypuszczam powietrze z płuc i zamykam oczy. Światła gasną, zaczynam czuć pierwsze basy piosenki.

Rozpoczynam swój taniec, gdy słyszę pierwsze słowa piosenki „Happier Than Ever" od Billie Eilish. Nie do końca chciałam mieć do niej solowy występ. Wolałam piosenkę „ilomilo", ale to trener miał ostateczne zdanie co do tego.

Wykonuję pierwszy piruet i czuję palące uczucie w klatce piersiowej.

Chcę to zakończyć.

Nie słyszę więcej słów piosenki. Słyszę tylko jak publiczność wykrzykuje moje imię. Moje ciało zapomina kroku. Nie potrafię wyczuć rytmu. Gubię się. Robie kolejny piruet, aby nikt nie zauważył, że się mylę. W głowie wyliczam pełną ósemkę i wracam do układu.

Wykonuję krok Jete i próbuje wylądować na ziemii. Moja stopa się osunęła, a ja wpadam w panikę. Spadam na scenę. Tłukę sobie łokcie, ponieważ na nie upadłam. Siadam na scenie i patrzę przerażonym wzrokiem na prawą kostkę. Publiczność cichnie. Muzyka się wyłącza. Na scenie wbiega mój trener z ratownikami. Kurtyna się zasuwa.

„— Słynna tancerka, na wczorajszym międzynarodowym turnieju tańca „World of Dance" doznaje kontuzji. Elaine Lòpez złamała kostkę boczną, co prawdopodobnie wyklucza ją z dalszej kariery tane.. — opowiadała kobieta w telewizji, jednak nie było dane jej skończyć wypowiedzi, ponieważ rzuciłam pilotem w telewizor.

Urządzenie się wyłączyło, a na telewizorze pozostał mały ślad po uderzeniu. Pilot wylądował na ziemii i się rozstrzaskal. Wypadły z niego baterię i obiły się o płytki podłogi, a ich brzdęk to jedyne, co słyszałam. Głośno odetchnęłam.

Krzyknęłam wściekła, będąc w skrajnych emocjach.

— Coś się stało? — do sali w której leżałam wpadł mój starszy brat, Fermin. Musiał zostać zaalarmowany moim krzykiem i hałasem od uderzenia. Przewróciłam oczy na jego widok i nic nie odpowiedziałam.

Byłam podpięta pod kroplówkę. Oprócz tego, że złamałam kostkę, lekarze stwierdzili, że jestem odwodniona i niezdrowo wychudzona.

Podniosłam się z łóżka wściekła moją aktualną nieporadnością. Fermin podbiegł do mnie i złapał mnie za ramię, jednak się wyrwałam i wzięłam kulę. Otworzyłam szafkę obok łóżka i wyjęłam z niej paczkę papierosów z zapalniczką. Nic nie mówiąc wzięłam kroplówkę ze sobą i skierowałam się w stronę okna. Uchyliłam je i oparłam się o parapet. Wyjęłam papierosa z paczki i go podpaliłam, następnie się zaciągnęłam. Drżącą dłonią przetarłam moje włosy.

Miałam zdobyć pieprzone złoto. — warknęłam zdenerwowana, wypuszczając przy tym dym z moich ust.

Byłam w rozsypce.

Od równych trzech lat, taniec nie sprawiał mi tyle przyjemności, ile kiedyś mi sprawiał. Teraz przyjemność sprawiało mi wygrywanie.

Od pięciu lat jestem coroczną mistrzynią jazz'u na arenie międzynarodowej. Myśl, że teraz muszę przestać to robić, zalewa moje serce pustką.

Ponieważ czym jestem bez tańca?

Nikim. Dokładnie, nikim. Moja cała osobowość polegała na tańcu i wygrywaniu. Nie miałam przyjaciół, nie miałam na nich czasu. Przez większość czasu opuszczałam szkołę przez treningi i wyjazdy na turnieje, przez co miałam braki w podstawowej wiedzy. Moje życie krążyło wokół sali tanecznej w Madrycie. Od małego. Od zawsze.

Teraz wszystko miało się zakończyć. Czułam, jakbym umierała. Jakby mnie już nie było. Jakbym przestała istnieć.

***
jeżeli spodobał ci się rozdział, koniecznie zostaw serduszko!

Soul lovers || Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz