𝘊𝘏𝘈𝘗𝘛𝘌𝘙 2

1.2K 62 0
                                    

Następnego dnia wieczorem, kręciłam się na łóżku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Fermin wyszedł dzisiaj na kolację z jak on to powiedział, jego przyszłą dziewczyną, a mnie zostawił samą na pastwę losu.

Telefon znudził mi się po godzinie, a ja szczerze nie wiedziałam co innego mogę robić. Zawsze w wolnym czasie tańczyłam. Teraz nie mogłam już tego robić.

Wybiła godzina dwudziesta, a ja postanowiłam wyjść na spacer. Wieczory w Hiszpanii były bardzo ciepłe, więc przebrałam się z dresów na zwykłe, jeansowe, krótkie spodenki i trochę za dużą koszulkę.

Ubrałam buty i przejrzałam się w lustrze, które było na korytarzu. Moje długie, blond włosy delikatnie pofalowały się na końcach. Nałożyłam na usta błyszczyk, a następnie wyszłam z domu, zamykając go na klucz.

Wczoraj, jak wracaliśmy z sushi, Fermin pokazał mi bardzo fajną miejscówkę. Był to rząd ławek w dość odludnionej części Barcelony. Wokół była łąka i małe jezioro. Stwierdziłam, że się tam wybiorę, ponieważ to jedyne miejsce, które tutaj znam.

Po krótkim spacerze, znalazłam się na ławce. Usiadłam wygodnie, spoglądając na niebo, na którym tworzył się zachód słońca.

Uśmiechnęłam się, ponieważ od małego kochałam wpatrywać się w niebo. Nieważne czy chodziło o zachód słońca, wschód, czy może oglądanie gwiazd i księżyca. Zawsze mnie to fascynowało.

— Elaine? — nagle powiedział ktoś za mną, a ja od razu odwróciłam się do osoby, która wypowiedziała moje imię.

Zobaczyłam Lamine. Chłopak ciężko dyszał, w dłoni trzymał butelkę z wodą, z której musiał już upić kilka łyków, bo nie była wypełniona do końca wodą. Miał na siebie ubrany sportowy strój, ale i tak prezentował się w nim nienagannie.

— Oh, hej. — wymruczałam, a Lamine cicho kaszlnął. Chłopak okrążył ławkę i usiadł zaraz obok mnie. Spojrzał w niebo, przez co ja też umieściłam tam wzrok.

— Pięknie, prawda? — spytał chłopak, wskazując palcem na zachód słońca.

— Prawda. — westchnęłam, patrząc na pomarańczowo czerwone malowidło. — Co tutaj robisz? — spytałam ponownie obracając się w jego stronę, ponieważ nagle poczułam, że muszę kontynuować konwersację z nim.

— Przyszłem pobiegać. — wyjaśnił chłopak, wskazując na swój ubiór. — A ty?

— Fermin poszedł na randkę, a ja nie miałam co robić, więc przyszłam tutaj. To jedyne miejsce w Barcelonie, jakie znam.

— No tak, Fermin ma dziś randkę. — powiedział chłopak bardziej sam do siebie niż do mnie i lekko się zaśmiał. — Od dwóch tygodni gada o tej dziewczynie jak najęty. Już nie mogę go słuchać. — wzdrygnął się Lamine, a ja przyznałam mu rację w myślach, ponieważ ja również miałam dość monologów Fermina. Wczorajszy wypad na sushi skupiał się na jego wybrance, Francessy. Dzisiaj również musiałam pomagać mu się przygotować i milion razy upewniałam go, że wygląda całkiem znośnie.

— Mieszkasz gdzieś blisko? — spytałam po chwili, będąc ciekawa odpowiedzi. Fermin mieszkał stosunkowo bardzo blisko stadionu, ponieważ było to jakieś siedem minut drogi samochodem. Wczoraj mi mówił, że prawie wszyscy piłkarze z Barcelony mieszkają właśnie na takich obszarach, czyli wszyscy zamieszkiwali niedaleko siebie.

— Tak, mieszkamy na tym samym osiedlu. — wyjaśnił chłopak, a ja kiwnąłam głową. — Mamy do siebie jakieś dwie minuty na nogach. — wzruszył ramionami chłopak, a mnie nie wiem dlaczego, ucieszył fakt, że mieszkamy blisko. — Często chodzę tu biegać, bo jest pięknie, a nie ma tu żadnych turystów. — wyjaśnił chłopak, a następnie napił się wody z butelki.

— Jak jeszcze trenowałam taniec, to uwielbiałam biegać. — powiedziałam, wspominając czasy przed kontuzją. Oprócz tańca musiałam wyrabiać na czymś mięśnie ciała. Trener zawsze kazał chodzić mi na siłownię, jednak ja wybierałam bieganie. Kochałam przebywać na świeżym powietrzu, obok natury i mieć zwyczajny spokój wokół.

— Jesteś tancerką? — spytał dość zdziwiony chłopak, a ja cicho wypuściłam powietrze z ust. Taniec zawsze był dyskryminowanym sportem. Tak właściwie, dużo osób nawet nie brało go za sport. Mało osób interesowało się tańcem, więc mimo tego, że byłam najpopularniejsza w tym świecie, poza gronem tanecznym, nikt mnie nie rozpoznawał.

— Rozmawiasz z byłą mistrzynią tańca jazz'owego. — powiedziałam dumnie, zarzucając włosami. Lamine wstał z ławki i się przede mną ukłonił, składając mi hołd, a ja się zaśmiałam. Chłopak powrócił na ławkę, jednak teraz usiadł zdecydowanie bliżej mnie niż wcześniej.

— Dlaczego byłą? — spytał Lamine, przeczesując włosy dłonią.

— Kontuzja. — westchnęłam cicho i lekko się podkuliłam, ponieważ zwyczajnie nienawidziłam o tym rozmawiać. — Złamałam kostkę boczną i teoretycznie jestem wyleczona, ale moja szkoła już mnie nie chciała. Stwierdzili, że to zbyt duże ryzyko, abym kontynuowała taniec, a oni muszą mieć dobrą reputację, więc wysłali na mistrzostwa inną dziewczynę zamiast mnie. — wytłumaczyłam chłopakowi, ponieważ nagle poczułam potrzebę powiedzenia mu wszystkiego. Zawsze się złościłam, gdy ktoś pytał, dlaczego przestałam tańczyć. Z nim było inaczej.

— Zawsze możesz kontynuować taniec tutaj. — odezwał się po chwili czarnoskóry, jakby przetwarzał całą moją historię.

— To już nie będzie to samo. W Madrycie ćwiczyłam od małego i dziwnie byłoby mi zacząć gdzieś indziej. — wyjaśniłam i spuściłam wzrok w dół.

— Mam nadzieję, że nie jesteś za Realem Madryt, skoro tam mieszkałaś. — powiedział chłopak trącając mnie ramieniem, jakby chciał poprawić mi humor. Podniosłam na niego wzrok, a Lamine skrzyżował ręce na piersi i uniósł jedną brew do góry.

— To byłoby przestępstwo, zważając na to, że mam brata, który gra w Barcelonie. — stwierdziłam, a chłopak westchnął z ulgą. Prychnęłam cicho na jego reakcję.

— Już myślałem, że będę musiał uciąć z tobą kontakt, a tego nie chciał bym robić. — stwierdził chłopak, a ja się uśmiechnęłam. Zrobiło mi się miło na słowa, że nie chciałby uciąć ze mną kontaktu. Chyba zbyt bardzo się ekscytuje, ponieważ znamy się tylko jeden dzień.

Chwilę posiedzieliśmy na ławce, a następnie postanowiliśmy zebrać się do domu, ponieważ Lamine miał jutro rano trening, a była już późna godzina. A ja byłam tylko ciekawa, jak Fermin miał zamiar pojawić się na porannym treningu, jeśli aktualnie zapewne bawi się w jak najlepsze na randce.

— Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. — powiedziałam do chłopaka, gdy weszliśmy na chodnik prowadzący do mojego domu. Yamal stwierdził, że mnie odprowadzi, ponieważ nie puści mnie samej o późnej porze. Próbowałam go przekonać, że nie musi i to tylko dwie minuty drogi, ale nie dawał za wygraną.

— Do usług. — odpowiedział czarnoskóry i puścił mi oczko, a następnie zaczął oddalać się w stronę drogi. — Jeśli chcesz, wpadnij jutro na mój trening. Jest o dziewiątej. — powiedział chłopak, a ja się uśmiechnęłam. Chętnie przystałam na tą propozycję.

— Pożyjemy, zobaczymy. — powiedziałam, chcąc wprowadzić trochę niepewności, a czarnoskóry lekko się zaśmiał. — Do zobaczenia, Lamine.

— Do zobaczenia, Elaine!

Pomachaliśmy sobie na pożegnanie, a następnie weszłam do domu. Pobiegłam szybko do okna w kuchni, aby zobaczyć jak chłopak oddala się w stronę swojego domu.

Polubiłam go.

***
Jeśli rozdział się wam spodobał, koniecznie zostawcie serduszko!

Soul lovers || Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz