𝘊𝘏𝘈𝘗𝘛𝘌𝘙 15

751 53 11
                                    

Jakbym miała określić w skali od jeden do dziesięciu, jak bardzo źle się czuję, to powiedziałabym, że jedynascie.

Nie.

Powiedziałabym, że dwadzieścia.

Leżałam na łóżku Larysy, owinięta w jej różowy koc. Był bardzo miękki i jedynie to mi lekko poprawiało humor. Czułam się fatalnie i nie byłam do końca pewna, z jakiego powodu.

Po pierwsze, mam kaca.

Po drugie, jestem pokłócona z Lamine.

Na samo wspomnienie naszej wczorajszej kłótni się skrzywiłam. Chłopak kazał mi spierdalać i zostawił mnie samą na dworze. Ja sobie w tym czasie zapaliłam i wróciłam do środka, jednak do końca imprezy już więcej nie widziałam Lamine. Miałam kompletnie zepsuty humor, nawet nie pomogło mi skakanie na parkiecie z Larysą, Sophie, Hayley i Isabellą. Postanowiłam, że je ze sobą zapoznam, bo Hayley lubiłam, a Isabella wydawała się w porządku. Chociaż wsumie nie wiem, czy wydawała się w porządku. Nie pamiętam, czy z nią rozmawiałam.

Westchnęłam cicho i się przeciągnąłam. Po imprezie wylądowałam w domu u Larysy, bo Fermin jak zwykle gdzieś się ulotnił z Adelą. Wcale mnie to nie zdziwiło.

Nie wiele pamiętałam z tej imprezy, ale może to dobrze. Chyba wolę tego nie wspominać.

Skrzywiłam się na jedno wspomnienie, bo byłam bardzo zażenowana swoim zachowaniem.

Postanowiłam zwierzyć się panu w Uberze, który odwoził mnie i Larysę do domu. Opowiedziałam mu o sytuacji z Lamine, a ten doradzał mi, że musimy o tym pogadać, jak będziemy już spokojni i wszystko przemyślimy. I, że Yamal zapewne zachował się tak gwałtownie, bo wcześniej palił zioło. A się zdenerwował, bo ktoś przystawiał się do dziewczyny, która mu sią podobała.

Pan z Ubera narobił mi jeszcze większy bałagan w głowie. Ale byłam mu wdzięczna za to, ze postanowił wysłuchać mojego pijackiego bełkotu.

- Japiedole. - usłyszałam cichy jęk po mojej lewej stronie, więc tam spojrzałam. Ujrzałam Larysę, która się przeciągała i przecierała zaspane oczy w tym samym czasie. - Czuję się, jakbym miała zaraz umrzeć. - westchnęła dziewczyna, a następnie podniosła się i usiadła na łóżku po turecku, tak jak ja.

- Czuję się tak samo. - powiedziałam zgodnie z prawdą i lekko się zaśmiałam. Chwilę siedziałyśmy w ciszy, w której można było usłyszeć tylko dźwięk pitej przeze mnie wody. Larysa wzięła ode mnie butelkę i również napiła się łyka, a następnie przetarła dłonią twarz.

- Wiesz co mi się przypomniało? Już wczoraj nie chciałam o tym gadać w Uberze, bo się rozgadałaś o tym Yamalu. - machnęła ręką dziewczyna, a ja przewróciłam oczami na to wspomnienie. - Ta suka, Isabella, przystawiała się do Hectora.

- Co? Jak się przystawiała? - zapytałam zaciekawiona, bo niczego takiego nie pamiętałam. Zważając na mój wczorajszy stan, było to uzasadnione.

- No, kurwa, cały czas Hector, to Hector tamto, Hector sramto. A najlepsze jest to, że on cały czas podtrzymywał z nią rozmowę. - jękneła Larysa, a ja się skrzywiłam. - Znaczy, niby rozmawialiśmy wszyscy w czwórkę. Ja, Hector, Hayley i ta pieprzona Isabella. Ale to wyglądało jakby tylko Hector i ta dziwka ze sobą rozmawiali.

- Kiedy to było? Przecież cały czas byłam z wami.

- Ty chyba wtedy wyszłaś na papierosa z Sophie. Albo do toalety. Wsumie nie pamiętam, ale w każdym bądź razie poszłaś gdzieś z Sophie. - wytłumaczyła szybko Larysa, a ja pokiwałam głową.

- Myślałam, że ta Isabella jest spoko. A to suka. A z Hectora jeszcze większa. - zauważyłam, a Larysa ochoczo mi przytaknęła. Opatuliłam się szczelniej różowym kocem. Pogoda za oknem była deszczowa, a my przez całą noc miałyśmy uchylone okno, przez co do pokoju wpadło wyjątkowo zimne powietrze.

- Może przesadzam? Przecież rozmawia też z Sophie i z tobą. Chyba nie mogę zabraniać mu mieć koleżanek. - zastanowiła się dziewczyna.

- Co innego mieć koleżanki, które mają go w dupie w sensie romantycznym, a co innego koleżanka, która się do niego klei. Nawet jeśli Hector jej nie chce, to to nie w porządku. - stwierdziłam, zastanawiając się nad całą tą sytuacją. Larysa i Hector byli ze sobą stosunkowo długo, bo dwa lata. Z opowiadań Lysy ich związek był w porządku, mieli kłótnie, ale zawsze szybko się po nich godzili.

I byli jak takie bratnie dusze, ale to akurat moje spostrzeżenie.

- Muszę z nim o tym porozmawiać. Ale dobra, w dupie mam Hectora. Opowiadaj o co chodzi z Lamine, bo wczoraj nic z tego nie zrozumiałam.

To niesamowite, że Lysa miała swoje problemy związkowe, a bardziej przejmowała się mną i Lamine.

- No to zaczęło się od tego, że Hayley poznała mnie ze swoimi znajomymi. Chwilę z nimi posiedziałam, bo byli serio w porządku. Później ten Alex, zaproponował, żeby iść do baru, to ja się zgłosiłam, że pójdę z nim. Wiesz, po więcej drinków. - zaczęłam wyjaśniać Lysie, która słuchała wszystkiego uważnie. Próbowałam nie pominąć żadnego szczegółu. - I siedziałam z Alexem przy barze i gadaliśmy, tak normalnie. Nie przestawiał się do mnie, ani nic. Taka zwykła rozmowa. I nagle pojawił się Lamine i pociągnął za kołnierz Alexa, zaczął się na niego rzucać i wiesz co powiedział? Coś w stylu „mama cię nie nauczyła, że nie tyka się nie swoich rzeczy?".

Lysa gwizdnęła z uznaniem, a ja skarciłam ją wzrokiem.

- Później wyprowadziłam go z klubu, żeby pogadać. Zapytałam, czemu się rzucił na Alexa, on powiedział czy ma stać i nic nie robić, gdy jakiś śmieć mnie podrywa. Ja coś tam mu odpowiedziałam, już nawet nie pamiętam co. Powiedział mi, żebym spierdalała, a ja pokazałam mu środkowego palca. On wrócił do klubu, ale i tak go tam później nie widziałam. - westchnęłam, kończąc całą moją historię.

Nie wiem czy byłam bardziej zmęczona przez tą sytuację, czy przez to, że mam kaca. Starałam się nie być konfliktowa, bo nie lubiłam kłótni. Często się to nie udawało, bo byłam osobą dość impulsywną i nie myśle za dużo, zanim coś zrobię, lecz nienawidziłam się kłócić.

- Boże, ale zajebiście! - jękneła Larysa, a ja popatrzyłam na nią zdezorientowanym wzrokiem. - On jest o ciebie zazdrosny, dziewczyno! I to jeszcze jak! Japierdole... - westchnęła brunetka i złapała się za klatkę piersiową. - To nawet podniecające.

Przewróciłam oczami i uderzyłam ją w ramię, ale musiałam przygryzać przy tym policzek, aby się nie uśmiechnąć. Lamine był o mnie zazdrosny. Nie cieszyła mnie kłótnia z nim, ale fakt, że był zazdrosny.

- Ale co, myślisz, że mam do niego napisać? - zapytałam niepewna. Nigdy nie byłam osobą, która pierwsza wyciągała rękę na zgodę, ale to był Lamine. Dla niego mogłam zrobić wyjątek.

- No coś ty. To on odjebał, no ale z miłości, to mu wybaczysz. Pewnie sam do ciebie napiszę i cię przeprosi. - powiedziała podekscytowana Larysa, łapiąc mnie za dłonie. - Mój ulubiony ship się spełnia!

***
hej kochani! jak wam się podoba rozdział? nie zapomnijcie o serduszku

Soul lovers || Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz