𝘊𝘏𝘈𝘗𝘛𝘌𝘙 26

647 48 25
                                    

Obudził mnie bardzo nieprzyjemny ból głowy. Z jękiem się za nią złapałam próbując stwierdzić, co się właśnie dzieje.

Leżałam tak chwilę, jednak później uchyliłam lekko ociężale powieki i podniosłam się do siadu. Rozejrzałam się po pokoju w którym się znajdowałam.

Pokój Lamine.

Westchnęłam ciężko i schowałam twarz w dłoniach. Czułam się okropnie. Chciało mi się pić wody, napewno byłam odwodniona. Głowa bolała mnie tak, że myślałam, iż zaraz eksploduje. W brzuchu mam niemiły ucisk i zbiera mi się na wymioty. I do tego, nic nie pamiętałam z wczoraj od momentu bójki chłopaków i opatrywaniu ich.

- No wreszcie wstałaś. - usłyszałam głos, który rozległ się z drugiego końca pokoju, więc uniosłam głowę. Zobaczyłam Lamine, który w ręku trzymał telefon oraz szklankę z wodą. Chłopak podążał w moją stronę.

- Która godzina? - zapytałam, gdy tylko Yamal usiadł obok mnie. Chłopak podał mi szklankę z wodą z której upiłam kilka dużych łyków i spojrzał na telefon.

- Prawie siedemnasta. - powiedział Lamine spoglądając na mnie, a mi stanęło serce. Do której musiałam imprezować, żeby wstać o takiej godzinie?

- Co.. Coś się wczoraj działo po waszej bójce? - zapytałam niepewnie, a Lamine lekko się zaśmiał.

- Oprócz tego, ze zachłalaś się do prawie nieprzytomności, to nic się nie stało. - stwierdził wzruszając ramionami, a ja cicho jęknełam.

- Twój telefon cały czas dzwonił. - powiedział Yamal, wskazując dłonią na szafke nocną, a ja zmarszczyłam brwi. - Jakiś nieznany numer.

Szybko sięgnęłam po telefon i go odblokowałam. Trzy połączenia od nieznanego numeru. Przełknęłam ślinę i kliknąłam przycisk, aby oddzwonić.

Słyszałam dwa dźwięki sygnału, a następnie dźwięk sygnalizujący, że ktoś odebrał połączenie.

- Dzień dobry, czy przy telefonie Elaine Lòpez? - zapytał kobiecy głos w słuchawce, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

- Tak, to ja. - przytaknęłam niepewnie.

- Z tej strony Lorraine Rodriguez, menadżerka szkoły tańca Moffis w Barcelonie. - oznajmiła kobieta, a ja automatycznie zmarszczyłam brwi.

Znalazłam tę szkołę bardzo dobrze. Zawsze z ich reprezentantką na mistrzostwach Hiszpanii w Jazzie rywalizowałam o pierwsze miejsce.

- Proszę wybaczyć mi te natarczywe dzwonienie, ale bardzo chciałam się z panią skontaktować.

- W jakim celu? - zapytałam, czując lekki stres. Sama nie byłam pewna, czym było to spowodowane.

- Chcielibyśmy przyjąć Panią do naszej szkoły. Czy możemy się spotkać, aby omówić szczegóły tej oferty? - spytała, a ja zamilknęłam. Byłam w szoku.

- Tak, oczywiście. - odpowiedziałam po długich sekundach ciszy.

- Świetnie. - oznajmiła wesoło Lorraine. - Czy restauracja Can Culleretes, jutro o godzine czternastej, Pani pasuję?

- Tak. - powiedziałam zszokowana.

- W takim razie do zobaczenia, Pani Lòpez. Mam nadzieję, że nasza oferta będzie dla Pani satysfakcjonująca. - powiedziała kobieta, a następnie się rozłączyła.

Jeszcze przez chwilę trzymałam telefon przy uchu, próbując zrozumieć, co właściwie się stało.

- Kto dzwonił? - zapytał Lamine. Odłożyłam telefon na pościel i na niego spojrzałam. Zmarszczyłam brwi, ponieważ zobaczyłam bardzo szeroki uśmiech na jego twarzy.

- Dzwoniła do mnie menadżerka drugiej najlepszej szkoły w Hiszpanii mówiąc, że chcą mnie przyjąć. - powiedziałam podejrzliwie. - Miałeś coś z tym wspólnego? - zapytałam zaciskając usta, a w pokoju rozległa się cisza.

- Jesteś zła? - spytał łagodnie chłopak, a ja przymknęłam oczy próbując się uspokoić.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam z wyrzutem, marszcząc brwi.

- Dlaczego miałem nie zrobić? Przecież wiedziałem, że chcesz wrócić do tańca. - stwierdził Lamine, jakby to było oczywiste. Wstałam z łóżka i zaczęłam niespokojnie chodzić po pokoju.

- Ale teraz mnie chcą tylko dlatego, że sławny piłkarz Lamine Yamal mi to załatwił! - krzyknęłam wściekła, wskazując na niego palcem. Łzy zebrały mi się w oczach. - Nie chcą mnie dlatego, że myślą, że jestem dobra.

- Tak nie je..

- A właśnie, że jest! - wydarłam się na niego, przerywając mu zdanie. - Dokładnie tak jest! Po co mi to załatwiałeś?

- Bo cię kocham i chce żebyś robiła to, co kochasz! - wykrzyczał Lamine, również wstając.

- Ale nie takim kosztem!

- O czym ty w ogóle mówisz?! Jakim, kurwa, kosztem?

- Takim, że przyjęli mnie przez ciebie! Bo albo przekonałeś ich pieniędzmi, albo tym, że jesteś sławny na cały świat! - krzyknęłam czując, jak pojedyncza łza spływa mi po policzku. Szybko starłam ją dłonią. - Nie wzięli mnie dlatego, że jestem dobra.

Chłopak cicho westchnął i podszedł do mnie, jednak ja szybko się od niego odsunęłam. Czułam się poniżona.

- To nie tak jak myślisz. Daj mi powiedzieć wszystko na spokojnie. - oznajmił chłopak, a ja usiadłam na łóżku kiwając lekko głową. - Tak, to prawda, że ja tam zadzwoniłem. Ale każde studio taneczne myślało że jesteś nieosiągalna. Twoje stare studio tańca nie wydało oficjalnego pisma, że zrywacie umowę. - opowiadał chłopak, a ja słuchałam go z coraz większym niepokojem. - Każdy myślał że nadal jesteś pod twoim starym studiem, dlatego nikt się tobą nie interesował. Zadzwoniłem tam i wyjaśniłem sytuację, a oni od razu chcieli się z tobą skontaktować.

Lamine zamilknął, a ja poczułam lekki wstyd spowodowany moim wybuchem. Nie powinnam reagować tak impulsywnie. Przetarłam twarz dłonią i wstałam z łóżka. Podeszłam do Lamine i się w niego wtuliłam. Chłopak objął mnie ramieniem.

- Dziękuję i przepraszam. - powiedziałam, a chłopak pocałował mnie w czubek głowy.

*
- Czy taka ilość treningów Pani odpowiada? - zapytała Lorraine i upiła łyk kawy z białego kubka.

Była to bardzo elegancka kobieta. Włosy miała spięte w wysokiego koka, delikatny makijaż podkreślał jej urodę. Na sobie miała białą spódnice, tego samego koloru koszulę i marynarkę, przez co prezentowała się nienagannie.

Ja wyglądam trochę inaczej, bo byłam ubrana w zwykłe spodenki jeansowe oraz szarą bluzę.

Czy ilość treningów mi odpowiada?

Treningi od poniedziałku do czwartku. Od siódmej trzydzieści mam lekcje, później o dwunastej zaczynam pierwszy, trzygodzinny trening. Później mam przerwę i wracam o godzinie osiemnastej, aby odbyć kolejny trzygodzinny trening.

- Myślę, że jest w porządku. - mruknęłam uśmiechając się, oddając kobiecie kartkę. Lorraine przyjęła ją, a następnie szeroko się wyszczerzyła.

- W takim razie witamy w składzie Moffis. - oznajmiła kobieta, a ja się uśmiechnęłam i ścisnęłam jej delikatną dłoń, którą wystawiła w moją stronę. - Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało, Pani Lòpez.

***
hejka kochani! mamy kolejny rozdział, jak wam się podoba? nie zapomnijcie o serduszku i do następnego!

Soul lovers || Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz