𝘊𝘏𝘈𝘗𝘛𝘌𝘙 20

773 52 13
                                    

Poniedziałkowe popołudnie zdawało się być idealnie zaplanowane. Miałam mieć cały dom dla siebie, ponieważ Adela i Fermin pojechali na randkę do oceanarium. Więc takim sposobem leżałam na wygodnej kanapie, oglądając na telewizorze jakiś tandetny serial z Netflixa, jedząc przy tym moje ulubione sushi.

Czy życie mogło być lepsze?

- No idioto, pocałuj ją! - krzyknęłam zdenerwowana, przewracając oczami. Byłam już na piątym odcinku serialu, a główni bohaterowie wydawali się być tak samo głupi, jak Fermin.

Mój spokój przerwał dzwoniący telefon. Zatrzymałam serial, a następnie sięgnęłam po telefon, który znajdował się na stoliku. Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam kto do mnie dzwoni.

- Halo? - zapytałam, gdy odebrałam połączenie.

- Halo, Elaine? - usłyszałam głos Gaviego po drugiej stronie. - Masz czas? - zapytał chłopak, a ja cicho westchnęłam.

- Teoretycznie tak, praktycznie nie. - powiedziałam niezadowolona, bo miałam spędzić ten wieczór na oglądaniu serialu i obijaniu się, a wiedziałam, że Gavira coś wymyślił.

- Świetnie, czyli nic nie robisz. Będę po ciebie za pięć minut i mi w czymś pomożesz.

Chłopak nie powiedział nic więcej i się rozłączył zanim zdążyłam zapytać, w czym będę mu pomagać.

Byłam zarazem zaintrygowana i zdenerwowana. Wyłączyłam telewizor, na którym jeszcze przed chwilą leciał serial. Wpakowałam do buzi ostatni kawałek sushi i wstałam z kanapy, a następnie szybko poszłam do pokoju. Ściągnęłam z siebie dresowe spodnie i bluzę. Wyciągnęłam z szafy pierwsze, lepsze jeansowe spodnie i czarną koszulkę.

W momencie, gdy schodziłam po schodach usłyszałam dźwięk klaksonu. Znalazłam się na korytarzu i otworzyłam drzwi wejściowe. Wyszłam z domu czując, jak lekki wiatr owiewa mi twarz, a następnie zakluczyłam drzwi i ruszyłam w stronę Mercedesa Gaviego.

- Coś się stało? - zapytałam, gdy tylko wsiadłam do samochodu. Zapięłam pasy, gdy Gavi wyjechał spod mojego domu.

- Nic konrektnego. - powiedział niewzruszony chłopak, a ja zmarszczyłam brwi.

- To w czym mam ci pomóc? - spytałam, niczego nie rozumiejąc. Gavira na krótką chwilę przeniósł wzrok z jezdni na mnie i tajemniczo się uśmiechnął.

- Zaraz zobaczysz. - mruknął tylko chłopak. Próbowałam dopytywać, ale on wytrwale mnie zbywał. Takim sposobem patrzyłam na widok za oknem, który dobrze znałam z rękami splecionymi pod biustem

Chwilę później Gavi parkował samochód pod swoim domem. Gdy tylko pojazd się wyłączył, rozpięłam pasy i z niego wyszłam.

W ciszy Gavira otworzył drzwi i mnie przez nie przepuścił. Weszłam do domu i od razu buchnął na mnie chłód, który był spowodowany klimatyzacją.

- Chodź na górę. - powiedział Gavi, gdy tylko zdjęłam buty i zaczął kroczyć w stronę schodów, jednak ja się nie ruszyłam.

- Nie. Nigdzie nie idę, dopóki nie powiesz mi co się dzieje. - oznajmiłam niezadowolona i zmarszczyłam brwi. Miałam dość jego gierek. Miałam zepsuty humor od samego rana, a on robi sobie ze mnie jakieś nieśmieszne żarty. Miałam tego serdecznie dość i żałowałam, że nie zostałam w domu mówiąc mu, iż jestem zajęta i w niczym mu nie pomogę.

Gavi przewrócił oczami i już miał mi coś odpowiedzieć, jednak przerwał mu pisk z górnej części schodów. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam Larysę, która biegła w moją stronę i z uśmiechem na twarzy. Coraz bardziej tego nie rozumiałam.

Lysa rzuciła mi się na szyję, przytulając mnie.

- No wreszcie jesteś. - westchnęła dziewczyna i złapała mnie za rękę, ciągnąć mnie na schody. Poddałam się jej i podążyłam za nią, ponieważ nie miałam siły na przepychanki. - Wszyscy już są u góry. - powiedziała dziewczyna, a ja zmarszczyłam brwi. - Co, nie widziałaś grupy? - zapytała Lysa i spojrzała w moją stronę, gdy wychodziłyśmy na drugie piętro. - Mamy dogadać dziś wszystko z Ibizą, bo Pedri chce zarezerwować hotel i to wszystko.

Wszystko mi się tutaj nie zgadzała i wiedziałam, że dziewczyna zwyczajnie kłamie. Nie wiedziałam co oni planowali, ale miałam ochotę udusić tę dwójkę. Wyszłyśmy na górę i nie zdążyłam nic zrobić, bo dziewczyna popchnęła mnie w lewą stronę przez co wpadłam do pokoju, w którym ostatnio spałam i zamknęła drzwi.

- No nie wierzę. - mruknął ktoś za mną, a ja myślałam, że zaraz pęknę ze złości. Obróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego z mordem w oczach.

- Siedzicie tu dopóki się nie pogodzicie! Mamy to w dupie, czy zajmie wam to dwie minuty, czy dwa lata. Nie wypuścimy was stąd! - usłyszałam krzyk zadowolonej Larysy.

- Zapierdole was, gdy stąd wyjdę! - warknąłam wściekłe, uderzając pięścią w drzwi. Poczułam jak ktoś łapie za mój nadgarstek, jednak szybko się wyrwałam i prychnęłam.

- Nie dotykaj mnie. - powiedziałam wściekła i usiadłam na łóżku.

- Bardzo dojrzałe zachowanie. - powiedział Lamine i nacisnął klamkę, jednak drzwi nawet nie drgnęły.

- Kto to mówi. Gdy porozmawiacie jak ludzie, to może wtedy będziemy mogli rozmawiać o dojrzałym zachowaniu. - odpowiedział mu Gavi, a następnie usłyszałam kroki dwóch osób, które z każdą sekundą się oddalały.

Byłam wściekła za to, co zrobili Gavi i Larysa. Od początku tego dnia miałam zepsuty humor, ponieważ byłam przy tablicy na matematyce i nic nie umiałam, więc dostałam jedynkę. Później przez przypadek wylałam na siebie kawę, bo lekko trącilam ją ramieniem. I się nie wyspałam, bo przed snem cały czas myślałam o mojej sytuacji z Lamine.

Spokojem napawał mnie fakt, że wrócę do domu i będę mogła w spokoju się zrelaksować.

Jak widać bardzo się myliłam.

Lamine usiadł na łóżku zaraz obok mnie, przez co wstałam. Chłopak prychnął, gdy siadałam w kącie przy ścianie. Chciałam być jak najdalej od niego. Jego obecność przy mnie to ostatnie, czego dzisiaj potrzebuję.

- Serio? - zapytał z niedowierzaniem chłopak, spoglądając na mnie. Uniósł brwi, jednak ja nic nie odpowiedziałam i przeniosłam mój wzrok na okno za nim.

Mogłam przez nie wyskoczyć. Prawdopodobnie bym się cała połamała, ale to już lepsza opcja, niż siedzenie tu z Lamine.

I bylam pewna, że będzie to długi wieczór, bo nie miałam zamiaru wyciągać ręki na zgodę w stronę Yamala.

- Jesteś zazdrosna o Charlotte? - zapytał nagle chłopak. Spojrzałam na niego z politowaniem i uniosłam brwi.

Jeśli tak ma wyglądać godzenie się z nim, to ja podziękuję.

- Czemu miałabym być zazdrosna? - zapytałam ignorancko, a Lamine prychnął. Miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami. - Jesteś zazdrosny o Alexa i Gaviego? - dodałam po chwili, nie myśląc wiele.

- Czemu miałbym być zazdrosny? - odpowiedział mi chłopak z dokładnie tym samym tonem głosu i miną, co ja przed chwilą.

- No to kurwa dogadani. - mruknęłam i założyłam ręce pod piersią.

***
hejka kochani! gavi i lysa to podstępni shiperzy, więc się dzieję!! jak wam się podoba? do następnego!!

Soul lovers || Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz