𝘊𝘏𝘈𝘗𝘛𝘌𝘙 8

913 51 14
                                    

- To nie jest włamanie, Elaine. My po prostu wchodzimy tak, aby ochroniarz nas nie zauważył. - powiedział przemądrzale Yamal, podnosząc mnie lekko, abym mogła wdrapać się na parapet okna.

- Właśnie dałeś definicję włamania. - mruknęłam niezadowolona i usiadłam na parapecie, a następnie weszłam do stadionu przez okno i zeskoczyłam na zimne płytki, próbując zrobić to jak najciszej.

Nie sądziłam, aby włamywanie się na teren stadionu FC Barcelony o dwudziestej drugiej było dobrym pomysłem, ale powiedzmy, że ufałam Yamalowi.

- Przesadzasz. - odpowiedział mi chłopak i sam zrobił to samo co ja przed chwilą z tym, że on wyglądał nie wyglądał jak łamaga robiąc to. Ja zapewne tak wyglądałam.

Znajdowaliśmy się w gabinecie trenera. Lamine wyznał mi, że kiedyś zauważył, iż ich trener nigdy nie zamykał okna na noc, co było dla mnie niezmiernie dziwne. Rozumiem, że stadion ma ochronę, ale tam zapewne znajdują się ważne dokumenty. Flick musiał ufać tym ochroniarzom.

Yamal podszedł do drzwi otwierając je jakimś kluczem i przepuścił mnie pierwszą. Jak najciszej udaliśmy się do wyjścia na stadion, sprawdzając przed tym, czy nie ma tam żadnych ochroniarzy.

- I widzisz? Nic się nie stało. - powiedział zadowolony z siebie chłopak, biorąc piłkę do ręki, a ja przewróciłam oczami.

- Jeszcze wiele może się stać. - fuknęłam, a ten machnął na mnie dłonią, lekko się ze mnie śmiejąc. Uderzyłam go pięścią w ramię, a chłopak spojrzał na mnie pobłażliwie.

- Wiesz, że strzelę ci gola? - zapytałam retorycznie, podnosząc jedną brew do góry, gdy Lamine podał mi piłkę i podszedł do bramki przyjmując rolę bramkarza.

- Jestem o tym przekonany. - odpowiedział mi ironicznie chłopak, a ja prychnęłam niezadowolona. - O co się zakładamy?

- O to samo co zawsze. - powiedziałam pewnie, stawiając przed sobą piłkę. Skarciłam się w myślach, że postanowiłam ubrać dziś sukienkę. To zdecydowanie nie był dobry strój na granie w piłkę.

- Masz trzy próby.

- Wystarczyłaby mi jedna. - wyznałam pewnie, a chłopak pokiwał głową lekko się śmiejąc.

- Gotowa? - zapytał chłopak, a ja mu potwierdziłam. Yamal przyjął odpowiednią pozycję, a ja zrobiłam to samo.

Odeszłam kilka kroków od piłki. Spojrzałam jeszcze raz na Lamine, a następnie się rozpędziłam i mocno uderzyłam w piłkę, która poleciała w stronę chłopaka. Był to dobry strzał jak na mnie, bo mimo tego, że chłopak obronił, to musiał rzucić się w prawy bok.

- Jedna próba by ci wystarczyła, tak? - zapytał chłopak śmiejąc się, w tym samym czasie podając mi piłkę, a ja przewróciłam oczami na jego słowa.

Po chwili zrobiłam to samo co przed chwilą, jednak teraz nawet nie trafiłam w siatkę, tylko w lewy słupek. Wydałam z siebie sfrustowany dźwięk, a Yamal ponownie podał mi piłkę, nadal się śmiejąc.

Tym razem skupiłam się na tym na sto procent. Odeszłam dwa metry od piłki, zaczęłam biec i z całej siły uderzyłam w nią. Piłka poleciała w prawy, dolny bok, jednak Yamal zdołał ją zatrzymać nogą.

Zmarszczyłam brwi zakładając ręce na piersi. Szczęśliwy Yamal podszedł do mnie wraz z piłką.

- To było nie fair. Powinieneś mi dać fory. - prychnęłam niezadowolona faktem, że przegrałam zakład. Zdecydowanie nie umiałam przegrywać. Tyczyło się to jak i turniej tak i różnych nieznaczących gier.

- Już się tak nie unoś, chica. - powiedział chłopak uśmiechając się, a następnie odłożył piłkę i położył się na murawie. Zmarszczyłam brwi na jego poczynanie. - Połóż się. Widać gwiazdy. - powiedział Yamal, wskazując ręką na niebo. Spojrzałam tam i faktycznie było je widać.

Ułożyłam się zaraz obok Lamine, a ten położył rękę pod moją głowę, abym mogła wygodniej się położyć.

To było słodkie.

Mogłam czuć ciepło jego ciała przez to, jak blisko siebie się znajdowaliśmy. A to zdecydowanie mnie rozpraszało.

- Wiesz jak znaleźć gwiazdę polarną? - zapytałam chłopaka, a ten pokiwał głową na nie. - Widzisz Wielki Wóz? - zapytałam, wskazując na niego palcem.

- Widzę.

- Dwie ostatnie gwiazdy Wielkiego Wozu. Wyobraź sobie, że przedłużasz ją pięciokrotnie. Na końcu linii, znajduję się gwiazda polarna. - wytłumaczyłam, jednak czułam, że chłopak spoglądał na mnie, a nie na niebo. Odchrzaknęłam cicho, a po chwili już nie czułam jego wzroku na mnie.

- Chyba widzę. - powiedział niepewnie chłopak, a ja się uśmiechnęłam. Znalezienie gwiazdy polarnej jest dużo łatwiejsze niż się wydaję.

- Fermin mnie tego nauczył, gdy miałam cztery lata. - wyznałam, spoglądając na chłopaka. Utrzymałam z nim kontakt wzrokowy, a on pokiwał głową i się uśmiechnął, co ja również zrobiłam.

- Nie jest ci zimno?

Dzisiejsza noc w Barcelonie była trochę chłodniejsza niż zazwyczaj, a ja miałam ubraną krótka sukienkę na ramiączkach.

Yamal za to był ubrany adekwatnie do pogody, ponieważ włożył spodenki i koszulkę, jednak na to miał założoną ciepłą bluzę.

Chłopak nie czekając na moją odpowiedź lekko się podniósł, zmuszając mnie do tego samego. Lamine ściągnął swoją bluzę i nałożył ją na mnie, a ja cicho podziękowałam. Położyliśmy się ponownie, jednak teraz chłopak przyciągnął mnie dużo bliżej siebie tłumacząc to tym, że teraz jemu jest zimno. Zaśmiałam się na to lekko, ale nie przeszkadzała mi nasza pozycja.

Głowę miałam ułożoną na jego barku i przytulałam się do boku jego ciała. On za to objął mnie rękami w talii. Mogłam słyszeć bicie jego serca.

Leżeliśmy w ciszy, która była komfortowa. Yamal położył dłoń na mojej głowie i zaczął ją lekko gładzić. Mogłabym tu zasnąć, gdyby nie fakt, że murawa jest twarda i niewygodna.

- Hej, wy! - nagle usłyszeliśmy krzyk kogoś z drugiego końca stadionu. Oboje się podnieśliśmy i zobaczyliśmy ochroniarza, który biegł w naszą stronę.

Lamine szybko złapał mnie za rękę i zaczęliśmy uciekać ze stadionu. Nie wiedziałam co sie dzieję, gdy przemierzaliśmy zaciemnione korytarze stadionu.

- Wiedziałam, że to się tak skończy. - wyszeptałam przerażona, gdy chłopak wpakował nas do jakiegoś małego pomieszczenia, którym okazał się składzić na miotły. Schowaliśmy się za drzwiami. Szansa, że to zadziała, była zerowa.

Lamine przyłożył mi palec do ust pokazując, że nam siedzieć cicho. Drzwi się otworzyły, a Yamal przycisnął swoje ciało do mojego. Przygryzłam wargę, ponieważ sama nie wiedziałam, czy bardziej stresuje mnie ta sytaucja, czy jego bliskość.

Ochroniarz po chwili zamknął drzwi, klnąc pod nosem. Głośno wypuściłam powietrze z płuc z ulgą.

- Boże, prawie nas złapał. - powiedziałam, łapiąc się za klatkę piersiową.

- Na szczęście nas uratowałem. - rzekł dumny Yamal, a ja spojrzałam na niego złowrogim spojrzeniem. Gdy kroki ochroniarza po korytarzu ucichły, wyszliśmy ze składziku i wróciliśmy do gabinetu, z którego przyszliśmy. Szybko wydostaliśmy się z terenu stadionu, nie chcąc ryzykować drugi raz.

Razem z Yamalem śmialiśmy się biegnąc przez całkowicie pustą uliczkę Barcelony, a ja mogłam szczerze przyznać, że byłam szczęśliwa.

***
hej, hej myszki! dzisiaj taki luźny rozdział, ponieważ mogę wam zdradzić, że w kolejnych dwóch będzie sie dzialo... ajajaj nie mogę się doczekać, az je przeczytacie! zostawcie serduszko, jesli rozdzial wam sie spodobal. do następnego!

Soul lovers || Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz