𝘊𝘏𝘈𝘗𝘛𝘌𝘙 5

995 61 13
                                    

Dwie godziny później, byłam cała pobrudzona maką i innymi niezidentyfikowanymi składnikimi, ponieważ stwierdziliśmy, że jeśli dziennikarze przeszkodzili nam w zjedzeniu pizzy, to zrobimy ją sami.

Było mi strasznie szkoda Lamine. Wiedziałam co wiąże się z byciem rozpoznawalnym, bo ja również nieraz byłam atakowana przez dziennikarzy, jednak na szczęście to wszystko ucichło po tym, jak wydałam oficjalne oświadczenie, że rezygnuję z tańca. Trzeba być bardzo silnym, aby dać radę znosić to wszystko.

A ja wiedziałam, że w internecie zapewne już krążą plotki, kim jest dziewczyna, z którą słynny piłkarz, Lamine Yamal był w restauracji. Nie przejmowałam się tym zbytnio, ponieważ byłam odporna na wszelkie niedomówienia na mój temat.

Po tym, jak wyjechaliśmy spod parkingu restauracji udaliśmy się do sklepu spożywczego, aby kupić wszystkie potrzebne składniki, a następnie pojechaliśmy do domu Lamine. To ja wymyśliłam pomysł z robieniem pizzy, ponieważ zauważyłam, że czarnoskóry źle znosi dziennikarzy. Był niezwykłe poddenerwowany i zestresowany, więc postanowiłam odciąć go od złych myśli.

Lamine mieszkał sam, a jego dom był zrobiony w podobnym stylu co dom Fermina. Urządzony w bardzo nowoczesnym stylu, ale nie brakowało tu miejsca na przytulność.

- Udało się! - krzyknął zadowolony chłopak, kiedy zamknęłam drzwiczki piekarnika, do którego właśnie włożyłam pizzę. Ta pizza wyglądała bardziej jak papka z wszystkiego co kupiliśmy i znaleźliśmy w kuchni.

Westchnęłam ciężko, siadając na krześle. Okazało się, że i ja i Yamal mamy dwie lewe ręce co do gotowania. Jeśli ta pizza będzie jakkolwiek zjadalna, to uznam to za mój największy sukces. Stosowaliśmy się do przepisu, który znaleźliśmy na intrenecie, jednak zdecydowanie ta ze strony z przepisami kucharskimi wyglądała inaczej niż nasza. Trochę lepiej. Troszeczkę.

- Ty widzisz jak ja wyglądam? - powiedziałam zrezygnowana, wskazując na siebie. Moje całe ciało było pokryte w mące i jednym jajku, które zostało rozbite na mojej twarzy. Sama nie wierzyłam w to, że Lamine rozbił mi jajko na twarzy. To był zdecydowanie cios poniżej pasa.

Jednak ja nie pozostawałam mu dłużna, ponieważ rozwaliłam aż trzy jajka na jego głowie. Yamal wyglądał podobnie jak ja. Chłopak się zaśmiał, co ja również uczyniłam, ponieważ nie mogłam powstrzymać śmiechu.

Na prawdę dobrze się z nim bawiłam.

Po około dwudziestu minutach, Lamine wyciągnął pizzę z piekarnika. Wyglądała, no cóż, źle, ale nie miałam zamiaru się zrażać. Nalałam do dwóch kieliszków wytrawnego wina, które znalazłam, jak przeglądałam szafki w kuchni chłopaka w poszukiwaniu sosu pomidorowego.

Lamine pokroił pizzę i usiedliśmy do drewnianego stołu.

- Mam nadzieję, że się nie zatruje. - westchnęłam, biorąc kawałek pizzy do ręki. Czarnoskóry prychnął i jako pierwszy wziął gryza naszego dania. Chłopak zmarszczył brwi, co uznałam za zły znak, jednak było to złe spostrzeżenie.

- To jest zajebiste! - krzyknął Lamine, nadal mając jedzenie w buzi. Uniosłam brwi do góry i nie czekając ani chwili dłużej, również wgryzłam się w pizzę.

I muszę przyznać, że faktycznie smakowała dobrze. Śmiem twierdzić, że nawet bardzo dobrze.

- Ale dobre. - westchnęłam, a Yamal wyciągnął w moją stronę dłoń. Zbiliśmy piątkę, ponieważ oboje byliśmy dumni oraz zaskoczeni, że z tej pizzy faktycznie coś wyszło. Może jednak mamy talent do gotowania.

Zjedliśmy całą blaszkę naszego dania. Zostały tylko małe okruszki, bo te większe wyjadł Lamine. Później postanowiłam wziąć prysznic, ponieważ nie wyglądałam za dobrze i do tego cała się lepiłam, a nienawidziłam tego uczucia.

Tak, więc godzinę później, leżałam na kanapie Lamine w jego ciuchach, czyli zwykłej czarnej koszulce i dresowych spodenkach, które zdecydowanie były na mnie za duże. Popijałam wino i oglądałam jakiś nudny serial, który akurat leciał w telewizji.

Było późne popołudnie, a ja czekałam aż Lamine wyjdzie spod prysznica, ponieważ obiecałam mu, że zagramy razem w Fifę. Jak byłam młodsza czasem grałam w to z Ferminem, jednak jak można się spodziewać, zawsze to on wygrywał.

Po chwili mojego czekania, przede mną pojawił się Yamal z padami w ręku. Mi wręczył czerwony, a sobie zatrzymał biały. Usiadł bardzo blisko mnie i włączył Fifę na telewizorze. Mogłam poczuć ciepło jego ciała, oraz mocny, męski żel do mycia, przez co trochę straciłam koncentrację. Chłopak miał wilgotne włosy i prezentował się naprawdę dobrze.

- Chcesz grać FC Barceloną? - spytał Lamine, gdy już wybieraliśmy kluby. Ocknęłam się z transu, w jaki prowadził mnie Yamal, a właściwie jego widok po wyjściu spod prysznica i jego zapach. Przeklnęłam się w myślach za to.

- Zagram Manchesterem City. - powiedziałam, szukając tego klubu w opcjach do wyboru. Nie miałam bladego pojęcia o piłce nożnej, a FC Barcelona, Real Madryt i Manchester City to jedyne kluby, o których istnieniu miałam jakiekolwiek pojęcie. Jak jeszcze mieszkałam z Ferminem, interesował się on również Manchesterem, stąd go znam.

- To ja biorę FC Barcelonę. - powiedział Lamine. Usiadłam wygodniej na białej, skórzanej kanapie, próbując się skupić.

- To o co się zakładamy? - zapytałam, spoglądając na chłopaka.

- Ten kto przegra, musi robić to, co wygrany mu każe. - stwierdził Lamine, a ja przytaknąłam. Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek rozgrywki w Fifie bez zakładu.

Zaczęliśmy grać i cóż, szło mi to dość opornie. Lamine dawał mi fory, jednak w żadnym stopniu mi to nie pomagało. Pierwsza połowa minęła, a czarnoskóry prowadził trzema golami. Prychnęłam głośno, ponieważ nie miałam zamiaru przegrać.

- To zakłamane! - krzyknęłam, gdy Yamal właśnie strzelił mi czwartego gola. Chłopak się zaśmiał, a ja zmarszczyłam brwi.

Teraz się zdenerwowałam. Wstałam z kanapy, aby bardziej skupić się na grze. Pięć minut później, oglądałam zaskoczoną minę Lamine, któremu właśnie strzeliłam trzy bramki. Nie mam pojęcia jakim cudem to zrobiłam. Wiedziałam, że chłopak nawet nie wysilał się w tej grze, ale i tak to był dla mnie niezwykły sukces. Do końca rozgrywki strzeliłam mu jeszcze dwa gole Hallandem, co uczyniło mnie zwycięzcą tego zakładu.

Obróciłam się w stronę chłopaka uśmiechając się triumfalnie, a ten zaczął klaskać.

- Brawo, wygrałaś. - powiedział chłopak z tęgą miną, a ja miałam ochotę skakać i krzyczeć z powodu mojej wygranej. Powstrzymałam się od tego i jedyne co zrobiłam, to eleganckie ukłonienie się przed chłopakiem.

Usiadłam spowrotem na kanapę, biorąc ze sobą kieliszek wina, którego jeszcze nie skończyłam pić.

- Więc, co mam dla ciebie zrobić, Elaine? - spytał Lamine, biorąc ode mnie pada i odkładając oba urządzenia na mały stolik kawowy, który znajdował się obok mnie.

- Nikt nie powiedział, że muszę to wykorzystać od razu. - powiedziałam, trzymając chłopaka w niepewności. Sama nie wiedziałam, do czego go wykorzystam, ale na pewno coś wymyślę. Yamal spojrzał na mnie z tajemniczym uśmiechem, a ja upiłam resztkę wina z kieliszka.

- Wiesz, tak sobie myślałem, że za pięć dni moja siostra Adela, organizuję dwudzieste pierwsze urodziny i może chciałabyś ze mną iść? Będzie tam też Larysa i Fermin, których znasz, więc nie będziesz całkowicie sama, pomijając mnie. - wytłumaczył szybko chłopak, zaciskając ręce w pięści. Tym razem nie udało mi się powstrzymać i pomyślałam, że to słodkie, iż stresuje się zaproszeniem mnie gdzieś. Uśmiechnęłam się do niego.

- Jasne. Chętnie z tobą pójdę.

***
Jeśli rozdział się wam spodobał, koniecznie zostawcie serduszko!
Tak swoją drogą, zmieniłam okładkę oraz nazwę, moim zdaniem lepiej teraz pasuje do tej książki:) Dajcie znać, czy wam się podoba.

Soul lovers || Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz