𝘊𝘏𝘈𝘗𝘛𝘌𝘙 27

668 48 26
                                    

Prawie cały listopad minął mi bardzo szybko. Zatraciłam się w treningach, ponieważ moja szkoła tańca chciała wysłać mnie na mistrzostwa Hiszpanii, a później świata, a moja forma leżała. Nie była zła, ponieważ przez przerwę tańczyłam, ale nie była ona dobra, więc musiałam bardzo dużo ćwiczyć.

Bardzo się cieszyłam, że wróciłam do tańca. Na początku było to dziwne, ale z czasem stwierdzam, że nie mogłam postąpić inaczej, niż dołączyć do szkoły Moffis. Moi trenerzy byli również dużo lepsi od tych z starego studia.

Mniej krzyczali, a to już plus.

Okazało się jednak, że często miałam dodatkowe treningi w soboty, co skutecznie wykluczało mnie ze spotkań towarzyskich naszej ekipy. Cieszyłam się na wyjazd na Ibizę, ponieważ się za nimi stęskniłam.

To niesamowite, że jeszcze pięć miesięcy temu uważałam, że niezbyt nadaje się do przyjaźni i relacji międzyludzkich. Teraz traktowałam ekipę jak drugą rodzinę.

- No ja tego nie pomieszczę! - wrzasnęła Lysa i usiadła na swojej wielkiej walizce, próbując ją zasunąć.

- Lecimy tylko na cztery dni. - powiedział Hector, który właśnie wszedł do pokoju Larysy. - Potrzebujesz aż tylu rzeczy?

- A żebyś wiedział! - krzyknęła Lysa, patrząc na swojego chłopaka z mordem w oczach. - Eli, powiedz mu, że dziewczyny tak mają. - powiedziała moja przyjaciółka, wskazując na mnie i wstając z walizki. - W co ty się spakowałaś?

- No.. - mruknęłam niepewnie, czując na sobie wzrok pary. - Ja się spakowałam w małą tor..

- Mówiłam! - krzyknęła Lysa, zagłuszając dalszą część mojej wypowiedzi. - Ona też spakowała się w dużą walizkę.

Zacisnęłam usta próbując się nie zaśmiać.

Trzy godziny później, znajdowaliśmy się już w samolocie, a kolejną godzinę później, wchodziliśmy do ekskluzywnego apartamentu.

Cały lot minął mi dość spokojnie, bo większość przespałam.

- Ale zajebiście! - krzyknęła Sophie i przytuliła Pedriego, który ze śmiechem ją objął.

Właśnie przyjechaliśmy do apartamentu, w którym mieliśmy spędzić cztery dni.

Był.. piękny. I luksusowy.

Wyglądał bardziej jak hotel.

Mieścił się zdala od innych domków, a gdy się z niego wyszło, od razu była plaża z przejrzystą wodą. Miał trzy piętra. Na dole miał ogromny salon z równie ogromną kuchnią, pokój z bilardem oraz innymi grami, a także bar. Na pozostałych piętrach były nasze pokoje. Ja mój dzieliłam oczywiście z Lamine.

Cały dzień pływaliśmy w ciepłej wodzie, a wieczorem rozpaliliśmy ognisko na plaży. Graliśmy w nigdy przenigdy, tylko zamiast alkoholu, ktoś musiał zjeść.. pianki z ogniska.

- Dobra, teraz ja! - krzyknęła Sophie, wyciągając rękę do góry. - Nigdy przenigdy nie zrzygałam się na kanapę w salonie Pedriego, a później się do tego nie przyznałam. - powiedziała dziewczyna, a każdy zaniósł się śmiechem.

- Przepraszam Pedri, to byłem ja. - oznajmił Fermin i wpakował piankę do buzi.

- Wiedziałem! - zawołał Pedri z wyrzutem. - Jak to sprzątałem, prawie sam się porzygałem.

- Nigdy przenigdy, nikt nie zrobił mi malinki. - powiedział mój starszy brat, a każdy zaczął pochylać się po swoje pianki.

- Nawet moja mała siostrzyczka.. - westchnęł Fermin, chowając twarz w dłoniach, a każdy się zaśmiał.

- Nigdy przenigdy, nie przespałem się z kimś z tego grona. - powiedział Cubarsi, a ja usiadłam wygodniej na ławeczce. Piankę wzięli tylko Sophie i Cubarsi, oraz Hector i Larysa. - Myślałem, że wyciągnę jakieś dramy, ale jak widać jesteśmy porządni.

- Nigdy przenigdy, nie zostałem zdradzony. - powiedziała Hayley, do której teraz przeniosła się kolejka. Jej pytanie mnie zaskoczyło. Ona sama sięgnęła po piankę, a zrobił to również... Lamine.

Serce mi stanęło, gdy spojrzałam w jego oczy, a on uśmiechnął się do mnie słabo i wpakował piankę do buzi. Ktoś od razu zadał inne pytanie, chyba nie chcąc psuć dobrej atmosfery, a ja splotłam dłonie moje i Yamala.

Graliśmy tak jeszcze dobrą godzinę, a później wybraliśmy się na późną kolację. Wszyscy wróciliśmy do apartamentu w dobrych humorach, jednak szybko rozeszliśmy się do swoich pokoi, ponieważ każdy był zmęczony lotem i tym dniem.

Wyszłam z łazienki, w której przed chwilą wzięłam szybki i zimny prysznic. Każdy pokój miał swoją prywatną łazienkę. Odłożyłam ręcznik na jeden ze stolików, a następnie udałam się w stronę balkonu, którego drzwi były otwarte.

Postawiłam stopę na rozgrzanej płytce, a Lamine, na dźwięk tego, że ktoś tu wchodzi, obrócił się w moją stronę.

- Czy naprawdę twój szybki prysznic oznacza spędzenie czterdziestu minut w łazience? - zapytał z ironią Lamine, podczas tego jak oparłam się o barierkę balkonu. Widok był tutaj niesamowity.

- No tak. - odpowiedziałam mu pewnie. - To jest szybki prysznic. - stwierdziłam wzruszając ramionami, a następnie szybko weszłam do pokoju, aby po chwili wrócić z paczką papierosów i zapalniczką.

- Myślałem, że rzuciłaś. - oznajmił Lamine, a ja odpalilam mojego papierosa i się zaciągnęłam, a następnie wypuściłam dym z ust.

- Prawie. - powiedziałam, wzruszając ramionami, a chłopak pokręcił głową.

Faktycznie, teraz palę dużo mniej niż wcześniej. Jest to raczej jeden papieros, raz na jakiś czas, co uważam za niemały sukces, bo jeszcze jakieś osiem miesięcy temu nie potrafiłam wytrzymać bez tego jednego dnia.

- Wiesz, z kim zdradziła mnie Charlotte? - zapytał nagle Lamine, a mnie wmurowało. N

Nie sądziłam, że będzie chciał zaczynać ze mną ten niewygodny temat, a tymbardziej nie sądziłam, że to blond szarlotka go zdradziła. Wiedziałam, że to wielka suka, ale nie myślałam, że aż tak. Złość od razu rozprzestrzeniła się po moim ciele.

- Nie wiem. - mruknęłam, wypuszczając dym papierosowy z buzi.

- Z moim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. - powiedział chłopak, i irocznicznie się zaśmiał. Szybko zgasiłam papierosa nie zwracając uwagi na to, że dopiero co go odpaliłam.

Podeszłam do Yamala i przytuliłam się do jego boku. Chłopak westchnął i objął mnie ramieniem.

- Byłem załamany. - stwierdził Yamal. - Przestałbym chodzić na treningi, ale Fermin i Pedri mnie do nich zmuszali. Straciłem w jednym dziewczynę, którą kochałem i najlepszego przyjaciela, z którym znam się od dziecka.

- Wiem, że może to głupie, ale twierdzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Musiało się tak stać i już. Wyszedłeś z tego z nowym doświadczeniem i silniejszy, a z twojego życia zniknęły osoby, które nie były ciebie warte. - oznajmiłam.

Na balkonie rozległa się cisza, w której można było usłyszeć tylko lekki powiew wiatru i szum wody, która znajdowała się naprzeciwko nas.

- Ale.. przy Charlotte nigdy nie czułem się tak, jak z tobą. - powiedział nagle chłopak, a mi szybciej zabiło serce. - Przy żadnej dziewczynie się tak nie czułem.

***
hej, hej moi kochani! serce mi się łamie, ale przed nami epilog. jak wam się podobał ten rozdział? zostawcie serduszko i do następnego<3

Soul lovers || Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz