Rozdział 10.

44 0 0
                                    

Rano Helia obudziła się ostatnia w pokoju. Od razu zauważyła przeoczony kłaczek u Harry'ego, bo siedział tyłem. Chwyciła za nożyczki i go ścięła.

-Wyspała się nocna fryzjerka?- spytał Harry.

-Tak, a ja jestem z siebie dumna, jest super- stwierdziła Helia- podoba ci się?

-Tak, jest dobrze, a tobie odpowiadają włosy takiej długości?

-Są o połowę krótsze i dziwnie, ale jest lżej i ładnie.

-To się cieszę.

Po chwili się ubrali elegancko i zeszli na uroczyste śniadanie. Helia była ubrana w czarną sukienkę, Torii w różową, a Harry w garnitur granatowy.

Na dole już byli rodzice Harry'ego i Helii oraz mama i bracia Torii. Blondynka od razu do nich podbiegła. Harry i Helia weszli równo. Wszyscy zauważyli różnicę w ich fryzurach. Lily zaniemówiła, James się dokładnie przyglądał fryzurze syna. Remus kręcił głową z niedowierzaniem, a Syriusz dotknął włosów córki z uśmiechem. Pani Moon spojrzała na Torii by się upewnić, że ona nie ścięła włosów.

-Kto wpadł na ten pomysł?- spytał rozbawiony James.

-Sam się narodził, teraz jesteśmy w 100% pogodzeni- uśmiechnęła się Helia.

-Obcieliście się na wzajem?- spytał Remus.

-Dokładnie- kiwnął głową Harry.

-No Hel nie tak źle, jeszcze nabierzesz wprawy, to masz po matce- stwierdził Syriusz.

Po chwili zaczęło się śniadanie bożonarodzeniowe. Potem Potterowie zabrali Harry'ego, Helię, Torii i Nick'a do siebie, bo Syriusz i Remus mięli pomoc pani Moon z tą całą sprawą.

Na podwórku użądzili bitwę na śnieżki każdy na każdego. Nick wygrał, bo najtrudniej w niego było trafić i był bardzo szybki.

Następnie Lily zaprosiła wszystkich na herbatę i ciasteczka. Harry przyniósł szachy i zaczęła się wojna na szachy. Najpierw Torii kontra Harry i wygrał Harry, następnie Torii kontra Helia i Helia wygrała, a na koniec Harry kontra Helia.

-Harry nie zawiedź mnie, założyłem się o sprzątanie przez tydzień mamą, że wygrasz- oznajmił James.

-Hel, postaraj się- uśmiechnęła się do niej Lily- w naszej podstawowej rodzinie, jesteśmy we dwie, musimy się trzymać razem.

-Spokojnie ciociu Lily, w tym jestem dobra. Quidditch to nie ma co się zakładać, ale szachy- zaśmiała się Helia.

Torii zaczęła pleść Helii francuskie warkocze. Blondynka siedziała na kanapie, a ciemnowłosa na podłodze przed nią.

Helia była dobra w szachach. Harry przechodził załamania i olśnienia, a Helia cały czas z lekkim uśmiechem, wyprostowana by Torii mogła się bawić jej włosami podawała pola na które miały się udawać dane pionki.

-Szach mat- uśmiechnęła się szerzej Black.

-Brawo Heli!- przytuliła ją Lily- James!- zawołała męża, który przed chwilą wyszedł.

-Tak kochanie?- do salonu wszedł mężczyzna.

-Pomiędzy świętami, a Sylwestrem wyczyścisz kuchnię, umyjesz okna, podłogi i poodśnieżasz ale to oczywiste- uśmiechnęła się Lily.

-Hel wygrała?- westchnął James i podszedł, gdy ciemnowłosa z uśmiechem kiwała głowa- to ja ci podziękuję!- klęknął obok niej i zaczął ją łaskotać, a Helia umierała ze śmiechu, bo James znał jej czułe punkty.

-James wystarczy, chodźcie na pudding- oznajmiła Lily i to zadziałało, wszyscy wstali z miejsca. Helia przytuliła się do Lily- jesteś jak moja wymarzona córeczka- stwierdziła kobieta.

Córka Księżyca i Gwiazd IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz