3

256 15 6
                                    

- Dziękuję, że mnie podwiozłaś. - Powiedziałam, gdy Alina zatrzymała się pod bramą szkoły. - Później zabiorę ostatnie rzeczy z wynajętego pokoju i auto spod mojego starego mieszkania.
- A ja zadzwonię do mojego prawnika i cię umówię na spotkanie.
- Alina... - Urwałam, gdy w lusterku zobaczyłam auto mojego męża. - Świetnie.
Moja współlokatorka spojrzała na mnie, a później poprawiła wsteczne lusterko, żeby mieć lepszy widok.
We dwie obserwowałyśmy, jak mój były mąż żegna się ze swoją przybraną córką. Bolał mnie ten widok. Ale nie wiem, czy bardziej denerwowało mnie to, że już się ze swoją rodziną nie ukrywają czy sam fakt, że było po nim widać, że jest szczęśliwy. Jedyny plus był taki, że oni nas nie widzieli.
- Jola? - Odezwała się pierwsza, gdy Artur odjechał. - Wbijasz mi paznokcie w skórę.
- Co? - Spojrzałam na nasze złączone dłonie. Nawet nie wiedziałam, kiedy złapałam za jej dłoń. Zabrałam szybko swoją. - Wybacz, nie chciałam.
- W porządku. - Zaczęła rozmasowywać sobie dłoń. - Ale ścisk to masz porządny.
- Alina... Jesteś na pewno pewna z tym prawnikiem? - Patrzyła na mnie. - To mnie umów.
- Dam ci później znać. - Wyciągnęła z kieszeni pęk kluczy i mi go podała. - Zapomniałabym o najważniejszym. Tym pilotem otwierasz bramę garażową. Ona się zamyka automatycznie. Miejsce parkingowe masz obok mojego SUV-a. A ja wrócę dziś późno.
- Poradzę sobie. Dziękuję ci.
- Miłego dnia.
- Wzajemnie.
Uśmiechnęłam się do niej, wysiadając z auta. Zdążyła mi jeszcze odmachać i odjechała. Przeszłam przez bramkę, gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Marię idącą w moją stronę.
- Jak wolność?
- Całkiem dobrze. - Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby moje kłamstwo brzmiało jak najbardziej szczerze. - Mówiłam ci, że to tylko formalność.
- Zapewne. A kto cię przywiózł?
- Znajoma. Nie myśl sobie, że jestem taka szybka.
- A za to ty promieniejesz. - Szturchnęła mnie ramieniem. - Wolność ci służy.
Puściła mi oko i odeszła, zostawiając mnie na środku chodnika kompletnie osłupiałą. O co jej mogło chodzić?

Alina umówiła mnie na spotkanie z jej prawnikiem zaraz po mojej pracy. Poprosiłam Tomka o podwózkę do mojego starego mieszkania. Musiałam wziąć resztę swoich książek oraz odebrać auto. Pojechałam na to spotkanie z mieszanymi uczuciami, chociaż wiedziałam, że Alina miała rację i musiałam postawić się byłemu mężowi oraz tej starej raszpli. Musiałam mu wszystko opowiedzieć, włącznie z ostatnią wizytą mojej byłej teściowej.
- Dlaczego chcą pani za mieszkanie dać tylko dziesięć tysięcy?
- Kupiliśmy to mieszkanie na spółkę. Oboje wyłożyliśmy na to dziesięć tysięcy, bo mieszkanie było w fatalnym stanie. Wyremontowaliśmy je, odnowiliśmy... - Westchnęłam cicho. - Nie wiem, ile jest teraz warte, bo ja się na tym nie znam. Uznaliśmy, że skoro tylko mieszkanie mamy wspólne, to po prostu je sprzedamy i podzielimy się po równo, dlatego nie chcieliśmy, żeby to było rozwiązywane prawnie. Ale teraz...
- Chcą panią oszukać.
- Można to tak powiedzieć. - Westchnęłam cicho. - Ja się na tym nie znam. Nie wiem, ile warte jest nasze mieszkanie, ale na pewno więcej niż wtedy, gdy je kupowaliśmy. Artur mnie zdradził, ale nie chcę dać mu się oszukać. Dlatego tu u pana jestem.
- Rozumiem. - Spojrzał znad dokumentów, które mu przyniosłam o własności mojego mieszkania i się do mnie uśmiechnął. - Proszę się nie martwić. Ze mną pani nie zostanie oszukana. Szczególnie w takim przypadku.
- A czy... Mógłby pan z nim lub z jego prawnikiem się kontaktować? Nie jestem pewna, czy mam na tyle sił i odwagi, żeby z nimi się kłócić.
- Ja się wszystkim zajmę. - Uśmiechnął się do mnie po raz kolejny. - A teraz omówię z panią kolejne kroki, które podejmiemy.

W momencie, gdy wyciągnęłam wtyczkę od urządzenia z gniazdka, otworzyły się drzwi. Spojrzałam mimowolnie na zegarek, gdy otworzyłam urządzenie.
- Dochodzi północ. - Zawołała z salonu Alina, a po chwili słyszałam zbliżający się stukot jej obcasów o panele. - Myślałam, że już śpisz.
- Czekałam na ciebie. I mi się nudziło, że aż zrobiłam gofry.
- Gofry? - Stanęła obok mnie, rozpinając marynarkę. - Od kiedy mam gofrownicę w domu?
- Od kiedy mnie przygarnęłaś pod swój dach. - Uśmiechnęłam się, wykładając ostatnie upieczone gofry na talerz. - Wszystko w porządku?
- Yhm... Będę musiała wyjechać w czwartek. Wrócę najpóźniej w niedzielę.
- Jakiś problem?
- Nie. Otwieram pierwsze biuro w Hiszpanii. Muszę tam pozalatwiać kilka spraw.
- O, świetnie. A kiedy otwarcie?
- Planowo na początku lipca. - Oparłam się o szafkę, biorąc kieliszek wina w dłoń. Dopiłam je do końca. - A jak było u prawnika?
- Opowiem ci, ale najpierw coś zjemy. Zrobiłam obiad, tylko muszę go podgrzać.
- A chętnie zjem. Jeszcze dzisiaj nic nie jadłam.
- Co? Alina...
- Oj, nie miałam kiedy zjeść. Ciężki dzień był.
- To chyba nie będę ci proponować wina na pusty żołądek, tylko od razu się wezmę za przygotowanie jedzenia. Chcesz mi pomóc?
- Wiesz... Biorąc pod uwagę, że moja umiejętność gotowania jest na poziomie dna Rowu Mariańskiego, pozwolisz, że wezmę jednak szybki prysznic, co?
- Niech ci będzie. Odpuszczę ci. Pierwszy i ostatni raz.
- Pani profesor... - Uśmiechnęła się szeroko. - Czy pani mi grozi?
- A żebyś wiedziała. - Zaśmiałam się cicho. - Idź pod ten prysznic.
- Idę. Ale najpierw. - Uderzyłam ją w dłoń, gdy chciała sięgnąć po gofra. - No co?
- Najpierw obiad, potem przyjemności.
- Mówiłaś mi, że to Karina jest tą zołzą, której nikt nie lubi. Zaczynam mieć wątpliwości.
- Won mi pod ten prysznic.
- I jeszcze jesteś agresywna. Nie chcę nic mówić, ale... - Zaczęłam się do niej zbliżać. - Idę pod prysznic.
Zaśmiałam się głośno, gdy ode mnie uciekła. Wlałam resztkę wina z butelki do kieliszka i wypiłam jego zawartość, zanim zaczęłam przygotowywać dla nas jedzenie. Czułam się zdecydowanie lepiej, a wiedziałam, że to dzięki niej i jej pomocy. Ona nie raz mi mówiła, że niczego nie chce w zamian, z tym że chciałam jakoś się jej za to wszystko odwdzięczyć. Więc chociaż mogłam to zrobić w taki sposób.

Od NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz