Podeszłam do okna i ciężko westchnęłam. Cieszyłam się, że wracam do... Tak ciężko było mi nazwać mieszkanie Aliny swoim domem. Zaczęłam się martwić, że ona, gdy dowie się, co przeżyłam w trakcie mojej śpiączki, wyrzuci mnie z mieszkania. A zależało mi na utrzymaniu naszych dobrych relacji. Na naszej przyjaźni. Wiem, że obiecałam sobie, że nie będę do tego więcej wracać, ale to było silniejsze ode mnie. Zwłaszcza, kiedy dopiero teraz uświadomiłam sobie, że będę z nią przebywać sam na sam przez prawie dwa tygodnie, czyli przez okres mojego zwolnienia. Liczyłam, że ona będzie miała jakiś pilny wyjazd do innych swoich biur, czy to nawet do Madrytu, żebym tylko mogła odpocząć i nie udawać przed nią, że wszystko jest w porządku. A może przestanę o tym rozmyślać, kiedy w końcu stąd wyjdę?
- Nie strasz mnie. - Odwróciłam się w stronę drzwi, w których stała Alina. - Pukałam, myślałam, że coś ci się stało.
- Nie słyszałam. Zamyśliłam się.
- Wszystko w porządku?
- Masz jakieś wieści od adwokata? W kwestii mojego mieszkania?
- Jedynie tylko wiem, że twój eks nie zgadza się na podzielność kwoty pół na pół. Bo jesteś sama i bezdzietna, a on ma córkę partnerki i swojego bachora w drodze. - Westchnęłam ciężko. - Ale nie musisz się martwić. Masz gdzie mieszkać.
- Nie chcę ci tyle siedzieć na głowie.
- Chodźmy stąd lepiej. - Podeszła do mnie i podała mi swoją kurtkę. - Bo od tego szpitalnego nastroju zaczynasz bredzić. Zabieram cię w końcu do domu.
Byłam jej wdzięczna, że mnie zabrała już z tego szpitala. Czułam się dziwnie w jej obecności, ale z całych sił starałam się zachowywać normalnie. Dlatego wypytywałam ją o wszystko, co byłam w stanie, żeby tylko przez drogę do mieszkania tylko ona mówiła. I mówiła, dopóki nie zaparkowała obok swojego suva. Spojrzałam się na to auto, a później na nią.
- Alina...?
- Hm? - Wzięła telefon i wysiadła z auta. Ja też, z tylnego siedzenia od razu zabrałam swój wypis ze szpitala i inne dokumenty.
- Co z moim autem? Tylko tak szczerze.
- Stoi. - Wskazała na swojego suva, a potem na mnie spojrzała. - Ja i tak nim nie jeżdżę. Tobie ostatnio się wyśmienicie jeździło, a tak czy siak to ja przez najbliższe dwa tygodnie robię za twojego szofera.
- Ale...
- Chodźmy lepiej. - Uśmiechnęła się tylko, włączając alarm w aucie i ruszyła pierwsza w stronę windy. - Trochę się pozmieniało. Ogarnęłam dla ciebie regały na książki, ale wolałam ich nie tykać. A w miejscu, gdzie były alkohole, znalazła się całkiem pokaźna kolekcja figurek z ludziami z Hogwartu...
- Serio? - Weszłam za nią do windy i przycisnęłam przycisk na odpowiednie piętro. - Ludziami?
- Cholernie mi ciebie brakowało. - Uśmiechnęła się szeroko. - Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Uśmiechnęłam się tylko i odpowiedziałam jej to samo. Bo tu akurat nie musiałam jej okłamywać. Mimo że bliskości z nią nie doświadczyłam, bardzo za nią tęskniłam.
Nie odzywałyśmy się do siebie już ani słowem, dopóki nie podeszłyśmy już do drzwi mieszkania.
- A czy...
- CIOCIA! - Zdążyłam przejść przez próg, a do moich nóg przyczepiła się Majka. Zaskoczona, wzięłam ją na ręce, ale bardzo się ucieszyłam na jej widok. - Tęskniłam!
- Ja też, ale... - Dopiero teraz zauważyłam swojego brata i jego żonę, którzy już pędzili się ze mną przywitać. - Co wy tu robicie?
- Musieliśmy przyjechać. Chociaż na chwilę. - Szwagierka uwolniła mnie od uścisku Majki, kiedy Marek mnie do siebie mocno przytulił. - Musimy wieczorem wracać, ale chcieliśmy ci zrobić niespodziankę.
CZYTASZ
Od Nowa
FanfictionUlubiona przez uczniów Jolanta Żabińska w swoim prywatnym życiu przechodzi poważny kryzys. Rozwód z mężem to początek jej problemów, z którymi chce się sama zmierzyć. Przez zupełny przypadek trafia na kogoś, kto, nie znając jej, po prostu jej pomaga...