4

225 14 19
                                    

Zatrzymałam się na swoim miejscu parkingowym przed szkołą i ciężko westchnęłam. To był ten dzień, w którym Alina wyjeżdżała. Dziwnie się z tym czułam. Pożegnałam się z nią jak zawsze, wychodząc jako pierwsza, życzyłam jej udanego wyjazdu, ale dziwnie się czułam z tą świadomością, że zostanę sama w jej ogromnym mieszkaniu przez te kilka dni. Przyzwyczaiłam się do jej towarzystwa i teraz miałabym zostać sama? Rozumiałam to, że musiała wyjechać i miała swoje sprawy na głowie, ale czy ja byłam gotowa, żeby zostać sama?

- Jesteś, Jola. - Powiedziałam sama do siebie, biorąc z siedzenia pasażera swoją torebkę. - Przecież już masz plany, więc się tego trzymaj. Dasz radę.

Dodałam jeszcze, wysiadając z auta. Włączyłam alarm i ruszyłam w stronę bramki. Zdążyłam ledwo wejść na teren szkoły, a zza drzewa wyszedł mój były mąż.

- Cześć. Czekałem na ciebie.

- Trzeba było zadzwonić.

- Trzeba było odebrać.

- Trzeba było pomyśleć, że nie mam czasu.

- A teraz znajdziesz chwilę?

- Nie. - Minęłam go. - Nie mam czasu.

- Jola. - Złapał mnie za ramię. Odwróciłam się szybko do niego, chcąc go w pierwszej chwili uderzyć torebką, ale zrezygnowałam z tego pomysłu, nie chcąc robić przedstawienia, tylko wyrwałam swoje ramię z jego uścisku. - Kontaktował się ze mną twój prawnik.

- Wiem.

- Mieliśmy tę sprawę załatwić sami.

- Po wizycie twojej mamusi? Zmieniłam zdanie.

- Może mama trochę przesadziła...

- To i tak nie ma znaczenia, bo...

- Daj mi skończyć, proszę. Mama trochę przesadziła, ale zrozum też moją sytuację. Wiem, że mieliśmy się podzielić po połowie, ale powiększa mi się rodzina. - Wskazał na swoje auto. Ja jednak patrzyłam na niego. - Zrozum mnie.

- Nie. - Powiedziałam, gdy spojrzałam na jego ciężarną partnerkę siedzącą w jego aucie, a potem na niego. - To nie jest moja sprawa. W sprawie mieszkania kontaktuj się z moim prawnikiem.

- Załatwmy to sami. Spiszmy umowę, odpuść mi kilka...

- To moje ostatnie słowo.

- Skoro tak, to tego pożałujesz. - Powiedział, gdy się odwróciłam od niego z zamiarem odejścia. - Zostaniesz z niczym.

- Pomyśl o zmianie zawodu. Może do Brzechwy ci daleko, ale zapewne jakąś bajkę uda ci się napisać. - Uśmiechnęłam się do niego wrednie przez ramię. - I nie nachodź mnie więcej. Nie życzę sobie tego.

- Moja córka tu się uczy.

- To się zajmij nią, a nie mi głowę zawracasz.

Odeszłam, już się nim nie interesując. Musiałam zachować zimną krew i nie dać mu się zmanipulować. Teraz to ja byłam górą, dzięki Alinie miałam najlepszego prawnika w kraju i właśnie moją współlokatorkę po swojej stronie.
Weszłam do pokoju nauczycielskiego, była w nim tylko Maria i Basia. Przywitałyśmy się i podeszłam do wicedyrektorki.

- Nie chcę ci z samego rana zawracać głowy...

- Daj spokój. - Uśmiechnęła się do mnie jak zawsze sympatycznie. - W czym ci mogę pomóc?

- Zamieszkałam u swojej znajomej na jakiś czas. Moje mieszkanie dopiero się remontuje i trochę to potrwa. - Skłamałam, wyciągając z kieszeni kartkę z adresem Aliny. - Wczoraj mnie u siebie zameldowała, więc...

- Rozumiem. To ta znajoma. - Zmieniła uśmiech z sympatycznego na mówiącego "ja już wszystko wiem, nie musisz mi mówić". - Dziękuję za informację.

Podeszła do drzwi, ale zanim wyszła, jeszcze się do mnie uśmiechnęła. Gdy wyszła, spojrzałam na Basię, która przygotowywała sobie herbatę, nawet na nas nie zwracając uwagi.

- Widziałaś to?
- Niby co? - Spojrzała na mnie. - Herbaty?


Niby dzisiaj był dzień najbardziej spokojny i wróciłam do domu znacznie wcześniej, ale bardzo zmęczona. Zamknęłam drzwi, ściągnęłam buty i przeszłam się do kuchni. Na blacie jednej z szafek położyłam reklamówkę, w której były butelki z winem. Chcąc najpierw wziąć chłodny prysznic, zanim się napiję, wyszłam z kuchni i wtedy zauważyłam swoją matkę siedzącą na kanapie.

- Mama? - Spytałam cicho, bojąc się, że mam jakieś zwidy. - Co ty tu robisz?

- Alina mnie wezwała. - Podniosła się i zaczęła się do mnie zbliżać. - Nie chciała, żebyś była sama przez te kilka dni.

- Nie potrzebuję opiekunki.

- A w tych butelkach, to co masz?

- Barszcz czerwony. Naszła mnie ochota.

- Nie kłam. Alina mi wszystko opowiedziała. - Westchnęłam zirytowana, ściągając płaszcz. - Nie złość się na nią. Chciała dobrze, a myślała, że mi o rozwodzie powiedziałaś. Czemu mi o tym nie powiedziałaś?

- A dziwisz mi się? Przecież ty Artura wprost uwielbiasz. - Usiadłam na kanapie ciężko wzdychając. - Musiałam się zastanowić, jak ci to powiedzieć.

- Lubiłam go, ale to ty jesteś moją córką. Ja zawsze będę po twojej stronie. - Usiadła obok mnie. - Myślisz, że będę broniła tego łajdaka po tym, co ci zrobił?

- Czyli Alina powiedziała ci wszystko?

- Myślała, że wiem. Więc jak już zaczęła, to już musiała skończyć. Nie opowiedziała mi wszystkiego, bo się na samolot spieszyła. Ale większość. Szczególnie to, jak się poznałyście.

- Domyślam się.

- I chciałaś spędzić te dni na upijaniu się?

- Jak tu przyjechałaś?

- Jak się kąpałaś, Alina wzięła mój numer z twojego telefonu, zadzwoniła i wysłała po mnie szofera z samochodem. Możesz mi odpowiedzieć na pytanie?

- Oj od razu upijać się. Chciałam się zrelaksować.

- Relaksujesz się codziennie z butelką wina?

- Ona ci chyba jednak wszystko powiedziała.

- Nie chcę, żeby moja córka przez tego faceta została alkoholiczką.

- Twoja córka nie zostanie alkoho... - Urwałam, gdy mój wzrok padł na przeszkloną szafkę, w której Alina trzymała swoje drogie alkohole. - Dlaczego tu jest pusto?

- Gdy tu przyjechałam, to była akurat w trakcie wylewania wszystkiego do zlewu.

- Co? Przecież niektóre były warte więcej, niż moja dwuletnia wypłata.

- To może teraz zrozumiesz, że ona się o ciebie martwi. I nie tylko ona.

- No, na pewno. - Oparłam łokcie na kolanach i ukryłam twarz w swoich dłoniach. - Najbardziej ty.

- Jola, córeczko. Po raz kolejny ci mówię, że lubiłam Artura i doskonale o tym wiesz. - Poczułam, że się do mnie zbliża. - Ale to ciebie i twojego brata kocham najbardziej na świecie. I nikt od was ważniejszy nie będzie. Szczególnie taki gnój, który cię tak bardzo zranił. Tylko nie zamykaj się przede mną, bo ja jestem po twojej stronie. Zawsze po twojej stronie będę.

Zaczęła masować dłonią moje plecy. Nie wytrzymałam już tego całego napięcia z tych wszystkich tygodni ukrywania mojego rozwodu przed swoją rodzicielką. Przytuliłam się do niej mocno, a gdy objęła mnie swoimi ramionami, zaczęłam po prostu płakać.

---

Cześć. Jak widzicie, zmieniłam nieco styl pisania rozdziału. Nie jestem fanką takiego pisania z przerwami, ale prosiliście mnie o to. Dajcie mi proszę znać, czy chcecie, żebym nadal pisała w ten sposób, czy lepiej, żebym wróciła do starego stylu.

Od NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz