Przyjechałyśmy do domu mojej mamy w Wielki Piątek z samego rana. Nie byłyśmy pierwsze. Mój brat, razem ze swoją żoną i córeczką już tu byli. Zjadłyśmy szybkie śniadanie, porozmawialiśmy wszyscy przy kawie i nawet się ucieszyłam, że Alina złapała szybko dobry kontakt z resztą moich bliskich. Wszyscy mieli dobre humory, dopóki nie zdecydowałam się powiedzieć im o ostatnim zdarzeniu.
- Ale całe auto do kasacji?
- Nic ci nie jest?
- To w jakim stanie był ten kierowca?
- Byłaś u lekarza?
- Była u lekarza. - Alina się uśmiechnęła. - Nie odpuściłabym jej. Jest cała i zdrowa.
- A moje auto nadaje się tylko na złom. Nie ma sensu już go klepać.
- Ubezpieczenie dało ci zastępcze?
- Chcieli, ale... - Spojrzałam na Alinę, która tylko się do mnie uśmiechnęła i napiła się kawy ze swojego kubka. - Alina się nie zgodziła. Pożyczyła mi swoje. Znowu.
- Tamte, to było jakieś stare i brudne. A tego wunderbauma, to przez pięć lat nie wymieniali. Wolę, jak jeździsz czymś bezpieczniejszym i mocniejszym. Niż twój czerwony złomek lub ten badziew z ubezpieczalni. A moje i tak stało i się kurzyło. - Wzruszyła ramionami, zanim dopiła swoją kawę. - Więc nie masz już argumentów.
- Jak zawsze.
- Koniec tych pogaduszek. - Powiedziała moja mama dziwnie zadowolonym głosem. - Kto myje okna, a kto pomaga mi w kuchni?
- Myję okna! - Zawołała Alina, podnosząc rękę do góry. - Tak będzie najbezpieczniej.
- Yhm... - Uśmiechnęłam się do niej. - Też tak sądzę.
- Pomogę ci. - Powiedział mój brat, podnosząc się z krzesła. - Przy okazji pokażę ci, gdzie mama trzyma środki czyszczące.
Gdy oni poszli, ja z szwagierką pozbierałyśmy puste kubki po kawach i poszłyśmy za mamą do kuchni.
- No, Jola. - Marta oparła się o szafkę i się do mnie uśmiechnęła. - Jak się wam układa?
- Co?
- Córeczko, nie udawaj, że nie wiesz.
- Ale mnie z Aliną łączy tylko... wspólne mieszkanie? Nawet nie wiem, czy to przyjaźń.
Marta z mamą wymieniły tylko spojrzenia, ale ja już tego nie skomentowałam. Nawet nie wiedziałam, co mam na to odpowiedzieć.
Te dwa dni minęły nam głównie na gotowaniu oraz na sprzątaniu. Cieszyłam się na te święta, ale moja rodzina zaczęła mnie irytować, a szczególnie, gdy rozmawiałam z Aliną o byle czym sam na sam. Widziałam ich uśmieszki albo jak dostawali nagle olśnienia, że coś im się nagle przypomniało i zostawiali nas same. Ale ta irytacja szybko mi minęła, gdy widziałam, jak oni bardzo dobrze dogadują się z moją współlokatorką. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz tak dobrze spędziłam okres przygotowawczy do świąt. Ostatni raz to chyba było trzy lata po moim ślubie z Arturem.
Każdy z nas miał doskonały humor i nie tylko mała Maja nie mogła się doczekać jutrzejszego dnia. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego moja mama na nas szóstkę przygotowywała jedzenia, jakbyśmy byli tu co najmniej w setkę.
- Marudzicie. - Rzekła moja mama, gniotąc masę na ciasto. - Nic wam się nie stanie, jak trochę przytyjecie. Zauważyłyście, jak schudliście od ostatnich świąt? Alinie też kości przez skórę wychodzą. Nie wiem, jak wy tak możecie żyć.
I od tego momentu zarówno ja, jak i Marta już na ten temat z nią nie dyskutowałyśmy. Pomagałyśmy jej dalej w milczeniu, pytając się jej tylko, jak mamy coś zrobić, żeby jej tylko nie zdenerwować.
CZYTASZ
Od Nowa
FanfictionUlubiona przez uczniów Jolanta Żabińska w swoim prywatnym życiu przechodzi poważny kryzys. Rozwód z mężem to początek jej problemów, z którymi chce się sama zmierzyć. Przez zupełny przypadek trafia na kogoś, kto, nie znając jej, po prostu jej pomaga...