Rozdział 7

27 4 1
                                    

— to głupie głupie i jeszcze raz głupie — mówiłam w myślach — jeśli wyjdę z tego bez szwanku to naprawdę pójdę się pomodlic.

Poprawiłam włosy, ktore pozostawiłam rozpuszczone, opadały lekko za ramiona.
Stałam przez znanym mi budynkiem, taksówka zawiozła mnie praktycznie pod same drzwi. Ale nogi nie chciały się ruszyć. Dziś postawiłam na zwykle czarne proste jeansy oraz zielona bluzkę na ramiączkach, która podkreślała moje zielono brązowe oczy.

To było tak głupie co planowałam zrobić i za pewne bez skuteczne, lecz jedyne co przyszło mi do głowy. Jeśli czegoś nie zrobie to padnę ze zmęczenia. W nocy przed jego wizytą przysnęłam na dwie godziny, po jego wizycie nie zmrużyłam oka. Jeśli policja nie chce mi pomóc muszę jakoś sobie poradzić. Przetrwać dwanaście tygodni i wyjadę na studia, przecież to się da zrobić. Najważniejsze, że rodzice są daleko i dzięki temu są bezpieczni, jeszcze tylko upewnić się, że Taylor nic nie grozi.

Przekroczyłam próg, dostając znak na nadgarstku. Muzyka była głośna jak wczeniej. Rozejrzałam się, nigdzie nie widziałam chłopaka, który doprawił mi drinka.
Podeszłam do baru. Dziś nie było tak tłocznie jak ostatnio.

— co dla Ciebie? — zapytał

— wiesz może kto mógłby mi pomoc, muszę przejrzeć nagranie z kamer
Mężczyzna uniósł brwio

— ktoś ukradł mi telefon — dodałam pospiesznie.

Patrzył przez chwile na mnie, po czym machnął na ochroniarza.
Wysoki mężczyzna w czarnym ubraniu i z mina, która przedstawiała chęć mordu podszedł do nas

— za mną — wydał rozkaz, a ja podążyłam za nim.

Nie wierze, że się udało, obejrzę kamery i dowiem się kim jest cień.
Poprowadził mnie schodami na górę, zatrzymał się przed czarnymi drzwiami i zapukał, po czym otworzył je, a mnie przepuścił.

Wkroczyłam niepewnie. Przede mną był kwadratowy pokój z dwoma kanapami, na których siedziało trzech mężczyzn, dwóch z nich miało ciemne okulary co wydało mi się dość dziwne, ale pamiętałam również dlaczego Adrien w nich chodził w domu. Nie byłam wstanie się im dobrze przyjrzeć, gdyż mój wzrok spoczął na mężczyźnie stojącym przede mną tyłem.

Gdy się odwrócił zauważyłam ze był młody, miał może z dwadzieścia piec lat. Jego ciemne blond włosy opadały na twarz. Miał na sobie beżowe spodnie garniturowe i białą zwiewają koszule z podwiniętymi rękawami.

— chciałaś obejrzeć nagranie — odezwał się — w jakim celu?.

Jego niebieskie oczy przenikały mnie

— tak, byłam tutaj kilka dni temu, ktoś ukradł mi telefon. Pomyślałam, że coś zobacze — czułam jak drżą mi ręce, a serce przyspiesza. W głosie odezwał się cichy głosik— głupota, totalna głupota.

Mężczyzna machnął głowa, a jeden z siedzących podszedł do mnie wyrwał mi torebkę i rzucił mężczyźnie po lewej stronie w ciemnych okularach.

Tamten otworzył ja i zaczął szperać, wyciagnal telefon.

— co my tu mamy — odezwał się — to ten telefon zgubiłaś? — jego idelanie usta wygięły się w uśmiechu. Ręką przeczesał brązowe włosy. Wstał z kanapy i podał telefon mężczyźnie stojącemu przede mną.

— lepiej żebyś wyjaśniła — odezwał się jak mniemam ich szef, lub jakiś lider.
Być może stał przede mną właściciel tego klubu.

Głos zaczął mi drzeć, ale powiedziałam prawdę, pomijając nieznajomego w mojej sypialni.

ApogeumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz