Rozdział 6

41 6 1
                                    


Żadnej wiadomości, cała noc i poranek nic się nie stało. Nocowałam u Taylor, w południe udałam się do swojego domu zmienić zamki. Cóż rodzicom powiem, że poprzedni był uszkodzony stąd wywnioskowałam włamanie. Sprawdziłam cały dom, pozamykałam wszystkie okna. Nie było możliwości, żeby dziś wszedł do środka, jak miałby to zrobić?. Wzięłam nóż z kuchni i położyłam pod poduszką, będę przygotowana.

Całe południe siedziałam jak na szpilkach, jakby on miał się pojawić. Pokręciłam głowa z niedowierzaniem. Przecież nie wyskoczy z salonu, tym bardziej kiedy mają pojawić się rodzice.
Usłyszałam ich samochód na podjeździe, gdy tylko przekroczyli próg od razu rzucili się w moje ramiona, jakby co najmniej nie widzieli mnie miesiąc. Jak oni dadza radę jak pojadę na studia?. Oczywiście podejrzewałam co było przyczyną takiego zachowania.

— kochanie — mama objęła moje policzki w dłonie — wszystko jest dobrze?, tak się martwiłam

— tak, przepraszam

— powinnaś od razu do nas zadzwonić — dodał tata

— wiem, zmieniłam zamki, ale to był chyba jakiś głupi dowcip — skłamałam.

— co się właściwie stało? — zapytał ojciec

— przyszłam od Taylor, a zamek był uszkodzony, spanikowałam i wezwałam policję, bo byłam pewna ze ktoś próbował się włamać — wzruszyłam ramionami

Byłam coraz lepsza w kłamanie, nie wiem czy powinno mnie to cieszyć.

— dobrze zrobiłaś, lepiej dmuchać ma zimne — tata dotknął mojego ramienia, a ja się lekko uśmiechnęłam.

Przez całe popołudnie byłam zestresowana, a gdy nastał wieczor, myślałam, że zejdę na zawał. Ręce mi się trzęsły niesamowicie, czułam się jakbym wypiła z sześć dobrych kaw. Tak, czasem mi się zdarzało tyle wypić, ale były to skrajne przypadki, gdy musiałam zakuwać w szkole. Byłam niezłą uczennica, zależało mi na uczelni z ligi bluszczowej.

Przeszłam się raz jeszcze po domu sprawdzając wszystkie zamki. Każdy był zamknięty. Mimo tego nie mogłam spać i ze zmęczenia zasnęłam około trzeciej.

Nic się nie wydarzyło, zero postaci, zero wiadomości.
Może moja wyobraźnia naprawdę spłatała mi figla, a książki które tak namiętnie czytam zwróciły się przeciwko mnie, tworząc wyimaginowaną rzeczywistość?. Było to możliwe, ale wiara w to miała jeden mankament. A mianowicie moje szaleństwo.

Zeszłam na dół w ciąż zaspana

— Ty już ubrana? — zapytała zaskoczona mama.

Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem i jak nie musiałam to do dziesiątej biegałam w piżamie. Wczoraj nawet jej nie założyłam. Musiałam być gotowa do ewentualnej walki wiec dress wydawał mi się bardziej odpowiedni.

— tak, postanowiłam chwile pobiegać — rzuciłam kolejne kłamstwo, które przyszło mi do głowy.

Kiedyś biegałam w każdy weeknd, ale szybko porzuciłam ta praktykę, w sumie zmuszała mnie do tego Taylor, która brała udziały w zawodach, ale i ona w końcu z tego zrezygnowała.

Kłamstwa wylatują z moich ust niczym powietrze. A teraz muszę iść biegać, nie mogłam wymyśleć lepszego kłamstwa?. A chociaż takiego, które nie wymaga aktywności fizycznej?.

Ehh wzięłam wdech, chwyciłam słuchawki i wyszłam na zewnątrz. Był przyjdmni dzień, poranek nie był tak gorący, wiec choć pogoda odpowiednia. Biegłam przed sobie, muzyka dudniła mi w uszach. Napisałam nawet do Taylor czy chciałby się przyłączyć, lecz nie odezwała się.

ApogeumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz