Rozdział 2

114 10 4
                                        

Po raz kolejny poprawiłam sukienkę, nie znosiłam gdy podjeżdżała do góry.

— Leya, wyglądasz świetnie, przestań ja szarpać — Hall przewróciła oczami

— jest za krótka

Szłyśmy od parkingu kierując się do kilku zabudowań, znajdujących się nieopodal

— to klub, a nie kościół

Gdy z oddali zobaczyłam napis na nim zatrzymałam się i patrzyłam na przyjaciółkę

— czy Ty do reszty oszalałaś! — zwróciłam się do dziewczyny

Poprawiła swoje blond włosy i spojrzała niczym niewiniątko

— daj spokój, nigdy tu nie byłam

— nie bez powodu

Apogeum, najbardziej przerażający klub w mieście, w prawdzie najbardziej oblegany, ze względu na braki ograniczeń. Nikt nie sprawdza kto wchodzi i co wnosi do środka. Rok temu nawet jakiś chłopak został pchnięty tam nożem. Zdecydowanie był to klub, który spędzał sen z powiek rodziców. Policja dziwnym trafem nigdy nie miała podstaw, żeby go zamknąć, choć nawet nie reagowała na liczne doniesienia.

— nie wejdę tam, chcesz zginąć?! — patrzyłam w niebieskie oczy przyjaciółki z niedowierzaniem

— nie jesteś ciekawa? — uśmiechnęła się lekko

Byłam.
Rok temu rozmawiałyśmy o wizycie tutaj, tym bardziej, że na palcach jednej ręki mogłam wyliczyć osoby ze szkoły, które nigdy tutaj nie były. W tym my dwie.

— wiem, że jesteś ciekawa — spojrzała na mnie spod gęstych rzęs

— dobra, jestem, ale godzina i wracamy. Pójdziemy do Morfeusza

— dobra, umrzemy tam z nudów, ale okej

Drugi klub znajdował się niedaleko. Można było tam posłuchać spokojnych rytmów, a o alkoholu można było zapomnieć, ale zdecydowanie go lubiłam. Był to bardziej pub niż klub, ale mimo wszystko często spędzali tam czas uczniowie.

Taylor chwyciła mnie za rękę i prowadziła do środka. Jej zupełnie nie przeszkadzało skąpe ubranie. Spódnica podjechała jej nieco wyżej, przez co ledwo zasłaniała jej tyłek, a bluzka miała spore wcięcie w dekolcie. Widziałam jak faceci pożerali ją wzrokiem, a ona sprawnie wyminęła większość kolejki i teraz stałyśmy przed bramkarzem, który  przybijał pieczątki na nadgarstku.

Gdy dostałyśmy swoje oznaczenia ruszyłyśmy w głąb sali. Na parkiecie tańczyły pragnące rozrywki osoby. Bar był cały zajęty, a większość przekrzykiwała się chcąc zamówić alkohol. Hall od razu wciągnęła mnie na parkiet, a po chwili wśród rytów lekko się rozluźniłam.

Samo wnętrze może nie było zbyt przyjazne, panowała tutaj kolorystyka czerni, a kolorowe światła jedynie rozpraszały mrok.
Po dłuższym czasie zaczęłam się naprawdę dobrze bawić, skakałyśmy do rytmu, śpiewałyśmy. Jednym słowem naprawdę dobrze się bawiłam.

Tańczyłyśmy przez dłuższa chwile, kiedy poczułam jak ktoś mnie popchnął. Taylor od razu chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła bliżej. Dwóch chłopaków zaczęło się przepychać. W każdym innym klubie od razu przybiegłaby ochrona, i wyrzuciła ich, ale nie tutaj. Tutaj wszystko było inaczej i chyba nie panowały żadne zasady.

Każdy robił miejsce, tak, że po środku zrobił się krąg, a w nim ich dwóch. Blondyn właśnie dostał mocny cios w noc, a krew chlusnęła na osoby nieopodal. Rozległy się okrzyki. Ciemnowłosy powalił tamtego i teraz okładał go cios za ciałem. Krew lała się na parkiet. Patrzyłam na to wszystko oszołomiona, przestraszona i zdezorientowana.

ApogeumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz