Rozdział 20

89 12 5
                                        

Siedziałam z książką i herbatą w ręku, gdy usłyszałam dzwonek. Podeszłam do drzwi, stał w nich kurier.

— dzień dobry mam przesyłkę — wcisnął mi w rękę pudełko.

Od razu poczualm chłód, nie podobało mi się to.
Położyłam pakunek na stole, delikatnie otworzyłam wieko.
Przez chwile wpatrywałam się w czarny rysunek oka. Zamknęłam szybko wieko i dotknęłam ręką usta. Do oczu napłynęły mi łzy, zrobiło mi się słabo. Poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła, nie to nie może być prawda. Próbowałam wyrzucić z głowy obraz, który przed chwilą zobaczyłam.
Chodziłam po kuchni i pokoju, co chwila sprawdzając czy pudełko nadal tam jest, jakby miało za chwilę magicznie zniknąć.

Co miałam zrobić?.
Nie, nie zostawię tak tego.
Pobiegłam na górę, przebrałam się, zabrałam pakunek i wyszłam na zewnątrz.

Taksówka w przeciągu dwudziestu minut zawiozła mnie pod klub. Weszłam pewnym krokiem i od razu skierowałam się do loży, ochrona nawet mnie nie zatrzymała. Podejrzewam, że już wiedzieli, że będę.

Weszłam do środka pokoju, tak jak ostatnio siedzieli na kanapach. Zawiesiłam wzrok na cieniu, który siedział w masce, ale tym razem maska była krótsza, odsłaniała jego usta. Idelanie proste, które właśnie ułożył w lekkim uśmiechu.

— czym zawdzięczamy Twoja wizytę? — zapytał Cole, tym samym wyrywając mnie z otępienia i wpatrywania się w niego.

Podeszłam do biurka na którym się opierał i rzuciłam pudełko.

— to jego tatuaż, Rayan miał ten okropny tatuaż na szyji, a kilka dni przed zabójstwem miał wielki opatrunek w tym miejscu — zaczęłam swój monolog

— coś Ci się wydaje — zaśmiał się Connor, który podszedł i otworzył pudełko

Pokręciłam głowa

— nie, nie... pamietam dokładnie, byłyśmy pewne z mama, że usuwa ten okropny tatuaż

— co chcesz usłyszeć Kataleya? — zapytał Cole przeczesując swoje włosy

Nawet nie zmienił pozycji, jakby to było najnormalniejsze w świecie, że ktoś przynosi mu kawałek skóry z tatuażem.

— prawdę kurwa! — krzyknęłam — co tu się dzieje do cholery!?

Ian wstał i dotknął mojego ramienia

— niczym się nie musisz przejmować, zadbamy o Ciebie

— zabieraj łapy— syknęłam — nie chce waszego zadbania — wskazałam ręka na zebranych

— wiec jak chcesz się obronić? — zapytał kpiąco Connor

— może policja mi pomoże

W tym momencie mężczyzna ruszył na mnie, a ja wciągnęłam powietrze, w jego oczach skakały gniewne iskry.

Cień wstał z miejsca i złapał go za ramie.

— uważaj, jest moja — syknął Cień

Wyrwał rękę

— tak, tak wiemy to, wiec naucz ja milczeć, zatkaj te słodkie usta — dodał

Przeskakiwałam wzorkiem z każdego z nich. Miałam już serdecznie dość. Byłam kłębkiem nerwów, a dodatkowo ktoś przysłał mi kawałek skóry mojego martwego brata.

— pierdolcie się wszyscy! — krzyknęłam i wyszłam.

Zeszłam na dół, gdzie głośna muzyka przechodziła na wskroś.

ApogeumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz