prolog

2.7K 50 13
                                    

Dzisiejszy dzień miał być tym najlepszym, w końcu skończyłam wreszcie szesnaście lat.

Nie cieszy mnie fakt, że spędzę je bez Brata.
Bo ten musiał sobie akurat wybrać najlepszą uczelnie we Stanach, czy coś.

Ubrana w żółtą spódniczkę w szkocką kratę, wyglądałam całkiem… uroczo.

Godzina jedenasta trzydzieści, a na dwunastą piętnaście byłam umówiona na kolczyk, o którym tak mówiłam. Od dwóch lat próbowałam namówić rodziców na ten kolczyk w pępku.

I w końcu tata się zgodził, umówił mnie, stresowałam się bardzo.

To miał być najlepszy dzień w moim życiu

– no już jestem.. mama mnie trochę przetrzymała.. – zajął miejsce kierowcy – i jak boisz się Mycha?

Jego szeroki uśmiech zawszę poprawiał mi humor.

– jedź bo nie zdążymy – przypomniałam mu – nawet nie wiesz  jak bardzo.. ale tak długo go chciałam, że.. dam radę – odwzajemniam jego uśmiech.

Bez słowa ruszył w stronę studia, odpalił radio, w którym leciała akurat nasza piosenka.
Viva La Vida od Coldplay.

Odrazu podgłośniłam prawie, że na maksa.


– widzisz a tak się bałaś, że nie zdążymy a jesteśmy pięć minut przed czasem– zetknął na wyświetlacz nowego Mercedesa. – ja mam iść tam z tobą? Kurwa co ja się pytam.. oczywiście, że tak przecież jesteś jeszcze małą gówniarą– pokręcił głową po czym wysiadł – a dla panienki jakieś specjalne zaproszenie?

Pokreciałam głową śmiejąc się, taki właśnie był tata.

•°•°•

– i co było aż tak źle? Nie wyglądało jakby mniałam jak kolwiek mocno boleć– przyglądał się dokładnie mojemu dopiero co zrobionemu złotemu kolczykowi.

Tak nie chciałam mnieć srebra, srebro robi ze mnie jeszcze bledszą niż jestem.

Pani powiedziała, że będę jedyną taką która ma złoty kolczyk.
Tymi słowami sprawiła, że czułam się naprawdę wyjątkowo.

– wiesz co? Nie było aż tak źle, no na początku bolało i to bardzo, ale potem na chilloucie

– wsiadaj, czeka ciebie jeszczę dużo niespodzianek – otworzył mi drzwiami, bym mogła wsiąść.

Myślałam, że kolczyk to jest ten prezent a tu takie rzeczy się dowiaduje.

Tata wyjeżdżał z ulicy, minął zielone światło na sygnalizacji, cud normalnie.
Tu te światła są tak zjebane, że zmieniają kolor dopiero po dziesięciu minutach.

– tato co się dzieje!!? – pisnełam kiedy auto zaczęło dachować, a całe moje ciało odbiło się od drzwi powodując, mocny ból.
– tato?? – powtórzyłam kiedy nie usłyszałam żadnego odzewu.

Próbowałam odwrócić głowę w lewo, co było niewiarygodnie trudne przez przeszywający mnie ból.

– kurwa.. Tato słyszysz mnie!?!  – trząsłam jego ramionami, ale nic zero odzewu.

Poduszka powietrzna była pęknięta, odłamki szkła leżały wszędzie, czułam nawet, że i kilka jest wbitych we mnie.

Krew spływała mu ciurkiem, szkło było wbite, praktycznie wszędzie na jego ciele.

On nie oddychał.
Tata kurwa nie oddychał.
Czy on właśnie?..

Nie.

Nie .

Nie.

Kurwa nie.

– tato błagam obudź się, nie zostawiają mnie samą... Nie z tym potworem.. – ostatnimi siłami błagałam go by się obudził.

Błagam niech to się okaże tylko złym snem.

Piszczało mi w uszach, słyszałam krzyki i wycie syren.

Wszytko mnie tak potwornie bolało, ciężko było mi oddychać.
Oczy z których ciurkiem leciały łzy, same się zamykały, nie panowałam nad tym.

Słyszałam tylko jak ktoś próbuje wydostać mnie z zakleszczonego auta.
Słyszałam również kobiecy głos, który powtarzał ciągle bym nie zamykała oczu.

Starałam się ich nie zamknąć, lecz to tak strasznie bolało, nie miałam siły one same opadły.

Ja nie chciałam ich zamykać.

Ja chciałam do taty.

To jego głos chciałam usłyszeć.

A teraz już nigdy go nie usłyszę.

Tato.. albo umrzemy razem albo przeżyjemy, nie możesz zostawić mnie samej, nie z nią.

Feel the FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz