Rozdział 40

1.4K 106 10
                                    

Kochani!

Przed Wami ostatni rozdział, został nam jeszcze tylko epilog i bonus. Z powodu mojego wyjazdu możecie się ich spodziewać w czwartek odpowiednio epilog-rano, bonus-wieczorem <3

Chloe

- To znaczy, że mogę wrócić już do uprawiania sportów? - pytam z nadzieją doktor Fox po tym jak mnie zbadała i zdjęła szwy.

- Tak, ale pod warunkiem, że będziesz ostrożna i nie będą to bardzo obciążające ćwiczenia - spogląda na mnie znacząco.

- Oczywiście. Będę uważała.

- W takim razie to wszystko. Możesz już wrócić do domu.

- Dziękuję bardzo.

Z uśmiechem wychodzę z gabinetu. W korytarzu czeka na mnie Vincent. Po naszej rozmowie sprzed tygodnia ponownie się do niego wprowadziłam. Nie ukrywam, że moje obawy co do tego, że mężczyzna może zmienić zdanie w kwestii posiadania dzieci, cały czas się utrzymują i wydaje mi się, że tak łatwo nie znikną. Jednak stały się one czymś bardziej dla mnie zrozumiałym, kiedy mój narzeczony wyznał mi, że on czuje coś podobnego w kwestii tego, że któregoś dnia ja opuszczę go, przez to co robi w dodatkowej pracy. Oboje jesteśmy tylko ludźmi, wielokrotnie zranionymi, więc to normalne, że boimy się zaufać, ale jeśli chcemy, żeby nasz związek wypalił musimy dać sobie kredyt zaufania i nad tym zamierzamy teraz pracować.

- I co? - pyta, kiedy mnie dostrzega.

- Wszystko jest w porządku.

Podchodzę do niego i staję między nogami obejmując jego szyję, a on chwyta mnie za łydki.

- Świetnie, a co z...?

- Dostałam zielone światło - widzę jak jego oczy zaczynają błyszczeć - No już już. Nie ekscytuje się tak. Zanim do tego dojdzie minie jeszcze trochę czasu. Mamy robotę do zrobienia pamiętasz?

- Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby wyprawić przyjęcie w nowym domu akurat w dzień, kiedy miałaś kontrolę u lekarza - udaje, że się zastanawia - A tak! To nie ja wybrałem termin - spogląda na mnie znacząco.

- Uwierzysz jak powiem, że zapomniałam, że mam dzisiaj kontrolę? - pytam niewinnie muskając palcami jego kark.

- Nie.

- No i słusznie - chichoczę.

- Chodźmy już, bo za chwilę nie zdążymy wszystkiego przygotować.

Opuszczamy szpital, a następnie udajemy się do marketu, aby kupić odpowiednie składniki potrzebne nam do przygotowania kolacji oraz różnego rodzaju smakołyki i przekąski.

- Weź jeszcze proszę pomidory - mówię przeglądając ziemniaki i pakując do siatki takie, które będą dobre na frytki, które planuję zrobić następnego dnia.

Kiedy osoba obok mnie nie wykonuje żadnego ruchu, spoglądam na nią i zamieram. Przede mną dostrzegam mężczyznę wyglądającego jak Vincent, ale wiem, że to nie jest on.

- Jeremy... - zaczynam starając się zachować spokój i nie dać po sobie poznać, że nie do końca przepadam za tym mężczyzną.

- Chloe - kiwa głową na przywitanie.

- Tato! Tato!

- Han Han powoli! - krzyczy jakaś kobieta.

Dziewczynka obejmuje mężczyznę dłońmi za nogi i mocno się w niego wtula.

- Co jest szkrabie? - pyta spoglądając na nią.

- Czy mogę sobie wziąć lody? Mama kazała się zapytać ciebie. Proszę.

Relacja z wyboru  | Dary losu #3 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz