Rozdział 26

1.3K 101 7
                                    

Vincent

Ostatni tydzień po powrocie z Hawaii mija tak szybko, że nawet nie wiem kiedy. Przez pierwsze dwa dni nie mogę odkopać się spod papierów. Raporty, rozliczenia, potwierdzenia wypłat, nowe oferty współprac, kampania reklamowa i kilka CV osób, które chcą dostać u mnie pracę. Mam wrażenie, że nie robię nic innego tylko siedzę w dokumentach. Jedynym pozytywnym aspektem w tym czasie jest Chloe.

Kobieta po powrocie do domu zastała swoje ubrania w mojej garderobie, a wszystkie inne przedmioty w mojej sypialni. Pod naszą nieobecność poprosiłem gosposię, aby przeniosła wszystko do mnie, a pokój, który dotychczas zajmowała kobieta, posprzątała. Jeśli Chloe nie pasował taki obrót sprawy to nie narzeka, wręcz przeciwnie, kiedy odkryła co zrobiłem posłała mi tylko swój piękny uśmiech i skierowała się do naszej sypialni.

Odkąd otworzyłem się przed kobietą i postanowiłem dać szansę temu, co jest między nami w końcu czuję, że żyję. Poranki podczas, których mogę budzić się z nią w ramionach i wieczory, gdzie wykończeni padamy na łóżko, a ja mogę wsłuchiwać się w bicie jej serca to moje ukochane pory dnia. Wszystko w ostatnim czasie jest tak piękne i tak perfekcyjne, że mam wrażenie, że to sen i boję się, że w końcu się z niego obudzę i wrócę do smutnej rzeczywistości.

Wychodzę właśnie z windy w apartamencie Aidena, który właśnie przeprowadza się do Londynu, niosąc dwa ostatnie kartony. Okazało się, że mężczyzna ma tyle rzeczy, że nawet firma przeprowadzkowa potrzebowała naszej pomocy. Po kilku rundach na dół nasza czwórka i dwóch chłopaków z ekipy z sukcesem zakańczamy etap przenoszenia. Teraz zostało jeszcze wypakowanie i dlatego właśnie tu jesteśmy. Wchodzę do salonu, gdzie wszędzie walają się pudła.

- Gdybyś właśnie nie kupił apartamentu wartego ponad milion funtów zacząłbym podejrzewać, że jednak waszej firmie nie wiedzie się tak dobrze jak twierdzicie i nie stać cię na wynajęcie ekipy, żeby to wszystko rozpakowała - stwierdzam odkładając ostatnie dwa pudełka na stertę pozostałych.

- Nie chcę żadnej ekipy do rozpakowania. Po pierwsze, jak dla mnie to właśnie strata pieniędzy - wylicza odginając po kolei palce u ręki - Po drugie, nie chcę, aby nieznajomi dotykali moich rzeczy i jeszcze coś ukradli, a po trzecie, chcę wiedzieć, gdzie co się będzie znajdować. Jakby zrobił to za mnie ktoś inny to nie wiedziałbym co gdzie jest, a tak to...

- Czy ty jesteś świadomy... - wtrąca się Josh siedzący na jedynym wolnym fragmencie kanapy - Że poprosiłeś nas o pomoc w rozpakowywaniu? To jest sprzeczne z tym co przed chwilą powiedziałeś, skoro zapewne więcej niż połowę tych rzeczy pochowamy my.

- Nieprawda. Wy jesteście moimi przyjaciółmi, więc mam pewność, że nic nie zniknie. Poza tym mam zamiar pokazywać wam, gdzie co ma leżeć.

- W co ja się wpakowałem? - jęczy Christian.

- Nie narzekaj - upomina go Aiden - Będzie fajnie. Zamówimy jedzenie, a potem może coś się napijemy?

- Ja odpadam - wycofuje się Josh.

- Dlaczego?

- Przypominam ci, że w domu mam ponad czteromiesięczną córeczkę i żonę. Wątpię, żeby Ava chciała się ze mną użerać, jeśli mała się obudzi i będzie płakała, a wiem jak się zachowuję po alkoholu.

- Ja też spasuję - włącza się Christian.

- Serio? - jęczy - Twoje dziecko się przecież jeszcze nie urodziło.

- Ale jak dobrze zauważyłeś moja żona jest w ciąży, dlatego wolę zachować trzeźwy umysł.

- Twoja narzeczona też nosi w sobie twojego potomka?

Relacja z wyboru  | Dary losu #3 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz