Rozdział 21

1.5K 109 8
                                    

Kochani jesteśmy już w połowie! 

Vincent

Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Po tym jak wszystko jej wyznałem bardzo mi ulżyło. Myślałem, że opowiedzenie o tym będzie dla mnie dużo trudniejsze, ale zaskakująco jej obecność sprawiła, że było prościej. Nie dość, że Chloe mi wybaczyła, to chce spędzać ze mną więcej czasu. Czy uważam to za dobry pomysł? Niekoniecznie. Czy zamierzam z niego zrezygnować? Zdecydowanie nie. Te cztery miesiące, od kiedy mieszkamy ze sobą, ale ignorujemy przyciąganie między nami zdecydowanie mi wystarczą. Teraz nadszedł czas pozwolić rozwinąć się naszej relacji, a konsekwencjami tego będę martwił się dużo później.

Wracam właśnie do pokoju, gdzie ustawiony mam stół do bilarda. Poszedłem do salonu, aby zabrać nasze wino i czereśnie. Chloe stoi i opiera się o bok stołu z uśmiechem się we mnie wpatrując.

- Co? - pytam odkładając przyniesione przeze mnie rzeczy na stolik kawowy i chwytam jedną czereśnię w dłoń.

- Zastanawiam się, co takiego wasza grupka widzi w bilardzie?

- Chodź to ci pokażę - podchodzę do Chloe i wkładam jej do buzi owoc, na co się uśmiecha. Następnie podchodzę do stojaka, chwytam za kij odpowiedniej długości i staję obok kobiety - Czyli mam rozumieć, że grałaś już kiedyś?

- Jeśli trzy porażki można nazwać grą to tak - śmieje się.

- No chyba, że tak - wtóruję jej, na co spogląda na mnie zdziwiona - Co?

- Masz bardzo piękny uśmiech - wyrwa jej się niekontrolowanie. Wnioskuje to po szeroko otwartych oczach i tym jaki ucieka w bok spojrzeniem.

- Dziękuję - odpowiadam rozbawiony - Chcesz rozbić? - pytam uwalniając bile z trójkąta.

- Nie, dziękuję. Nie odbiorę ci tej przyjemności.

- Jak sobie życzysz.

Podchodzę do stołu, nachylam się, odkładam dłoń na płótnie, a kij układam między kciukiem, a palcem wskazującym i przymierzam się do uderzenia. Przez cały czas czuję na sobie uważne spojrzenie kobiety. Przed samym uderzeniem spoglądam w jej oczy i puszczam do niej oczko. Biała bila uderza w pozostałe rozpraszając je na wszystkie strony, a dwie z nich wpadają do łuz.

- Wow. Widziałam już kilka razy jak chłopaki to robili, ale nigdy żadna z bil nie wpadła od razu.

- Dlatego to zawsze ja rozpoczynam grę.

- Skoro jesteś taki dobry, to dlaczego Josh walczy o tytuł mistrza?

- Bo oni dawno wykluczyli mnie już z rozgrywek - przechodzę na drugą stronę, aby ustawić się pod odpowiednim kątem do strzału. Mijając brunetkę specjalnie muskam ją ramieniem - Od samego początku miałem od nich dużo lepszego cela i potrafiłem wbić wszystkie kule bez pudła, rozpoczynając od rozbicia ich - nachylam się, popycham białą bilę, a kolejna wpada do łuzy.

- Jakiś ty skromny.

- Zawsze - prostuję się i spoglądam na kobietę - Chcesz spróbować?

- Tak - unosi podbródek do góry i jeszcze bardziej prostuje ramiona - Jestem gotowa, aby cię pokonać.

- W takim razie zapraszam - wskazuję dłonią na stół.

Kobieta podchodzi i nachyla się kładąc dłoń na płótnie, a kij między palcem wskazującym, a środkowym. Uderza w bilę, ale pudłuje.

- Cholera - mruczy pod nosem.

- Pokonać mówisz? - unoszę brew.

- Cicho. To twoja wina.

Relacja z wyboru  | Dary losu #3 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz