Rozdział 18

12 3 0
                                    

Nie poszłam do szkoły do końca tygodnia. Czułam się już o wiele lepiej, jednak ból w łopatce nie chciał dać mi spokoju. Resztę czwartku spędziłam w towarzystwie Amelii. Razem z przyjaciółką, zawinięte w koce na moim łóżku i zajadając się przyniesionymi przez nią łakociami, oglądałyśmy jakieś durne romansidła.

– Czemu w prawdziwym życiu tak nie może być? - skarżyła się blondynka, gdy tylko pojawiała się jakaś sprośna scena.

– W dzisiejszych czasach nie ma już namiętności. Faceci myślą tylko o sobie. A co z kobietami? - mówiła oburzona, rzucając żelkami w stronę ekranu.

Akurat w tym przypadku nie mogłam się z nią zgodzić. Nie wszyscy byli tacy sami. Na przykład Seth. Przy nim czułam to samo, co te wszystkie dziewczyny w filmach, a może nawet i więcej. Seth potrafił obudzić we mnie wszystkie zmysły i rozpalić tak, że przestawałam logicznie myśleć.

W piątek wybrałam się z mamą na małe zakupy i po raz pierwszy w życiu rozmawiałyśmy o czymś innym niż o firmie, z czego bardzo się cieszyłam. Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo za nią tęskniłam. Za Julią Arden, która nie była tyranem i chociaż raz nie starała się kontrolować mojego życia.

Z racji tego, że w sobotę znowu zostaliśmy zaproszeni na obiad do państwa Hollisów, tym razem nie w sprawach zawodowych, mama postanowiła spędzić ten dzień w bardziej luźniejszej atmosferze, zwłaszcza po moim niedawnym wypadku.

Najpierw poszłyśmy na obiad do "Pinch of Magic". Była to przydrożna, trzygwiazdkowa restauracja, położona na skraju lasu, tuż za granicami naszego miasta. Na początku mama była dość sceptycznie nastawiona do tego miejsca, ale gdy tylko wysiadłyśmy z auta, od razu zaparło nam dech w piersiach. Przed nami stała urocza, drewniana budowla w kształcie litery L.

Restauracja emanowała ciepłem i przytulnością. Jej drewniane ściany były pomalowane na głęboki odcień mahoniu, a każdy detal wydawał się starannie przemyślany. Okiennice ozdobione były kwiatowymi donicami pełnymi kolorowych pelargonii i lawendy, które dodawały miejsca życia i barw. Na werandzie, która otaczała część budynku, ustawiono kilka drewnianych stolików z krzesełkami, zachęcając gości do spożywania posiłków na świeżym powietrzu.

Drewniane podłogi skrzypiały lekko pod stopami, a na ścianach wisiały obrazy przedstawiające lokalne krajobrazy i sceny z życia lasu. Przy oknach znajdowały się wygodne ławki z miękkimi poduszkami, a w centralnej części sali ustawiono kilka elegancko nakrytych stołów. Każdy stolik zdobił mały wazon z polnymi kwiatami, co dodawało miejscu dodatkowego uroku.

A jedzenie? Obłęd! Zdecydowanie zasługiwało na znacznie więcej niż trzy gwiazdki. Już od pierwszego kęsa było jasne, że mamy do czynienia z prawdziwą kulinarną magią. Każde danie było starannie przygotowane i pełne wyrazistych smaków, które zachwyciły nasze podniebienia.

– Muszę zaprosić tu ojca. Zakocha się. - stwierdziła mama z iskierką w oczach. Wpatrywałam się w nią z uśmiechem, ponieważ dawno jej takiej nie widziałam.

Po obfitym posiłku, po którym z pewnością nie będę musiała jeść przez kolejne trzy dni ruszyłyśmy do centrum handlowego i zaatakowałyśmy nasze ulubione sklepy. 

Nie mogłam się powstrzymać, gdy na jednej z witryn ujrzałam prześliczną czarną sukienkę do kostek z długimi rękawami. Sukienka była wykonana z delikatnego, lejącego się materiału, który pięknie układał się na manekinie, tworząc elegancką i zwiewną sylwetkę.

Góra sukienki była dopasowana, z subtelnym dekoltem w kształcie litery V, który dodawał jej odrobinę zmysłowości, zachowując przy tym pełną klasę. Długie rękawy były lekko przezroczyste, co dodawało kreacji lekkości i romantycznego charakteru. Na mankietach znajdowały się delikatne guziczki obciągnięte tym samym materiałem co sukienka, co podkreślało dbałość o każdy szczegół.

Rozdarte serce [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz