Rozdział 5

27 5 5
                                    

Sobota mijała mi nadzwyczaj spokojnie. Od rana krzątałam się po domu, aby doprowadzić go do porządku pod nieobecność mamy.

Ojciec wyszedł pół godziny temu, więc po całym domu roznosił się dźwięk moich ulubionych kawałków.
Może nawet ciut za głośno.

Jak opętana skakałam dookoła pomieszczeń w rytm muzyki przyjmując przedziwne pozy, gdy nagle kątem oka zauważyłam ruch przy drzwiach wejściowych. Zamarłam, a serce zaczęło bić z zawrotną prędkością. Przez chwilę ogarnęło mnie przerażenie, a w całym domu można było słyszeć mój głośny pisk. Kiedy zauważyłam, że to tylko ta blond-jędza, poczułam ulgę, która natychmiast zamieniła się w irytację.

– Jednak kwalifikowałabyś się do klasy muzycznej. Masz głos kochana. - powiedziała Amelia zamykając za sobą drzwi.

– Zwariowałaś? - sapie, trzymając się za klatkę piersiową, tam gdzie znajduje się serce.
Usiadłam na dywanie, z całych sił starając się wyrównać oddech.

– Co ty tu robisz?

– Pukałam. Chciałam przeprosić za to co powiedziałam w kantynie, ale teraz chyba muszę przeprosić podwójnie. - dziewczyna usiadła na końcu sofy i pozwoliła ciału polecieć do tyłu.

– Widzę, że ci się nudzi. - blondynka wskazała na dwie szmatki wciśnięte za pasek moich dresów.

– Co myślisz o tym gdybym ci powiedziała, że masz na dzisiaj plany.

– A dokładniej? - pytam, zainteresowana. Ewidentnie wstałam za szybko, bo od razu zaczęło kręcić mi się w głowie.

– Małe zakupki, jakiś Krispy Kreme, a później impreza u Wilsona. Podobno jego rodzice wyjechali na weekend. - mówi z namacalnym błaganiem w głosie.

Nie byłam fanką imprez. Tym bardziej takich domówek. Najczęściej wychodziłam z Elliotem na jakieś ważne spotkania lub obiady, takie jaki czeka mnie jutro. Poza tym nie sądziłam, że był to najlepszy pomysł patrząc na to, że Elliot nie byłby zadowolony z faktu, że jego dziewczyna szlaja się, napruta po obcych domach.

– Wszystko fajnie, ale chyba odpuszczę sobie tego ostatniego.

– Serio, Sonja? Ile ty masz lat? Dziesięć? Pięćdziesiąt? Czy osiemnaście? - oburzyła się przyjaciółka. Nie powiem, miała rację, ale co miałam poradzić?

Moje życie było trochę bardziej popieprzone. Wiedziałam, że to co mówi Amelia, to prawda. Z drugiej jednak strony nie chciałam zawieść ani rodziców, ani Elliota.

Dlaczego życie musi być takie trudne?

Amelia czekała, patrząc na mnie swoimi kocimi, niebieskimi oczami. Zawsze jej ich zazdrościłam. Nie żebym narzekała na swój kolor oczu, ale po prostu ten odcień niebieskiego potrafił zahipnotyzować.

– Rodzice chyba oszaleją. - westchnęłam.

– Nie, jeśli się nie dowiedzą. - mruknęła, patrząc na mnie kątem oka.

Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Moja przyjaciółka namawia mnie do kłamstwa! Do czego zmierza ten świat?

– Jesteś totalnie szurnięta. Nie namawiaj mnie do złego, ty diable. - obie wybuchłyśmy śmiechem w tym samym momencie. Wiedziałam, że kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw, ale nutka ekscytacji, którą poczułam przez ułamek sekundy od razu przyćmiła moje logiczne myślenie.

Bez dłuższych namysłach, po prostu się zgodziłam.

– Zobaczysz, będzie świetnie! - pisnęła przyjaciółka.

Uśmiechnęłam się lekko, poddając się entuzjazmowi Amelii. Jednak w głębi serca nie mogłam pozbyć się uczucia lekkiego niepokoju. Co powiedziałby Elliot, gdyby się dowiedział? Ale z drugiej strony, dlaczego miałby się obrazić? Może czasem trzeba po prostu zrobić coś dla siebie, bez ciągłego obwiniania się o to, jak mogą poczuć się inni.

Rozdarte serce [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz