ROZDZIAŁ 14

397 20 0
                                    

ROZDZIAŁ 14

Minęło kilka może kilkanaście dni, nie wiem nie liczyłam już ich. A ja tak jak myślałam, że będę żałowała swoich poczynań w kierunku Pana Piekieł tak też bardzo mnie zdziwiło moje późniejsze postępowanie. Moje nastawienie względem niego powoli zaczynało się zmieniać. Na początku tego nie zauważyłam teraz jednak jestem pewna, że jesteśmy na całkiem innej ścieżce niż na początku.  

Nie jestem do końca świadoma kiedy to tak naprawdę zaczęło się zmieniać i iść w całkiem innym kierunku. Zawładnął  już moim ciałem, ale teraz sięgał po umysł. Byłam albo tak słaba, albo on był tak dobry w mamieniu mnie, że udawało mu się tak dobrze mnie zwodzić i przeciągać na swoja stronę. 

Na stronę mroku, intryg, ciągłego strachu, nieustannych kłamstw i generalnie wszystkiego złego. Już wtedy powinnam była to zatrzymać, gdy się zorientowałam po jak cienkim lodzie stąpam. Jednak głupia naiwna ja szłam dalej licząc na to, że może przy kolejnym kroku lodu przybędzie. Będzie grubszy i bardziej stabilny, a ja będę mogła po nim śmiało biec. 

Zapowiadało się piękne szczęśliwe zakończenie. Zaczęłam wierzyć, że być  może jest sens, w tym dlaczego tutaj jestem, że to jest właśnie miejsce którego szukałam, a przed którym tak naprawdę uciekałam. Nawet tłumaczyłam jego początkowe postępowanie względem mnie, jego decyzje i nastawienie.

Kurwa.  Kurwa. Kurwa.

Zaczynałam cieszyć się, że to właśnie ja zostałam mu podarowana i przypisana do niego. 

Jestem skończoną idiotką. Bo kto normalny cieszyłby się z takich rzeczy.  No właśnie. Nikt. 

Myślałam, że znalazłam rodzinę na której będę mogła polegać, przyjaciół którzy są ze mną w najgorszych chwilach. Tak właśnie było przez kilka pięknych chwil. A może to wcale nie było rodzące się uczucie tylko syndrom sztokholmski. Na tamten moment byłam pewna, że między nami zaczyna pojawiać się chemia, że znaleźliśmy wspólny język, wspólną drogę którą  będziemy kroczyć do gwiazd. 

***

Zaczynaliśmy funkcjonować jak prawdziwa rodzina. Jedliśmy razem posiłki, spędzaliśmy wolny czas. Co prawda Gabriela więcej nie było w domu niż w nim przebywał ale miałam wrażenie, że starał się coraz więcej poświęcać nam czasu, mi i Auri. Niedawno zabrał mnie na kolacje do przepięknej restauracji co było dla mnie ciężkim szokiem, bo już myślałam że nigdy więcej nie będzie mi dane oglądać świata zewnętrznego. Z pewnością wyglądałam jak małpa wypuszczona z zoo. W końcu tyle czasu spędziłam w tych samych murach, oglądając tych samych ludzi. Wtedy najważniejsze było dla mnie, że zaczynaliśmy normalnie funkcjonować, żyć a nie tylko trwać. Dlaczego nie widziałam tych rzeczy, które teraz mnie rażą. Były niemal nie do przeoczenia, a ja i tak pomimo tego ich nie zauważyłam. Moja tęsknota, pragnienia, a przede wszystkim serce skutecznie przysłoniło ciemne barwy, które mnie otaczały, nasuwając mi niepostrzeżenie na nos różowe okulary.

Zaczęłam powoli go wpuszczać do swojego świata odkrywając przed nim swoje delikatne wnętrze. A on śmiało do niego wkraczał zostawiając na każdej mojej cząstce ślad. Zarazę która się rozprzestrzeniała jeszcze bardziej zrzerając mnie od środka.

Kolejne promienie słońca przynosiła ze sobą Mia, która od pierwszego spotkania wpadała do nas regularnie. 

Aurora była przeszczęśliwa mając ojca częściej przy sobie, mnie w roli matki i nową ciocię z którą zadziwiająco szybko złapała mocną więź. 

Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Ślub miał być za trzy miesiące. Przygotowania do niego ruszyły już pełną parą. Mnie natomiast przestawała przerażać jego wizja. Oswoiłam się z tą myślą i nawet odrobinę polubiłam. Zadziwiające jak można zmienić zdanie na jakiś temat pod wpływem jakiejś osoby.

BLOODY SANRISEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz