ROZDZIAŁ 15

489 17 3
                                    

Od samego rana myślałam już o wieczorze. Wreszcie mogłam pójść na imprezę z Mią, którą jakiś czas temu obiecał mi Gabriel. Mniej mnie zadowalał fakt, że będzie to klub Laroc, jego klub. Do tego znalazł w swoim napiętym grafiku wystarczająco dużo czasu, żeby nam towarzyszyć. Cieszyłam się na odrobinę wolności chociaż i tak miałam być pod czujnym okiem ochrony i oczywiście szatyna, a może szatana?

Nasza relacja zaczynała się zmieniać. Przybierała powoli formę zwykłego związku. Moje zamknięcie w willi na cztery spusty zminimalizowało się do dwóch. Właśnie byłam w trakcie negocjacji z Gabrielem. Zażądałam od niego wyjść z tej przeklętej posesji. Chciałam pójść na kompromis. Wiedziałam, że tak zwyczajnie się na to nie zgodzi. Zaproponowałam możliwość mojego opuszczania posiadłości, ale z obstawą ochroniarzy. 

Lepsze to niż siedzenie tutaj. 

Niebawem miała zjawić się Mia. Miałyśmy starym zwyczajem rozpocząć wspólne szykowanie.

-- Czy smoczyca jest obecna w tym zamku?! 

Jej głos rozniósł się po korytarzach. Był dosyć piskliwy więc trudno było go nie usłyszeć, szczególnie jak krzyczała na całe gardło. 

- Obecna! - odkrzyknęłam zbiegając na dół żeby ją przywitać.

Stanęłam w salonie mierząc ją zdziwionym wzrokiem. 

- A ty przepraszam tutaj się kurwa wprowadzasz czy o co chodzi?

Założyłam ręce na biodra patrząc na kompletną wariatkę.

- Co się na wejściu przypierdalasz, okres masz czy co?

Zapiszczała i nic sobie z tego nie robiąc minęła mnie z podniesioną głową kierując się na górę.

- Tym razem już totalnie cię poniosło. Stara ale dwie walizki żeby wyszykować się na imprezę? - nie mając innego wyjścia poczłapałam za nią.

Idąc odwróciła  się na chwilę przez ramię łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.

-Nie mogłam się zdecydować co założyć. - uśmiechnęła się słodko.

- Widzę. - mruknęłam pod nosem.

Dołączyła do nas Aurora. Uparła się żeby pomalować jej paznokcie bo inaczej nie pójdzie spać. Pierwsza uległa Mia i gdy byłam w łazience przyozdobiła małe paznokcie na księżniczkowy kolor. 

- Ten róż widać z końca pokoju. Twój ojciec mi tego nie daruje. - westchnęłam zrezygnowana.

- Jestem księżniczką. - wykrzykiwała szczęśliwa biegając po pokoju.

- Jesteś. - zaśmiałam się - a teraz chodź pora spać.

Złapałam ją za rękę prowadząc do jej pokoju.

- Dobranoc ciociu. - pomachała małą rączką przez ramię.

-Śpij dobrze skarbie. - odkrzyknęła.

Mała po szaleństwach z ciocią padła wyczerpana. Nie minęło pięć minut jak już spała. Ucałowałam ją na dobranoc, otuliłam kołdrą i przygasiłam światło. Zanim wyszłam upewniłam się jeszcze raz czy wszystko jest w porządku. Zatrzymałam się na małej, słodkiej buzi wtulonej w poduszkę. Uśmiechnęłam się rozczulona i cichutko zamknęłam drzwi wychodząc. 

Weszłam do swojej sypialni krzywiąc się na wejściu.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ciuchy, które były porozrzucane w każdym możliwym miejscu. Już zapomniałam co to znaczy szykować się z Mią na imprezę. Kolejna rzecz raniła tym razem moje uszy. Brunetka wyła na całe gardło niczym wilk do księżyca śpiewając jakąś piosenkę, ale nie byłam w stanie skupić się na tyle na niej żeby rozpoznać utwór. 

BLOODY SANRISEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz