ROZDZIAŁ 16

467 16 1
                                    

ROZDZIAŁ 16

Przeciągnęłam się ziewając. Czułam wszystkie swoje kości i każdą z osobna. Wszystko mnie bolało ale równie było jakby wypoczęte. Ciężko to stwierdzić, czułam się połamana ale wypoczęta. Przetarłam oczy i leniwie je otworzyłam skanując pomieszczenie. Minęło jakieś dobre pięć minut zanim zaczęły napływać do mnie ostatnie wydarzenia. Odruchowo zesztywniałam i podciągnęłam się na łóżku ponownie się rozglądając z tą różnicą, że tym razem dokładnie. 

Pokój w którym się znajdowałam był bardzo jasny z tej racji, że praktycznie cały był przeszklony. Okna sięgały od podłogi do samego sufitu. Nieliczne ściany były w odcieniach białego. Leżałam na wielkim łożu całkowicie sama. Nie wyglądało na to żeby ktoś mi towarzyszył. Jednak nie miałam pojęcia jak się tutaj znalazłam.

 Biała pościel pięknie pachniała polnymi kwiatami zachęcając by zostać w niej dłużej. Usiadłam nieufnie, nadal trzymając przy sobie kołdrę, opuściłam nogi z  łóżka dotykając przyjemnie chłodnej marmurowej podłogi. Siedziałam teraz na wprost okna z którego rozpościerał się czarujący widok na otwarte morze. Woda była dzisiaj spokojna delikatnie obijała się o skały by po chwili wpłynąć na gorący piasek. Obserwowałam ten piękny obrazek przez chwilę zamyślając się jak to miałam w zwyczaju.

Z pewnością nie znajdowałam się w Sunnyvale. A więc zatem gdzie byłam? I jak się tu dostałam. 

Moje ostatnie wspomnienia były jakby za mgłą, niby coś kojarzyłam ale po chwili wszystko się rozpływało. Przypomniał mi się tajemniczy mężczyzna Nicolas, tak nazwał go White. Z tego co zauważyłam raczej nie pałali do siebie zbytnią sympatią. 

Byłam tak zdesperowana, że oddałam się w ręce całkowicie nieznanego mi faceta, który nie mdlał ze strachu na widok Gabriela, a dodatkowo stawiał mu warunki. Czy ja właśnie wpakowałam się w gorsze szambo niż byłam dotychczas. Kurwa tylko ja mogłam mieć takie pierdolone szczęście. 

Rozejrzałam się po reszcie pokoju. Obok łóżka była mała szafka nocna, a na niej mały zegarek, który wskazywał czternastą dziesięć nie wiedziałam tylko jakiego dnia. 

Dalej stał mały stolik, a przy nim dwa duże białe fotele. Na całej ścianie po prawej stronie rozciągała się szafa, obok dwie pary drzwi. Na ścianie wisiał telewizor i jakiś nieznany mi abstrakcyjny obraz w biało czarnych barwach. Był intrygujący ale nie poświęciłam mu zbytnio czasu. 

Wstałam całkowicie z łóżka orientując się, że przecież inaczej byłam ubrana. Byłam w klubie i miałam na sobie obcisłą sukienkę. Teraz znajdowała się na mnie długa kremowa koszulka sięgająca mi do połowy uda. Podeszłam do szyby, oparłam o nią dłonie, a po chwili dołączyłam też czoło. Była przyjemnie chłodna i kojąca. Patrzyłam w majestatyczny błękit zatracając się w nim.  

- Wreszcie wstałaś już myślałem, że prześpisz kolejną dobę.  - zabrzmiał za mną gruby głos. 

Bałam się odwrócić, bałam się kogo zobaczę tuż za sobą. Kim był mój nowy oprawca i czego tym razem ode mnie chcieli. 

- Jak to kolejną dobę? - wymamrotałm.

- Dzisiaj mamy wtorek dziecino. Czy ty w ogóle coś spałaś w ostatnim czasie?             

Wtorek kurwa. Na imprezie byliśmy w sobotę minęło prawie trzy dni od tamtego czasu, w którym byłam totalnie nieświadoma. Mogli  mnie zgwałcić, gdzieś wywieźć albo zamordować. A ja nawet nie wiedziałabym o tym. Zlekceważyłam jego pytanie.

- Gdzie jestem ?

- Jesteśmy w moim domu w San Lorenzo. - powiedział zbliżając się do mnie.

Teraz czułam jego obecność dosłownie kilka kroków ode mnie. Czułam się dość niekomfortowo stojąc w samej kusej koszulce. 

BLOODY SANRISEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz