Założyłam na siebie obcisłą, szarą koszulkę z długim rękawem. Do tego założyłam dzwony z ciemnego denima.
Wsiadłam do auta i zaczęłam jechać do kawiarni. Bo tam mieliśmy się spotkać.
***
Dotarłam na miejsce. Siedziałam chwilę w aucie i zastanawiałam się, czy napewno dobrze robię, że spotykam się z nim za pieniądze. Odchyliłam głowę do tyłu.
Poczułam, że mój telefon zawibrował. Wyjęłam go z kieszeni i zobaczyłam wiadomość od chłopaka. Napisał, abym w końcu wyszła z tego auta.
Wyczesałam palcami swoje długie włosy i wyszłam z auta. Ruszyłan w stronę kawiarni i od razu zauważyłam gdzie siedzi szatyn. Podeszłam do stolika, który znajdował się w kącie. Usiadłam naprzeciwko szatyna i westchnęłam cicho.
— Dzięki za spotkanie. — Powiedział Archer. — Zamówiłem tobie kawę rozpuszczalną, z dużą ilością mleka, mam nadzieję, że lubisz taką. — Powiedział, a na moją twarz wstąpił grymas.
— Nie lubię kawy, lubię herbatę. — Powiedziałam. Chłopak zaśmiał się niezręcznie. — Czemu chciałeś się spotkać? — Zapytałam i wyciszyłam mój telefon.
— To dość dyskretna sprawa.
***
— Ty oczekujesz, że zostanę twoją... Dziewczynę na pokazówę? — Zaśmiałam się niedowierzając.
— Przez dłuższy czas nie byłem w związku, a od zawsze rywalizowałem z Noahem o dziewczyny. Wpadłaś mu w oko, więc chcę, aby wyszło, że poderwałem cię, zaciągnąłem do łóżka i jesteśmy razem. — Wytłumaczył, a ja pokiwałam głową z niedowierzaniem.
— Wyjdę na dziwkę i cała szkoła będzie o mnie plotkować... — Spuściłam głowę do dołu.
— Za każde spotkanie będę dawał ci sto dolarów. — Powiedział. Pieniądze przydałyby się. W końcu bym mogła kupić Rosie kilka zabawek i pomóc tacie w płaceniu rachunków. Rozmyślałam tak w ciszy, gdy nagle Archer się odezwał. — Daphne, jeśli nie chcesz tego robić, to znajdę kogoś innego. — Podniosłam głowę na szatyna. W końcu to była prosta praca. Miałam udawać jego dziewczynę, a on miał mi za to płacić.
— Dobra.
***
Wróciłam do domu. Przegadałam wszystko z Archer'em, jak mam udawać, aby się nie zorientowali. Powiedział mi o sobie wszystko, co miałam wiedzieć. Dostałam obiecane sto dolarów, które włożyłam do mojej złotej, świnki skarbonki.
Położyłam się na swoje łóżko i zastanawiałam się, czy Blair będzie na mnie o to wszystko wkurzona. Nie miałam zamiaru jej o tym wszystkim mówić. Mój telefon zawibrował.
Archer Devis: Przyjedziesz jutro o dwudziestej do mojego domu, wyślę ci pineskę.
Odrzuciłam telefon na bok i wtuliłam się w poduszkę. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Byłam dzisiaj niezmiernie zirytowana. Miałam być dziewczyną na pokaz.
— Dziewczyna na pokaz. To są jakieś żarty. — Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie napisać do Archera, że jednak muszę odrzucić tą propozycję, ale te pieniądze... Zaczęłam płakać w poduszkę. Cicho, bo nie chciałam, aby Rosie przyszła do mnie i zobaczyła mnie w takim stanie.
Leżałam tak i płakałam w poduszkę, gdy nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły.
— Daphne, pobawisz się ze mną lalkami? — Zapytała się mnie Rosie. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam wycierać swoje policzki i powieki, które były całe mokre od łez. Popatrzyłam się na Rosie i zobaczyłam, że jej słodki uśmiech zmienia się w smutny grymas.
Położyła delikatnie lalki na podłogę i weszła do mojego pokoju, zamykając przy tym cicho drzwi. Wdrapała się na moje łóżko i złapała delikatnie moje dłonie.
— Co się stało, Daphne? — Zapytała cichutko. Uśmiechnęłam się smutno.
— Nic, kruszynko. — Powiedziałam, ale zobaczyłam, że Rosie wiedziała, że za tym nic stoi coś więcej. Westchnęłam cicho. Nie mogłam jej powiedzieć. — Mam ciężki dzień. — Próbowałam się wytłumaczyć. Jednak Rosie przytuliła mnie i tym powaliła mnie na łóżko.
— Nie mam się z kim pobawić, więc przyszłam do ciebie, ale jak zobaczyłam, że płaczesz, to zlamało mi się serduszko. — Powiedziała cicho. Przytuliłam ją mocniej.
— A twoja przyjaciółka? Louis? Zadzownić po nią?
— Louis powiedziała, że moje zabawki są brzydkie, nie chcę się z nią bawić. — Tym razem to mi złamało się serce. Od razu podniosłam się do pozycji siedzącej.
— Pojedziemy do sklepu i kupimy takie zabawki, że małej Louis opadnie kopara, co? — Rosie zeszła z łóżka z ogromnym uśmiechem.
***
Chodziłam teraz razem z Rosie po deptaku. Kupiłam jej mnóstwo lalek barbie, syrenek, księżniczek.
Teraz przeglądałyśmy sklepy z ciuchami. Chciałam kupić Rosie jakąś koszuleczkę, o którą prosiła długo tatę, ale nie mogłam jej znaleźć.
Chodziłam tak z Rosie, trzymając za jej rączkę, aż ta się odezwała.
— Daphne, to nie jest ten twój kolega, z którym gadałaś w parku trampolin? — Wskazała palcem gdzieś na wprost. Spojrzałam się w tą stronę i rzeczywiście, Archer stał w małej uliczce i palił papierosa. Przyglądał się nam, a mnie przeszedł dreszcz.
— Tak, to on, ale nie zamartwiaj się nim. — Powiedziałam i już miałam iść z Rosie dalej, gdy nagle Archer rzucił na beton niedopałka i zaczął iść w naszą stronę.
Westchnęłam ciężko. Zaczęłam iść, a chłopak po chwili do nas dołączył.
— Śledzisz mnie? — Zapytał. Pokręciłam głową niedowierzając.
— Gdybym miała cię śledzić, to bym nie przyjechała tutaj z moją siostrą. — Powiedziałam, a chłopak się zaśmiał.
— Skoro i tak już jesteśmy w tym samym miejscu, to powinienem z tobą teraz chodzić. Pewnie dużo osób ze szkoły tutaj jest, musi wyjść na to, że ze sobą kręcimy. — Powiedział, a ja cmoknęłam z irytacją.
— Kręcicie ze sobą? Czyli jesteście razem? To przez ciebie płakała Daphne? — Zapytała Rosie. Pomyślałam, że za chwilę zapadnę się z żenady.
— Nie, kruszynko, nie płakałam przez... Mojego chłopaka. — Ostatnie dwa słowa wypowiedziałam z dreszczami. Chłopak parsknął. — Nie możesz nic powiedzieć tacie, rozumiesz? — Powiedziałam łagodnie do Rosie.
— Dobrze. — Powiedziała dziewczynka z cwaniarskim uśmieszkiem. Miała na mnie haka.
CZYTASZ
I Fell Only For You.
Teen Fiction#1 Santa Barbara Siedemnastoletnia Daphne Sinclair pojechała razem ze swoją młodszą siostrą do parku trampolin. Jednak, gdy poszła razem z nią kupić wodę, natyka się na kapitana drużyny koszykarskiej, który w szkole jest znany z tego, że umawia si...