William
Wchodząc do dużego domu, zatłoczonego przez ludzi, wahałem się czy dobrze robię. Mimo, że nie był to mój pierwszy raz w takim miejscu, to i tak za każdym razem czułem się bardzo niekomfortowo. Niestety czasami musiałem pojawiać się na tych imprezkach, ze względu na walki. Choć zdawałoby się, że osoby z tego otoczenia mają jakąkolwiek godność i są w większości ludźmi wyżej postawionymi, to właśnie oni najwięcej ćpają wraz ze swoimi patologicznymi znajomymi i organizują takie "integracyjne spotkania", jak lubili to nazywać. Na większości z nich pojawiali się ci sami pożal się Boże przedsiębiorcy i sportowcy wraz z jakimiś randomowymi ludźmi z ulicy, którzy nie mieli się gdzie podziać. Przychodziłem tu ponieważ nie chciałem mieć wielu wrogów. Ludzie obracający się w tym towarzystwie często są pojebańcami i nie mogę pozwolić aby stało się coś mi lub co gorsza moim bliskim. Uważają, że jeśli ktoś tu nie przychodzi, automatycznie jest zdrajcą, któremu bezkarnie mogą spierdolić życie.
Przepchnąłem się przez tłum aby wejść do domu, a gdy przekroczyłem jego próg odrazu do moich nozdrzy dotarł odór alkoholu zmieszanego z wszystkim innym. Skrzywiłem się, bo kurwa, kto był w stanie imprezować w takim miejscu. Przyszedłem tu spóźniony, ale zrobiłem to specjalnie aby być tu jak najkrócej i udawać, że niby dobrze się bawię. Skręciłem w lewo i wyszedłem drzwiami balkonowymi na podwórko gospodarza. Ludzi było tutaj chyba nawet więcej niż w środku ale przynajmnej dało się oddychać. Oparłem się o drzewo i odpaliłem papierosa spoglądając na wszystkich tu zgromadzonych.
Większość chłopaków zataczała się jakby zaraz mieli zemdleć ale uśmiech nadal nie schodził im z twarzy. Z kolei dziewczyny kleiły się do nich zapewne chcąc czegoś więcej, a jutro nawet tego nie pamiętać. Zaciągnąłem się i spojrzałem na lewo gdzie jakiś młody chłopak leżał na ziemi i patrzył w niebo. Miałem do niego podejść bo mogło stać się coś złego, ale nagle jakby się wybudził, zaczął się śmiać i wymachiwać rękami. Japierdole, gdzie ja kurwa jestem.
Oczywiście byli tu też ludzie, którzy nic nie ćpali tylko delektowali sie alkoholem, ale dlaczego nie mogli robić tego w jakimś normalnym miejscu? Gdy po raz kolejny zaciągnąłem się używką mój wzrok spoczął na jednej z dziewczyn, zmarszczyłem brwi bo przypominała mi Alexis, ale nie mogłem dostrzec jej twarzy bo stała do mnie tyłem. Ruszyłem w tamtą stronę jednak drogę zaszedł mi jakiś koleś.
- Siema Will. - Podniosłem brew bo nie miałem pojęcia kim do kurwy nędzy on był.
- Znamy się? - zapytałem.
- Eee nie. Ale widziałem cię na walkach. - pacnął mnie w ramię a mną aż wzdrygnęło. - Dajesz radę ziomek.
- Coś jeszcze?
- Chcesz jakiś towar? Mogę dać zniżkę specjalnie dla ciebie. - puścił mi oczko a gdy przyjrzałem się jego postawie już wiedziałem.
- Spierdalaj.
Ominąłem tego frajera lecz gdy miałem iść w stronę dziewczyny, jej już nie było. Niech to szlag. Przysiadłem na jednym z krzeseł. Niektóre były puste, niektóre zajęte przez jakieś obściskujące się pary, ale próbowałem nie zwracać na to uwagi.
Mama: Hej kochanie, gdzie jesteś?
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał już około pierwszej w nocy i wypuściłem powietrze. Ile bym dał żeby być w domu.
Ja: Niedługo będę. Nie śpisz?
Odpowiedź nadeszła od razu.
Mama: Nie mogę spać, tata chrapie.
CZYTASZ
Shadow of secrets
Teen FictionStan Kolorado, Denver, miasto pełne ukrytych sekretów i nieznanych ścieżek. To właśnie tutaj rozpoczyna się opowieść o grupie przyjaciół, w której okaże się czy więź jest silniejsza niż poznane kłamstwa. Ale czy na pewno? Odkryty przez nich sekret...