Peter
Minęły już niecałe dwa tygodnie od naszego spotkania w barze, co zleciało mi niemiłosiernie szybko przez natłok nauki, którym byliśmy teraz przyciśnięci. Dziewczyny mało się odzywały ale widziałem nie raz na relacji Viv, że zdarzyło się jej pojechać w długą trasę swoim motorem. Blackburn, Lili i reszta również się nie odzywali, jedyny jaki kontakt miałem to z Antoinem ale to też nie jakiś najlepszy.
Dziś był dzień naszego wyjazdu, byliśmy umówieni o piętnastej pod domem Alex i mieliśmy ruszać do Aspen. Spakowałem się już rano bo stwierdziłem, że później mi się nie będzie chciało a teraz leżałem w salonie i oglądałem serial. Akurat w tym momencie działa się jakaś gruba akcja ale dzwonek przerwał ciszę panująca w domu. Zgarnąłem telefon a na ekranie ukazało się imię mojego przyjaciela.
- Elo elo! - blondyn się wydarł, że o mało nie ogłuchnąłem.
- Zjebie, nie drzyj się tak. - mruknąłem a po chwili zauważyłem twarz Antoine. - Co ty robisz?
- A siedzę sobie, nudno mi. Weź przyjedź zagramy w fife.
- Nie chce mi się, i tak zaraz zawijam bo przypominam Ci, że dziś wyjeżdżamy.
- Co kurwa? To dziś? - zapytał spanikowany a ja walnąłem się w czoło. Co za idiota.
- Tak to dziś debilu. Idź się pakuj. - rozłączyłem się a w tej samej chwili ktoś wszedł do domu.
Wyszedłem przed drzwi i tak jak myślałem była to moja mama. Niska kobieta chwile po czterdziestce. Miała włosy w kolorze ciemnego blondu i brązowe oczy, które odziedziczyłem po niej.
- Hej, o której wyjeżdżacie? - zapytała niosąc torbę z zakupami, którą chwile później przejąłem ja.
- O piętnastej więc zaraz jadę,bo łapiemy się pod domem Alexis. - powiedziałem nalewając sobie szklankę wody. - Chcesz?
- Tak tak, Peter spakowałeś leki? - przesunęła się i dotknęła mnie za plecy jakby chciała dodać mi otuchy.
- Wziąłem mamo, jestem już przyzwyczajony, że to stało się moją rutyną. - odpowiedziałem z uśmiechem lecz w głębi duszy wcale tak się nie czułem.
- Dobrze, po prostu pytam kochanie. Lecę do pracy bo muszę załatwić kilka spraw więc miłego wyjazdu i uważaj na siebie. - cmoknęła mnie w policzek i szybko wyszła.
Elizabeth Lane była kobietą ciepłą i kochaną. A po tym co dowiedziałem się rok temu zaczęła być jeszcze bardziej opiekuńcza. Starała się być jak najczęściej w domu i w każdą możliwą chwilę tu przyjeżdżała mimo swojej ciężkiej pracy. Oboje wraz z moim tatą pracowali jako chirurdzy we własnej klinice. Nie powiem ale bardzo dobrze zarabiali przez co mieliśmy naprawdę pokaźną ilość pieniędzy. Ale różniliśmy się co do innych, rodzice nie chwalili się pieniędzmi i starali się żyć jak ludzie na normalnym poziomie.
Po piętnastu minutach również wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Gdy miałem odpalać na mój telefon przyszła wiadomość.
Tata: Uważaj na siebie synu. Kocham Cię
Uśmiechnąłem się i mimo ich nadopiekuńczości byłem wdzięczny, że trafiłem na takich rodziców. Odpisałem coś na szybko i ruszyłem w drogę. Dosłownie po paru minutach byłem na miejscu a na podjeździe stał już Antoine , Blackburn , Viv i V. Jechaliśmy na dwa samochody. Dziewczyny jechały osobno bo twierdziły, że nie wytrzymają z nami w samochodzie nawet dwudziestu minut. Wysiadłem a następnie z torbą na ramieniu udałem się do przyjaciół, którzy zacięcie o czymś rozmawiali.
CZYTASZ
Shadow of secrets
Novela JuvenilStan Kolorado, Denver, miasto pełne ukrytych sekretów i nieznanych ścieżek. To właśnie tutaj rozpoczyna się opowieść o grupie przyjaciół, w której okaże się czy więź jest silniejsza niż poznane kłamstwa. Ale czy na pewno? Odkryty przez nich sekret...