Peter
Siedziałem w samochodzie i patrzyłem w lusterko poprawiając swoje włosy. Dziś jak na złość nie chciały mi się układać. Kiedy w końcu ujarzmiłem swoją fryzurę, chwyciłem za gumy do żucia i perfumy. Wyszedłem z samochodu a w dłoni miałem bukiet różowych tulipanów. Były to ulubione kwiaty Sophie. Szedłem w stronę ogromnej posiadłości Millerów.
Dom był w stylu wiktoriańskim. Przed beżowym budynkiem znajdowała się mała fontanna a wokół niej kwiaty. Mama Sophie bardzo lubiła kwiaty dlatego mieli niesamowity ogród. Wspiąłem się po nie dużych schodkach i zapukałem w duże czarne drzwi.
Chwilę później za drzwiami ukazała mi się blondynka. Miała na sobie niebieską bluzkę na długi rękaw oraz białe spodnie, które skompletowała z białymi trampkami. Uśmiechnąłem się w stronę dziewczyny.
-Hej, to dla ciebie. - Podałem dziewczynie kwiaty a na jej twarz wstąpił rumieniec.
-Dziękuję. Tradycji zadość. - zaśmiała się. Za każdym razem kiedy się spotykaliśmy kupowałem jej kwiaty. Był to gest, który wpoił mi tata. Zawsze kupował mamie kwiaty kiedy wracał z pracy.
-Oczywiście, idziemy?
-Jasne tylko wsadzę je do wazonu, chwilka. - odparła po czym zniknęła za drzwiami. Nagle przed oczami mignął mi mężczyzna. Był to Gerard Miller. Momentalnie się spiąłem.
Znałem pana Millera, bo kto nie znałby burmistrza Denver, oraz moi rodzice bardzo dobrze się z nim dogadywali, jednak ja nigdy nie miałem z mężczyzną dłuższej konwersacji, a teraz umawiam się z jego córką. Jedyną córką.
Pan Miller spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Posłałem w jego stronę uśmiech a ten ruszył w moją stronę. Przełknąłem ślinę kiedy stanął w progu.
-Peter, a co ty tu robisz? - spytał przyglądając mi się.
-Przyjechałem po Sophie.
-Ach tak, mówiła, że jest umówiona. Nie spodziewałem się, że z chłopkiem. - odparł a mi mina lekko zrzedła, mężczyzna to zauważył i zaśmiał się. - Wkręcam cię Peter. Dobrze, że w końcu znalazła sobie kogoś dobrego. - powiedział po czym się nachylił. - Ale uważaj, to w końcu moja córka. Jeśli coś jej zrobisz mam dużo kontaktów, jeden telefon i Denver może być odległą historią dla ciebie.
-Oczywiście. Naprawdę cenię pana córkę i nie mam wobec niej złych zamiarów. - wyjaśniłem na jednych tchu. Pan Miller przyglądał mi się chwilę po czym się odsunął a uśmiech ponownie pojawił się na jego twarzy.
-Bardzo cieszy mnie to słyszeć. Chcę... - zaczął jednak nie dane było mu skończyć.
-Tato daj mu spokój. - przerwała mu blondynka w końcu wracając. Kamień z serca.
-Oj dziecko o co ci chodzi, przecież nic nie robię. Tylko sobie gadamy, prawda Peter?
-Prawda. - przytaknąłem uśmiechając się.
-Yhy jasne, nie przejmuj się Peter tata tak zawsze. Wcale nie wywali cię z miasta. - powiedziała przewracając oczami z rozbawieniem a ja zmarszczyłem brwi. Mężczyzna ponownie się zaśmiał.
-Aj Sophie to mój stały tekst na gagatków. Zawsze dziala cuda. - stwierdził rozbawiony.
-Tak tak, cudo twórca. - dodała i delikatnie popchnęła swojego rodziciela. - A teraz już idź bo mama cię woła, sprawy z bankietem.
-A właśnie, bankiet. - powiedział podnosząc brwi po czym jego wzrok ponownie spoczął na mnie. - Peter będziesz z rodzicami, prawda?
-Tak moja mama dziś odpisała Pani Miller potwierdzając przyjście. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą a mężczyzna klasnął w dłonie.
![](https://img.wattpad.com/cover/367467452-288-k605435.jpg)
CZYTASZ
Shadow of secrets
Dla nastolatkówStan Kolorado, Denver, miasto pełne ukrytych sekretów i nieznanych ścieżek. To właśnie tutaj rozpoczyna się opowieść o grupie przyjaciół, w której okaże się czy więź jest silniejsza niż poznane kłamstwa. Ale czy na pewno? Odkryty przez nich sekret...