Rozdział 24

63 0 2
                                    

Lillian

Szłam właśnie przez szkolny parking. Nie miałam humoru. Impreza urodzinowa dziewczyn była dwa dni temu. Tyle czasu nie rozmawiałam z Masonem i Willem. Było mi przykro. Urodziny dziewczyn były naprawdę udane, a relacja z rodeo Petera mnie rozśmieszyła, jednak i tak przepłakałam cały wczorajszy dzień i zastanowiłam się co mam zrobić. Wszyscy zasypywali mnie wiadomościami, a ja nie miałam siły z nikim rozmawiać. Czuję sie okropnie. To wszystko moja wina i gdybym zachowywała się inaczej nic by się nie stało. Powinnam mieć więcej świadomości z tym jak Mason się czuł, a nie podsycać jego wyobrażenia.

W szarych dresach i białym zwykłym topem doszłam już pod drzwi wejściowe. Kilka osób się ze mną przywitało, a ja tylko lekko się uśmiechałam. W końcu znalazłam się przy swojej szafce i wykręciłam kod w kłódce. Otworzyłam metalowe drzwiczki i wyciągnęłam książkę od algebry. Miałam dziś ostatnią kartkówkę, a nawet się nie uczyłam. Będzie F, jak chuj.

W szafce miałam jeszcze małe lusterko. Spojrzałam na swoje odbicie i zachciało mi się ponownie płakać. Opuchnięte i zaczerwienione oczy rzucały się najbardziej. Kok który znajdował się na mojej głowie był jeszcze z wczoraj wieczora. Nie chciało mi się dziś malować, więc rano użyłam tylko korektora, maskary i konturówki. Wyglądałam gorzej niż okropnie. I tak się właśnie czułam.

Westchnęłam z irytacji i zamknąłem szafkę. Odwróciłam się i zauważyłam moich przyjaciół. Szli w moją stronę patrząc na mnie z współczuciem.

-Hejka.- pierwsza przywitała się Alexis. Przez całe dwa dni z nią rozmawiałam najwięcej. Przeprosiłam ją za wszystko jednak ta cały czas mówiła, że to wina Crawforda i mam się nie zadręczać.

-Cześć. - odparłam zamykając szafkę.

-Jezu dziewczyno czemu nie odbierałaś ode mnie telefonów. - powiedziała Valerie po czym przyciągnęła mnie do uścisku.

-I ode mnie? - skrzywiła się Vivian i również mnie uścisnęła. Po chwili z całą czwórką staliśmy jak debile przytulając się. Jednak nie zamieniłabym tej chwili na nic innego. 

-Przepraszam, że się nie odzywałam ale nie mogłam. Czułam, że to moja wina, że Will pobił się z Masonem. No i prawie popsułam waszą imprezę.

-Co ty gadasz nic nie popsułaś. - zaprzeczyła Smith 

-Val ma rację, to nie była twoja wina Lili. - powiedziała Vivian. - Mason jest chujem, który nie rozumie przyjaźni damsko męskiej i ma problemy emocjonalne. Zaczął obrażać własną dziewczynę, co to w ogóle jest za zachowanie.

-Mason to świnia i tyle. Żałuję, że sam mu nie wyjebałem. - dodał Antoine, a mi zrobiło się ciepło w środku.

-Ja też. Jebany pajac myśli, że co? Nie lubię go.-wtrąciła Alex.

-Miejmy nadzieję że zostawi cię w spokoju bo tym razem wszyscy troje sobie z nim poradzimy. - powiedział Peter i złapał mnie za ramię. Uśmiechnęłam się w jego stronę.

-Muszę i tak z nim pogadać. Ale myślałam...myślałam, że jest inny.

-Wszyscy myśleliśmy. Dobrze, że pokazał to kim jest teraz, a nie później. - głos zabrała Alexis. - Zasługujesz na kogoś lepszego niż zakompleksionego debila. - Dziewczyna przytuliła się do mojego boku. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam wysokiego chłopaka kierującego się w naszą stronę. Złapałam z nim kontakt wzrokowy jednak szybko go przerwałam.

Nie dałam rady patrzeć Williamowi w oczy. Przeze mnie pobij się z Masonem i jeśli chłopak gdzieś go zgłosi będzie miał przejebane.

-Wiecie co, ja już muszę iść. Mam kartkówkę.

Shadow of secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz