William
Pierwszy cios, drugi cios, wiwaty ludzi stawały się coraz cichsze. Czułem, że stracę kontrolę, wiedziałem, że mój najczarniejszy scenariusz właśnie się spełniał. Starałem się trafić w przeciwnika, jednak moje ręce były bezwładne. Upadłem. Nagle nade mną pojawiło się wiele twarzy. W tamtym momencie dotarło do mnie, że to mój koniec.
Obudziłem się. W tej chwili zdałem sobie sprawę, że to był tylko koszmar. Mój przyspieszony oddech rozniósł się po całym pomieszczeniu. Momentalnie podniosłem się do siadu, a pot ściekał mi po plecach. Spojrzałem na zegarek, dochodziła godzina osiemnasta, co oznaczało, że miałem trzydzieści minut do wyjścia. Wstałem i skierowałem się w stronę łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Ubrałem się w wygodne ciuchy i spakowałem torbę na trening. Poszedłem do kuchni, gdzie zastałem swoją mamę.- Gdzie wychodzisz kochanie? - zapytała ciepło. Była w tym momencie szczęśliwa co najbardziej się dla mnie liczyło, ponieważ była to jedyna i do tej pory najważniejsza kobieta w moim życiu.
- Jade spotkać się z Peterem, Antoine no i wiesz z dziewczynami. - uśmiechnąłem się, co odrazu odwzajemniła.
- Oo to pozdrów ich ode mnie. - rozpromieniła się gdy tylko usłyszała o moich przyjaciołach. - Powiedz, że czekam aż nas odwiedzą.
- Jasne, a gdzie jest tata?
- Och, siedzi jeszcze w warsztacie. - I właśnie w tym momencie jej uśmiech zmalał czego nienawidzilem. Przytuliłem ją i wyszedłem z domu.
Po dwudziestu minutach dojechałem na miejsce, gdzie cała grupa siedziała w naszym ulubionym miejscu. Była to nie mała altana, która znajdowała się w bardzo ustronnym miejscu, a dookoła niej rosło od groma drzew i kwiatów. Dziewczyny ogarnęły też lampki, dzięki którym wieczorami siedziało się tu o wiele lepiej. Centralnie obok niej znajdowało się jezioro, które niosło za sobą wiele miłych wspomnień.
- Siema. - usiadłem obok Antoine, a wszystkie pary oczu zwróciły się w moją stronę. - Sorry za spóźnienie.
- O Will, właśnie mieliśmy do Ciebie pisać. - odezwała się Valerie , która była już nieco podcięta, w sumie tak jak wszyscy. Była to szatynka o zielonych oczach, z którą znam się od podstawówki.
- Trochę zaspałem ale nic mnie nie ominęło, nie? - uśmiechnąłem się głupio bo sam wiedziałam, że to nie jest prawda. - O czym gadaliście? - spojrzałem na Lillian, która rozmawiała w tym samym czasie z Alexis.
- W zasadzie mieliśmy iść do sklepu po coś do picia. - powiedział już lekko bełkocząc Antoine.
- Tobie to chyba już wystarczy co? - zaśmiał się Peter.
- O kurwa krwawi mi! - krzyknęła Alexis, a wszystkie sześć par oczu zwróciło się ku niej.
- Że co?! Ale co?! - krzyknęły w tym samym momencie pozostałe dziewczyny, w czasie gdy Alex sprawdzała swoje ucho.
- A jednak nic, nie ważne. - odpowiedziała i zaczęła się śmiać w niebogłosy. - Tylko mi się wydawało.
Takie właśnie sytuacje miały miejsce na porządku dziennym, więc nikogo to nie dziwiło. Przewróciłem oczami i zerknąłem na Petera, który tylko uśmiechnął się pod nosem. Lane był najspokojniejszy z nas wszystkich. Brunet o brązowych oczach, jasnej karnacji, i około sześciu stóp wysokości, był dla nas ogromnym wsparciem i swoim spokojem uratował nas z wielu sytuacji, które nie powinny mieć miejsca.
- To co ekipa idziemy? - zapytała Vivian wstając ze swojego miejsca. Goldman była brunetką o kręconych włosach i jasno niebieskich oczach.
Wszyscy przytaknęli i wyszliśmy z altanki, kierując się w stronę sklepu, który znajdował się ponad jedną milę stąd. Szedłem koło Antoine DiLaurentisa, mojego przyjaciela, który wiem, że zrobiły dla mnie wszystko.
Jak bardzo się wtedy myliłem?
![](https://img.wattpad.com/cover/367467452-288-k605435.jpg)
CZYTASZ
Shadow of secrets
Fiksi RemajaStan Kolorado, Denver, miasto pełne ukrytych sekretów i nieznanych ścieżek. To właśnie tutaj rozpoczyna się opowieść o grupie przyjaciół, w której okaże się czy więź jest silniejsza niż poznane kłamstwa. Ale czy na pewno? Odkryty przez nich sekret...