Vivian
Przejeżdżając między samochodami na moim motorze czułam się jak inna osoba. Nie czułam strachu, nie paraliżowała mnie myśl, że coś może mi się stać, jeżdżąc nie czułam nic, tylko euforię i zastrzyk adrenaliny, który był mi potrzebny. Jadąc z taką prędkością nie musiałam się skupiać na żadnych myślach i nic nie zapychało mi głowy, nie lubiłam tego, nie lubiłam ludzi, którzy tworzyli problemy i stwarzali kłótnie. Gardziłam też kimś kto okłamywał przyjaciół, w tym miałam na myśli Willa, ale go nie mogłam ignorować. Znaliśmy się kupę czasu i nie raz nam pomógł. Po części go rozumiałam z tym, że ma sekrety, ja też je miałam więc nie miałam mu tego za złe. Jedyne co mnie zabolało było to, że skłamał mi prosto w oczy, że nie zna Aidena a znał go jak było widać bardzo dobrze. To nie mnie mógł obwiniać o to, że z nim gadałam tylko właśnie jego.
Greg mój znajomy często się zastanawiał czy nie mam obaw gdy ścigam się z samymi mężczyznami, którzy na dodatek nie wiedzą, że wśród nich jest dziewczyna.
Nie, nie bałam się. Czym w ogóle był strach, uczuciem, które zjawia się tak nagle, że nawet nie jesteśmy w stanie stwierdzić kiedy? Jest to na pewno coś czego nikt nie nawidzi, nie jesteśmy gotowi stawić czoła wszystkim rzeczą, które on ze sobą wiąże. Gdy go czujemy nie jesteśmy w stanie tak nagle go od siebie odciąć, musi się stać nad wyraz inna sytuacja, żeby się go pozbyć. Dużo ludzi interpretuje strach za coś fajnego gdyż lubią na przykład ten rodzaj adrenaliny ale są też ludzie, którzy gdy się pojawia mają chęć się schować i uciec gdzie najdalej się da. Ja należałam do tych pierwszych. Do czasu.
Dojechałam na miejsce a z daleka moglam dostrzec już parędziesiąt ludzi, którzy jak zwykle chcieli oglądać to czego w zasadzie nie mogli. Zakazany owoc smakuje podobno najlepiej. Nielegalne wyścigi to właśnie to co ich jarało. A mnie? Niekoniecznie, lubiłam się ścigać i to niesamowicie ale czy podobało mi się to, że są zakazane, miałam w to wylane. Ważne było to, że mogłam przenieść uwagę na coś innego niż moje życie. Tutaj nikt mnie nie znał, nie wiedział jak wyglądam i kim jestem i to dodawało mi tego czegoś czego mi brakowało w życiu codziennym. Ludzie uwielbiali teatrzyki więc to im serwowałam.
Często w wyścigach stawiali na mnie, lecz za każdym razem musiałam ich zawieść. Nie wygrałam jeszcze nigdy a to wszystko przez osobę jeżdżącą motorem w kolorze czarno zielonym. Nie wiem kim był bo robił to samo co ja. Teatrzyk. Ale wiedziałam, że był facetem i to naprawdę mocno postawnym. Zawsze wygrywał a ja za każdym razem modliłam się żeby to zmienić.
Dzisiaj czułam, że tak będzie. Miałam za dużo na głowie, musiałam się wyżyć i to był najlepszy sposób.
Przeciskając się przez tłum ludzi, którzy jeszcze nie zdążyli się porozchodzić na boki dojechałam do punktu startu. Blondwłosy stał i przyjmował od ludzi głosy na kogo tym razem postawili. Wybór był prosty, albo ja albo agent w zielonym. Po części byliśmy tacy sami, odwalaliśmy maniane, żeby życie ludzi stało się bardziej ciekawe i żeby o nas pamiętali. To właśnie był najlepszy sposób, oni nas uwielbiali.
Postawiłam motor na miejscu, z którego będę wyjeżdżać i podeszłam do znajomego. Walnęłam go w ramię na co ten się odwrócił i łapiąc mnie za rękę skierował się za magazyny, żeby normalnie pogadać.
- Hej. - powiedziałam i uśmiechnęłam się czego nie mógł zauważyć bo nie mogłam zdejmować kasku.
- Siema loczek. - przycisnął mnie do siebie. - Popraw te włosy żeby nie wypadły poza kask. - złapał je i wcisnął je jeszcze bardziej pod kask.
- Ja ci zaraz dam loczek. - pchnęłam go w ramię. - Jest dziś agent?
- Taa, weź wkurwia mnie on. Ma jebaniutki za duże ego. - prychnął.
![](https://img.wattpad.com/cover/367467452-288-k605435.jpg)
CZYTASZ
Shadow of secrets
Teen FictionStan Kolorado, Denver, miasto pełne ukrytych sekretów i nieznanych ścieżek. To właśnie tutaj rozpoczyna się opowieść o grupie przyjaciół, w której okaże się czy więź jest silniejsza niż poznane kłamstwa. Ale czy na pewno? Odkryty przez nich sekret...