Izuku przez następne dni był odurzany i testowany. Jego posłuszeństwo, prędkość reakcji i zdolność do własnego myślenia. Wszystko co mogłoby okazać się istotne w okrutnym planie Hisashiego Midoriyi. Ku radości kaprala i jego podwładnych, serum działało absolutnie bezbłędnie. A Izuku mimo bólu ciała i duszy, wykonywał każde wydane przez nich polecenie, bez sekundy zawahania.
Nie oznaczało to jednak że nie był świadomy popełnionych czynów. Zmaltretowana do granic wytrzymałości psychika Izuku, teraz zadręczała go wyrzutami sumienia. Bo nawet jeżeli byli jego oprawcami, nawet jeśli miał prawo ich nienawidzić... nie potrafił wybaczyć sobie że zadał im krzywdę, akurat w chwili gdy byli bezbronni.
W końcu nie ma gorszego uczynku niż podniesienie ręki na kogoś kto nie może się przed tym obronić.- Jestem potworem. - powtarzał sobie co wieczór. Gdy porzucali go w jego celi, jak dziecko porzuca zabawkę którą przestało się bawić.
Rosła w nim nienawiść do samego siebie. Obrzydzenie skierowane do własnej osoby. Gdyby w celach były lustra Izuku nie potrafiłby na siebie patrzeć. Choć wiedział, gdzieś z tyłu głowy że to wszystko to nie jest jego wina, to nie potrafił sobie wybaczyć że brak mu sił by przeciwstawić się serum.
Od pierwszego testu minęło dokładnie sto sześćdziesiąt osiem godzin. Potwornie bolesnych, usianych ludzkim cierpieniem godzin. W tym czasie Hisashi doprowadził swój plan do końca. Zaplanował dokładnie śmierć Katsukiego Bakugo i ku jego chorej satysfakcji osobą która pozbawi blondyna życia miał być nie kto inny jak sam Izuku.
Jego mate, mąż, ukochany. Jedyna osoba w całym świecie której alfa nie potrafiłby skrzywdzić. Jedyna osoba przed którą nie będzie się bronił.
Perfidny, okrutny plan, będący niejako pokłosiem historii Eijiro Kirishimy i jego małżonka Keigo, historii która sprawiła że z kochającego męża, Alfa stał się żądnym krwi potworem, którego świat zapamiętał jako Rekina.- Jestem marionetką. - szeptał Izuku gdy igła po raz kolejny wbiła się w jego kark, bezlitośnie odbierając wolną wolę i zdolność do podejmowania decyzji. Nie płakał. Łzy skończyły mu się już wiele dni temu. Nie błagał też o litość, bo przecież oni nie znają definicji tego słowa. Po prostu biernie czekał aż jego męka się skończy, aż organizm okaże się na tyle słaby i wycieńczony by się poddać.
Dziś jednak eksperyment wydawał się inny, bo gdy tylko serum zaczęło działaś Hisashi wcisnął mu mundur, ten sam w którym obudził się jakiś czas temu w wojskowym namiocie. Wydał szybkie polecenie by Izuku się przebrał i chwilę później Izuku stał w niebieskim mundurze i imieniem Iwazumi na piersi.
Wtedy Hisashi wcisnął synowi broń w ręce i patrząc mu prosto w oczy, z perfidną satysfakcją powiedział.- Midoriya do formacji wstąpić.
W cichym pomieszczeniu odgłos wojskowych butów rozniósł się echem, w podobny sposób w jaki dźwięki organów brzmią w kościele. Padł rozkaz do wymarszu a formacja ruszyła jednym, zwartym krokiem. Działali jak jeden organizm. Z tym że, ten organizm gnił od środka.
- Formacja, za mną marsz.
Kolejne polecenie, którego Izuku nie mógł zignorować. Kolejny czas gdy jego ciało działało wbrew jego woli. Kolejna chwila gdy tracił poczucie że jest człowiek a czuł bardziej jak rzecz. Marionetka w rękach lalkarza który pociąga za sznurki.
Przez dłuższy czas maszerowali w ciszy, aż w końcu znaleźli się w jednej z najgłębszych części pobliskiego lasu. Nie wiem ile godzin minęło, lecz gdy w końcu znaleźli się na polanie zaczynało świtać. Oczy Izuku które od wielu tygodni nie miały kontaktu z naturalnym światłem, potwornie piekły. Zupełnie jakby w ramach kary, słońce wypalało mu oczy.
Ten las, ta polana, to miejsce. Wszystko wydawało się dziwnie znajome. Jakby już tu był.
CZYTASZ
Godzina W | Bakudeku Omegaverse
FanficUWAGA: Ta książka jest bezpośrednią kontynuacją "Watahy", znajomość pierwszej części jest niezbędna do zrozumienia wydarzeń z tego tomu. Tajemniczy H, bez wątpienia zachwiał spokojem Izuku i Katsukiego. Mimo to młody alfa nie miał zamiaru pozwolić...