Rozdział 16

180 23 8
                                    

Nie ważne jak bardzo Iwazumi się starał nie potrafił wypchnąć z pamięci widoku twarzy mutanta którego postrzelił. To przerażenie. To nieopisane poczucie zdrady w jego oczach. I jeszcze to imię którym go nazwał. Izuku. Z jakiegoś powodu wydawało się ono Iwazumiemu znajome. Jakby gdzieś z tyłu głowy je znał. Może usłyszał gdzieś przelocie. Na jakiejś misji czy szkoleniu. Tak definitywnie tak musiało być. Dlaczego jednak jego serce mówiło inaczej?

Jednak to nie uspokoiło go ani trochę. Jego sny przybrały na sile. A postać fioletowłosego chłopaka wydawała się dziwnie bliska, dziwnie znajoma. To nie było normalne. Nie mógł go przecież znać. To jeden z jego wrogów. A mimo to sama świadomość że prawdopodobnie zabił żyjącą istotę, sprawiała że jego żołądek skręcał się i wykręcał na drugą stronę. Żółć podchodziła do gardła. A przecież nie powinien się tak czuć. Był żołnierzem na litość boską. Śmierć była nieodłącznym elementem jego służby.  W końcu odbierał życie by ochronić ich zdecydowanie więcej. 

Chłopak czuł że coś jest nie tak. Po prostu czuł. Dlatego też następnego wieczoru postanowił odwiedzić gabinet Kaprala Midoriyi. Poszukać rady, wsparcia po prostu porozmawiać o tym co tak mocno go dręczy. Być może rozwiązania całego problemu. W końcu jako jego przełożony z całą pewnością okaże się bardziej doświadczony. Nie tylko życiowo ale także w kwestiach typowo wojskowych. Zapewne ma jakieś sprawdzone sposoby jak radzić sobie z poczuciem winy na wojnie. 
Jego kroki, w ciężkich wojskowych butach było słychać z drugiego końca korytarza. Dlatego Hisashi spodziewał się wizyty. Trudno byłoby się jej nie spodziewać, z daleka już słysząc nadchodzącego człowieka. 
Nie spodziewał się jednak w drzwiach zobaczy swojego syna. Chłopak zgodnie z wojskową manerą czekał na pozwolenie by wejść, a gdy takie pozwolenie dostał wszedł do środka sztywny jakby połknął kij od szczotki. Ciało miał spięte, a wszystkie mięśnie boleśnie napięte. Oczy miał wyraźnie podkrążone, zapewne w wyniku kilku nieprzespanych nocy. 

- Kapralu. - powiedział zamiast przywitania Iwazumi, patrząc na mężczyznę z wymaganym w wojsku szacunkiem. Choć w oczach miał wiele emocji, to twarz pozostawała obojętna wyprana z jakiejkolwiek emocji. Idealnie obojętna. Lecz jedynie na pierwszy, powierzchowny rzut oka. Bo uważny obserwator zauważyłby zagryziony od środka policzek. Stojące dęba na karku włoski. No i oczywiście delikatnie drżące dłonie. 

- Kadet Midoriya. Czemu zawdzięczam sobie tę wizytę? - zapytał miękko, na co zdecydowana większość jego podwładnych dostałaby pewnie ataku serca ze zdumienia. Ten człowiek nie bywał miły dla nikogo... chyba że miał w tym jakiś interes. - Usiądź. Nie będziemy rozmawiać stojąc jak dwa kołki. 

Zielonowłosy posłusznie usiadł zajmując miejsce przed mężczyzną, tak by w czasie rozmowy oboje mogli patrzeć sobie w oczy. Zaglądać w nie, jak w zwierciadło duszy.  Jednak coś w jego spojrzeniu przyprawiało go o ciarki. Te oczy... były tak mętne i puste że aż strach był w nie patrzeć. 

- Mam wrażenie że... po moim wypadku coś się we mnie zmieniło. - powiedział po chwili milczenia Iwazumi patrząc na swoje dłonie, jakby to w nich miała kryć się odpowiedź na dręczące go pytania. Mimo początkowej pewności że dokonał dobrej decyzji, teraz gdy faktycznie rozmawiał z kapralem czuł że popełnia ogromny błąd. 

- Zmieniło? - zapytał mężczyzna unosząc wzrok znad dokumentów leżących na blacie jego biurka. Choć próbował zachować maskę obojętności, żyłka na jego czole zdradziecko zapulsowała. - Co masz na myśli? 

- Czuję się... taki inny. Taki... sam nawet nie wiem jak to określić. Nie rozpoznaję ludzi którzy byli mi bliscy ale w twarzach wrogów dostrzegam coś znajomego. O mały włos nie tracę zmysłów tylko dlatego że postrzeliłem...

- Jednego z nich? - dokończył Hisashi po czym odetchnął głęboko, zastanawiając się nad swoim następnym ruchem. Niepostrzeżenie nacisnął on biodrem czerwony guzik zamontowany przy krawędzi jego biurka, przyzywający kilkoro najbardziej zaufanych naukowców. 

- Tak. On... wydawał się mnie znać. Wiem że to nie ma żadnego sensu Kapralu, jednak patrzył na mnie jakby.... jakbym go w jakiś sposób zdradził. No i to imię którym mnie nazwał, wydaje mi się dziwnie znajome.  - Iwazumi z trudem przełknął ślinę, czując jak zasycha mu w gardle po wypowiedzeniu tych słów. 

- Imię? - Hisashi uniósł brew, patrząc na syna z mieszaniną uczuć w sobie. Musiał być bardzo silny by tak szybko zwalczyć blokadę nałożona na jego umysł. To dobrze. Jednak oznaczało to też że będą musieli sięgnąć po... brutalniejsze metody usunięcia pamięci. 

- Tak zgaduję. Chwilę przed tym postrzałem spojrzał na mnie i zapytał "Izuku, jak mogłeś?". Od tamtego czasu nie mogę przestać o tym myśleć. Jestem pewien że coś jest na rzeczy. Nie mogę pozbyć się wrażenia że zrobiłem coś strasznego. 

Po tych słowach Iwazumiego do pomieszczenia weszło czworo wezwanych przez Hisashiego naukowców. Na ich widok ciało zielonowłosego niekontrolowanie się spięło, jakby pamiętając że to właśnie oni są odpowiedzialni za jego poprzednią krzywdę. 

- Nie ma czym się stresować kadecie Midoriya. Nasze zaplecze medyczne dołoży wszelkich starań by odkryć źródło problemu i jak najszybciej go rozwiązać. - powiedział Hisashi wstając od swojego biurka. Był przy tym zaskakująco spokojny jak na kogoś kto właśnie wydał wyrok na własne dziecko. Nie każdy bowiem zachowywał zmysły po ingerencji we własny umysł. W większości przypadków kończyło się to po prostu... utratą zmysłów. Zwykłym szaleństwem. Eijiro Kirishima był najlepszym przykładem tego co z człowiekiem robią te "zabiegi". 

- Nie. - Iwazumi cofnął się o kilka kroków omal nie potykając się o jedno z krzeseł. Całe jego ciało wręcz krzyczało uciekaj. Ratuj się. Jakby pamiętało coś czego umysł nie był w stanie. To było bardzo pierwotne. Uczucie zagrożenia budzące sytem walcz albo uciekaj. 

- To nie była propozycja Iwazumi. - powiedział Hisashi i skinał na swoich podwładnych którzy z precyzją godną pozazdroszczenia unieruchomili osiemnastolatka przykładając mu nasączoną Chloroformem szmatkę, która skutecznie pozbawiła nastolatka przytomności. Kiedy w końcu przestał się szarpać, a jego ciało opadło na ziemię naukowcy odetchnęli z ulgą i za pomocą noszy zabrano go do nieco bardziej sterylnego miejsca. Miejsca przez wojskowych nazywanego rzeźnią. To właśnie tam przeprowadzano te najbardziej brutalne eksperymenty. 


TRIGGER WARNING

Brakuje słów by opisać potworności jakie działy się za tymi drzwiami a więc nie będę tego robiła. Nie mogę jednak opowiedzieć o losach Izuku bez wspomnienia, o eksperymentach które zostaną przeprowadzone bezpośrednio na nim. 
Dlatego wrażliwszych czytelników ostrzegam, że w dalszej części tego działa pojawią się treści mocno drastyczne, opisujące nie tylko przemoc ale także wypaczone czynności medyczne. 

Od autorki:
Mam nadzieję że rozdział choć krótki to wam się spodoba. Do zobaczenia w następnym. Buziaczki.
~ Nikita

Godzina W | Bakudeku OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz