Rozdział 22

181 22 8
                                    

Od powrotu Izuku wszystko w watasze zaczęło się układać. Bariery ochronne zostały umocnione, sojusze między watahami trwalsze, a ludzie czuli się bezpieczniej. Wszystko dzięki parze władczej. Jednak mimo że Izuku wrócił do domu nadal czuł że coś jest nie tak. Bywały chwile gdy sam nie wiedział kim jest, dręczyły go nocne koszmary, a ludzie niegdyś mu najbliżsi teraz przeszkadzali mu ilekroć znaleźli się w pobliżu. Izuku sam siebie nie rozumiał i przez to czuł się jeszcze gorzej. 
Jego wilcza, prawdziwa natura kłóciła się z fałszywymi wspomnieniami i odruchami zaszczepionymi mu przez Hisashiego i jego ludzi. Jedynym plusem tej całej sytuacji był fakt że teraz nikt już go nie krzywdził. Nikt nie chce go ranić. Nikt nie rani jego ciała. Nikt go nie wykorzystuje wbrew jego woli. 

Mimo to Izuku czuł że coś z nim jest nie tak. Czuł te wszystkie spojrzenia ilekroć mijał kogoś na korytarzach głównego domu. Słyszał te szeptane uwagi, gdy ludzie sądzili że akurat nie patrzy. Wszystko to sprawiało że coraz bardziej zamykał się w swojej skorupie, unikając wszystkiego i wszystkich którzy przypominali mu co przeszedł. W końcu sytuacja eskalowała do tego momentu, w którym chłopak zamykał się w pokoju na kilka dni, nie wychodząc ani na chwilę. Nie jadł, nie pił, nie mył się. Był obrazem nędzy i rozpaczy w każdym możliwy sposób. 

Bolało to jego bliskich, oczywiście że bolało. Bolało tak że aż ciężko mu było oddychać. Momentami czuł że ogarnia go panika, kulił się w kącie, ukrywając się przed światem, czując jak jego klatka piersiowa się zaciska, a każdy oddech był walką o przetrwanie. To było za dużo na jednego człowieka. 
Ilekroć nawiedzały go koszmary o tym czego doświadczył z ręki tych pseudo naukowców, czuł do siebie obrzydzenie i biegł pod prysznic, szorując ciało aż do krwi. Wszystko by zmyć z siebie ich dotyk, by poczuć się czystym. Dopiero w chwili gdy woda spływająca z jego ciała była gęsto czerwona odkładał gąbkę by osunąć się po ścianie na podłogę, i płakał. 

- Bogowie... błagam zabierzcie mnie stąd. - powtarzał wtedy, modląc się o własną śmierć. 

W całej tej sytuacji najbardziej starał się Neito, przeszedł przecież piekło laboratoriów. Wiedział z czym się to wiąże, rozumiał co czuł Izuku. I kiedy sam był w najgorszym stanie, to własnie Izuku wyciągnął do niego pomocną dłoń, sprawiając że znalazł się w miejscu w którym był teraz. 
Teraz chciał dla niego zrobić to samo. Jednak nie było to proste zadanie, gdyż i jego Izuku unikał jak ognia. Tego dnia, Neito nie zamierzał odpuścić. Od tego wszystkiego minęły już cztery miesiące. Miesiące w czasie których Katsuki opadał z wszelkich sił, miesiące w czasie których Izuku zachowywał się jak spłoszone zwierze, miesiące w czasie których dom główny był pogrążony w żałobie, w czasie gdy cała reszta watahy świętowała pozbycie się potwora odpowiedzialnego za tak wiele ich krzywd. 

- Izuku? Jesteś tam? - zapytał Neito, naciskając na klamkę od drzwi i wchodząc do pokoju. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, otwierając Neito okno, na obraz zupełnej nędzy i rozpaczy. 

- Idź sobie. - powiedział Izuku, mocniej naciągając na siebie materiał bluzy. Jakby chciał stopić się z materiałem, zniknąć i przestać istnieć. Nieto nie zamierzał jednak odpuszczać. Blondyn wszedł do pokoju i usiadł na krawędzi łóżka obok zielonowłosego. 

- Posłuchaj, wiem, że to wszystko jest naprawdę trudne. - zaczął mówić blondyn, chcąc w jakikolwiek sposób dotrzeć do chłopaka i wydostać go ze skorupy w której się zamykał w ciągu ostatnich kilku miesięcy. - Spotkało cię wiele złego, wiem to. Sam byłem w laboratorium. Zdaję sobie sprawę co przechodzisz i jak się czujesz...

- I teraz wyjedziesz mi z "ale". - bardziej stwierdził niż zapytał Izuku, obracając się na łóżku tak by jego twarz odwrócona była do ściany a plecy w kierunku przyjaciela. To nie zniechęciło jednak Neito, a nawet dodało mu wiary. 

Godzina W | Bakudeku OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz