×22×

130 20 19
                                    


☆゚.*・。゚☆

– Już – oznajmiła, zabierając strzykawkę. – Wyniki powinny być za dwa, góra trzy tygodnie.

– Aż tyle?

– Niestety. Razem z nimi przyjdzie też diagnoza co do twoich ruji. Jak na razie napiszę Ci receptę na parę leków. – powiedziała, zapisując na karteczce kilka nazw. – Te zioła najlepiej żebyś pił codziennie, varceris codziennie na czczo na odbudowę wątroby, a pozostałe dwa podczas ruji. Zresztą, wyczytasz sobie na ulotkach. A, i jeszcze blokery, o które prosiłeś. Są z dużo lepszym składem, niż te z apteki – wręczyła mi kawałek papieru, oraz niewielki kartonik.

– Dziękuję bardzo. Do widzenia – ukłoniłem się delikatnie, po czym wyszedłem z gabinetu.

Na przeciwko drzwi zauważyłem stojącego pod ścianą blondyna. Był ubrany elegancko, więc prawdopodobnie albo wrócił z jakiegoś spotkania albo dopiero będzie na nie szedł.

– Kacchan? Co tu robisz?

– A znasz drogę do domu, głąbie? – burknął, odpychając się od ściany.

– Oh. Racja.

Chwilowo szliśmy w ciszy, aż alfa jej nie przerwała:

– I co z tobą? Coś już wiadomo? – zapytał.

– Uhm... Nie bardzo. Lekarka wysłała moją krew do laboratorium. Za dwa lub trzy tygodnie będą wyniki...

Boję się ich.

– Ta? Wydaję mi się, że mówiła, iż ma jakieś podejrzenia. Wiesz jakie?

Co niby zrobię jak zajdę w niechcianą ciążę? Nie mam alfy, a żadna nie będzie chciała dzietnej omegi. Jak ja niby utrzymam to dziecko? Ledwo mi starcza pieniędzy na siebie. A jak się urodzi to przecież nawet nie będę mógł iść do pracy.

– Kurwa, Deku, odpowiesz w końcu?

– Hm, co? Nie, nic nie wiem – wymamrotałem szybko.

– Nie chcesz to nie mów – wzruszył ramionami.

Już kojarzyłem okolicę, w jakiej byliśmy. Stąd było może z dwadzieścia minut do domu.

– Wiesz gdzie jest najbliższa apteka? Muszę sobie kupić leki – zapytałem Bakugo, a on zamyślił się na kilka sekund.

– Tsa, tu zaraz za zakrętem jest. Wejdziemy szybko, bo się śpieszę.

– Nie, sam pójdę. Już wiem gdzie jesteśmy, trafię do domu – zapewniłem. – Tylko muszę po pieniądze skoczyć.

– A, weź przestań – złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę budynku. – Kupię Ci.

– Nie, to Ty przestań. Wystarczająco dużo dla mnie robisz. Nie chcę być pasożytem. Sam sobie kupię za swoje własne pieniądze – powiedziałem stanowczo, próbując wyrwać dłoń z uścisku, jednak na marne.

Alfa totalnie mnie zignorowała.

– Gdzie masz receptę?

– Nie, Katsuki-

– Jezu, to sam sobie wezmę – wywrócił oczami, wsadzając mi rękę do kieszeni bluzy. – Bingo.

– Poproszę te leki – odparł do farmaceutki, kładąc receptę na lade.

– Kacchan... – westchnąłem zrezygnowany.

– Już, chwilka. Poszukam na magazynie – odrzekła szatynka, odchodząc na tył budynku.

Pamiętne wakacje × BakuDeku × a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz