♛ Erotyk dark fantasy BxB ♛
Port Rågeleje to spowita niekończącą się zimą perła Grævlingehøj - największego kontynentu, na którego czele od setek lat stała Rada Śnieżnej Zamieci. Tak było do czasu, gdy podczas corocznych obchodów Przesilenia Zimoweg...
Nikt nie drgnął. Jedynie głośne zawodzenie młodej kobiety za plecami Rune zakłócało martwą ciszę w sali balowej, w której niegdyś rozbrzmiewał śmiech, dziś klęczących pokornie pokonanych możnych Rågeleje.
Ciekawość zwyciężyła i Rune odważył się odrobinę unieść głowę, by spojrzeć na Acharela. Mężczyzna nawiedzający Rune w snach od miesięcy, gdy leżał głodny i zmarznięty, wpatrując się w baldachim rozciągnięty nad swoim łóżkiem, nadal siedział na tronie nieporuszony tym, co rozgrywało się przed jego oczami. Wsparł policzek na knykciach i z obojętnością rozglądał się po zebranych.
Blondyn u boku Acharela wyciągnął zwinięty pergamin z bocznej kieszeni munduru. Niespiesznie rozciągnął dokument, patrzył na nich z mieszaniną satysfakcji i rozbawienia, za które Rune miał ochotę napluć mu w twarz.
– Wyczytani wstają i ustawiają się w rzędzie pomiędzy żołnierzami – rozkazał pewnym siebie głosem. Rune był pewien, że jego nazwisko znajdowało się na tej liście. Nie wiedział skąd, ale niezachwiana pewność zagościła w drżącym sercu natychmiast.
Rozległy się ciche lamenty, ale nikt nie miał odwagi uformować swojego żalu w słowa. Zręczni bankowcy i znakomici handlarze stali bezsilni wobec brutalnej siły. Pierwotnego prawa, które od setek lat nie miało racji bytu w Rågeleje.
Kolejne nazwiska padały, a krakanie kruków odbijało się kakofonią dźwięków w głowie Rune. Czuł się pusty: bez strachu, bez złości. Pogodził się z tym, co miało zaraz nastąpić.
– Rune Koskele – zakończył znudzonym głosem mężczyzna i przy akompaniamencie tłumionego w piersiach zawodzenia, zwinął papier. – Domyślam się, że nie ma potrzeby, bym czytał listę po raz drugi. Ci, którzy nie wstaną teraz albo nie przybyli dzisiaj na wezwanie Namiestnika, zostaną straceni jutro o świcie.
Rune wstał jako pierwszy. Wyszarpał ręką z uścisku macochy, wyszeptał tylko stanowcze nie, gdy przechodził przed swoimi braćmi w stronę kordonu. Musnął policzek Kohla opuszkiem palców, patrząc po raz ostatni w szklące się oczy, po chwili gestem nakazał Dantemu pozostanie na miejscu.
Oni mieli szansę przeżyć i dostosować się do życia w nowym Rågeleje.
Żołnierze przepuścili Rune do korytarza i natychmiast powrócili na swoje miejsca, by zamknąć szyk. Rune widział pobladłą twarz Enzo ponad ramionami wartowników, obserwował przez chwilę jak zalotnik stawiał stopę na podłodze. Szykował się, by wstać, ignorując ciche błagania matki. Zamarł w bezruchu, gdy Rune znów pokręcił delikatnie głową. Dla niego już nie było ratunku, a bezsensowne poświęcenie nikomu nie przyniosłoby korzyści. Na pewno nie Rågeleje.
Rune stanął przodem do Acharela i bez strachu spojrzał wprost na niego. Nawet wtedy niedoszły kochanek nie zaszczycił go spojrzeniem.
Zapomniał? A może Rune tak naprawdę nigdy się nie liczył?
Miał dwadzieścia trzy lata, a dał się omotać jak jakiś młodzik... Rune przełknął gorzką pigułkę, a wtedy mistrz ceremonii odgarnął teatralnie jasne kosmyki i machnął nonszalancko w stronę orkiestry.
Piękny skrzypek wyprostował się nienaturalnie i bez zwłoki przeciągnął smyczkiem po strunach. Pierwsze słodkie dźwięki dołączyły do arii skowytów bólu rodzin, których najbliżsi szli na spotkanie ze śmiercią. Czarne kruki zatoczyły koła nad ich głowami, wiwatując na nadchodzącą ucztę, a Rune zdał sobie sprawę, że wobec ostateczności, powód, dla którego znalazł się na liście wrogów Nowej Republiki, nie miał żadnego znaczenia.
Z hukiem otwarto boczne drzwi prowadzące w ciemność, a pochód śmierci ruszył. Odgłos kroków dziesięciu mężczyzn i kobiet tonął w żałobnej pieśni najwprawniejszej orkiestry Rågeleje. Rune czuł metaliczny zapach krwi, mieszający się ze smrodem moczu, gdy przeszli obok wiolonczelistki i jej towarzyszy. Obrócił się po raz ostatni w stronę Acharela, by wyryć pod powiekami kształt jego warg i złote tęczówki mieniące się pod kurtyną rzęs. To z tym wspomnieniem chciał paść wprost w czułe ramiona Bogini Śmierci, bo mimo wszystko nadal kochał. Kochał jak szalony i to właśnie to uczucie, sprowadziło na niego koniec.
Skazani przeszli przez próg i drzwi zatrzasnęły za ostatnią w pochodzie kobietą, oddzielając ich od rodzin i życia, które zaraz miało się przedwcześnie skończyć. Rune wziął głęboki wdech gotowy na spotkanie ze śmiercią.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Dziękuję wszystkim za gwiazdki, komentarze, czy dodanie do biblioteki! Cieszy mnie niezmiernie, że nie tylko ja mam taką frajdę z historii Rune! Buziaczki kochani, piszę cały czas kolejne rozdziały!